Nie chodzę na koncerty LiveNation Polska.

Bilety na Pearl Jam to już przegięcie absolutne. Przekroczona została kolejna granica złodziejstwa. Obserwuje uważnie koncertowy rynek w PL od 2007 roku i od tej pory ceny biletów na te najbardziej mainstreamowe gwiazdorskie koncerty wzrosły praktycznie dwukrotnie.

Jakby ludzie mieli cień rozumu, to zbojkotowaliby wybrany koncert organizowany przez firmę L., tak aby była wtopa finansowa i firma dostałaby nauczkę. Za następne 10 lat, jak tak pójdzie, to najtańsze bilety będą po pół tysiąca i to na najgorsze miejsca. Na ten koncert zostały tylko bilety na miejsca na trybunach z tyłu (!) sceny i z opisem "widok ograniczony" za...uwaga...335 zł. A już zjawiskiem o nazwie golden circle (early entrance i inne wariacje) powinien zająć się UOKIK. W ogóle gdzie to wszystko zmierza? Kierowanie koncertów tylko dla najbogatszych jest zaprzeczeniem rocka samego w sobie. To jak z meczami piłkarskimi. Najwięcej najwierniejszych i najlepszych fanów raczej nie wywodzi się z burżuazji. A o tym kto znajdzie się pod sceną zawsze decydowało kto pierwszy, sprytniejszy, wytrwalszy, etc. I to miało klimat. Na RHCP w 2007 była jedna cena na płytę (i to dzisiaj śmieszna - 115 zł) i żeby dostać się pod taki wydzielony sektor najbliżej sceny, to koczowało się od rana i było zajebiście. Dobrze, że nie wszyscy robią drogie koncerty znanych zespołów.

Niestety zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.
jestem wiernym fanem kapeli od "grungowej nawałnicy' w latach 90' ale gdy spojrzałem na ceny zbliżającego się koncertu, stwierdziłem że są co najmniej nienormalne.
Ceny na koncerty rockowe, szczególnie w przypadku bardziej rozpoznawalnych, przekroczyły już granice zwykłej przyzwoitości. Odpuszczam z żalem. Przykre.