zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

relacja: Blackfield, Mati Gavriel, Kraków "Studio" 15.04.2011

19.04.2011  autor: tjarb
wystąpili: Blackfield; Mati Gavriel
miejsce, data: Kraków, Studio, 15.04.2011

Steven Wilson jest jednym z częstszych muzycznych gości naszego kraju. Nie pytajcie mnie, która to już jego wizyta, bo w ciągu kilkunastu lat tych koncertów było naprawdę wiele. Również Aviv Geffen, druga połówka duetu Blackfield, chętnie tu przyjeżdża. Mimo to w krakowskim klubie "Studio" czekało na muzyków 15 kwietnia 2011 roku wielu fanów, dla których była to pierwsza okazja do spotkania z ulubionymi wykonawcami. Sądząc po ich reakcjach, z chęcią zobaczą ich jeszcze nie raz.

Blackfield, Kraków 15.04.2011, fot. Grzegorz Chorus
Blackfield, Kraków 15.04.2011, fot. Grzegorz Chorus

W ramach promocji swojej najnowszej płyty, "Welcome To My DNA", Blackfield pojawił się w Polsce na dwóch koncertach. Najpierw zagrał w warszawskiej "Progresji", a dzień później w Krakowie. Według krótkiego porównania tych, którzy widzieli oba występy, w Warszawie był bardziej przejrzysty dźwięk, za to w Krakowie panowała lepsza atmosfera na widowni. Ja byłem tylko na drugim z koncertów i od razu napiszę, że moje wrażenia nieco się różnią od przedstawionych w relacji Rajmunda. Powód jest prosty - mamy zupełnie inne zdanie na temat nowego albumu Blackfield, który jak dla mnie niestety nie dorównuje swoim poprzednikom. Tyle słowem wstępu, a teraz skupmy się na tym, co działo się w samym sercu słynnego Studenckiego Miasteczka.

Występ głównej gwiazdy wieczoru "uświetnił" krótkim przedstawieniem Mati Gavriel, izraelska gwiazdka znana tu i ówdzie z niemieckiej edycji programu "X Factor". Wielkość cudzysłowu, w jaki wziąłem orzeczenie powyżej, była przed koncertem jednym z najpopularniejszych tematów rozmów, każdy miał bowiem własne zdanie na temat młodziutkiego artysty. Niektórzy autentycznie obawiali się, że na jego show złożą się wyłącznie covery Madonny i innych wykonawców, ale niepotrzebnie. Mati dysponuje wprawdzie bardzo ograniczonym, ale jednak własnym materiałem, na który składają się przede wszystkim ckliwe ballady. Zdecydowanie najlepiej wypadła piosenka "What Ifs", do której zresztą powstał całkiem smaczny teledysk. Poza nią jednak Mati nie pokazał wiele. Ot, kolejny przystojny chłopaczek, którego kawałki trudno odróżnić jeden od drugiego, nawet jeśli zamienia między nimi klawisze na gitarę. Trudno odmówić mu uroku i jestem wręcz przekonany, że odniesie komercyjny sukces, ale według mnie Aviv i Steven upadli na głowę, zapraszając go na swoją trasę. A i tak moja opinia jest znacznie łagodniejsza od innych, krążących po widowni przed i po jego koncercie. Wielu zresztą wolało poczekać na Blackfield w bocznej sali "Studia", wznosząc toasty za zdrowie już dawno niewidzianych znajomych, bo do Krakowa zjechała się naprawdę liczna reprezentacja fanów z całego południa kraju.

Blackfield, Kraków 15.04.2011, fot. Grzegorz Chorus
Blackfield, Kraków 15.04.2011, fot. Grzegorz Chorus

Mati raczej nie rozgrzał publiczności, ale Blackfield zaczął koncert od mocnego uderzenia. Nietypowy, bo prawie instrumentalny i bardzo zadziorny jak na tę kapelę "Blood", to jeden z ciekawszych fragmentów nowego krążka, do tego świetnie nadaje się do otwierania występów na żywo. Do stałego repertuaru koncertowego wejdzie też na pewno "DNA", jednak reszta świeżych przebojów grupy nie wypadła zachwycająco. Z drugiej strony budzący kontrowersje (nie tyle ze względu na słownictwo, co zbytnią prostotę kompozycji i tekstu) "Go To Hell" nie zabrzmiał aż tak źle, jak niektórzy mogli się spodziewać. Choć krótka zapowiedź, w trakcie której Aviv zadedykował ten utwór swoim rodzicom, przeszła nieco bez echa.

Nowe kompozycje, z których warto wyróżnić jeszcze "Zigotę", przeplatane były kawałkami z pierwszych dwóch płyt zespołu. Od razu po "Blood" usłyszeliśmy charakterystyczne dźwięki pianina, rozpoczynające "Blackfield". Obok niego, największą wrzawę wywołało "Hole In Me". Zabrakło niestety przepięknych, lirycznych fragmentów z albumu "Blackfield II" - w "Studio" nie zabrzmiało ani "My Gift Of Silence", ani "Some Day". Jeśli chodzi o pierwszy krążek, wielu liczyło z kolei na "Scars" oraz "Lullaby". Były za to m.in. "Once", "Pain", "Miss U", "Epidemic" i "Where Is My Love?". Każdy znalazł chyba w tym secie coś dla siebie, duet nagrał przecież niejedną udaną piosenkę i wiadomo, że wszystkich nie byłby w stanie odegrać jednego wieczoru. Zdecydowanie najlepiej wypadły bisy. Nic dziwnego - usłyszeliśmy wówczas trzy największe przeboje grupy. Były to po kolei "Hello", "The End of the World" oraz "Cloudy Now", przy których publiczność ochoczo dołączała się do śpiewu.

Z pewnością więcej mógłby za to śpiewać Steven, bo znaczna część widowni przyszła na koncert przede wszystkim dla niego. Aviv jest jednak całkiem niezłym showmanem, a jego nagi tors wciąż działa na kobiety (na pewno bardziej, niż tradycyjnie już bose stopy Wilsona). Po koncercie nie mogę pozbyć się również innego wrażenia. Lubię utwory Blackfield, tak samo jak piosenkowe oblicze Porcupine Tree, ale coś mi nie grało. Były po prostu za krótkie. Często wydawało mi się, że muzycy postanowili zmieścić jak najwięcej kawałków i w chwilach, kiedy mogli spokojnie pociągnąć je jeszcze minutę, bawiąc się z publicznością, po prostu ucinali dźwięk i szli dalej. Szczególnie drastycznie wyglądało to w "Cloudy Now", a przecież to był już sam finał wieczoru. Tych kilka dodatkowych powtórzeń uwielbianego przez fanów grupy refrenu, na który wielu z nich czeka przez cały koncert, tak bardzo by ich zmęczyło?

Blackfield, Kraków 15.04.2011, fot. Grzegorz Chorus
Blackfield, Kraków 15.04.2011, fot. Grzegorz Chorus

Nie zmienia to faktu, że na twarzach publiczności widać było po koncercie wyraźne zadowolenie. W dodatku nie tylko wśród całkowicie bezkrytycznych miłośników, jakich Steven ma w naszym kraju wyjątkowo wielu. Co bardziej cierpliwi z nich doczekali się autografów, niektórzy także okolicznościowych fotek. Podpisy muzyków zbierano na wszystkim, łącznie z gołymi klatami, co dość mroźnym wieczorem nie było chyba do końca zdrowe, bo aby spotkać się z artystami (przez kratę), trzeba było się udać na parking za klubem.

Na koniec przypomnienie. Jeśli ktoś przegapił tegoroczne występy Blackfield, ma jeszcze szansę zobaczyć zespół tuż za polską granicą. 15 lipca zagra bowiem jako jedna z gwiazd festiwalu "Colours of Ostrava".

Zobacz zdjęcia z koncertów:

- Blackfield, Kraków 15.04.2011,
- Blackfield, Mati Gavriel, Warszawa 14.04.2011.

Przeczytaj relację:

- Blackfield, Mati Gavriel, Warszawa 14.04.2011.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Zobacz inną relację

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!