zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 15 października 2024

relacja: Blues for Neighbors, N/N, Wrocław "Alive" 19.05.2024

21.05.2024  autor: Krasnal Adamu
wystąpili: Blues for Neighbors; N/N
miejsce, data: Wrocław, Alive, 19.05.2024

Blues dla sąsiadów i kryminalny blues - poczynania pierwszego śledzę od czasu jego fonograficznego debiutu, a przy drugim wolę ostrożniej używać wyrazu "śledzę". Do Wrocławia muzycy przybyli w ramach weekendowej trasy pod hasłem "Gothic Americana Night - Congress of Rough Bluesmen". Żadnej z tych formacji nie widziałem jeszcze na żywo, ale nie miałem wątpliwości, że są w stanie umilić widzom wieczór.

Blues for Neighbors, Wrocław 19.05.2024, fot. Krasnal Adamu
Blues for Neighbors, Wrocław 19.05.2024, fot. Krasnal Adamu

Wstęp na koncert był wolny, więc bez przeszkód minąłem stanowisko, które normalnie uznałbym za bramkę, a w tym przypadku wiedziałem, że jest tylko sklepikiem. Na stolik wyłożone zostały trzy pozycje z dyskografii Blues for Neighbors - wszystkie oprócz pierwszego albumu - oraz gadżety z logo N/N: otwieracze do butelek i zapalniczki. Leżał na nim też czarny kapelusz, którego przeznaczenie niezorientowanym wytłumaczono na początku koncertu. Po tym, jak z prawie półgodzinną obsuwą stołek na scenie zajął Błażej Grygiel dowodzący projektem N/N, Marcin Gałkowski z Blues for Neighbors przeszedł się po widowni, by do nakrycia głowy pozbierać dobrowolne opłaty za wstęp. Działający obecnie solo muzyk wprowadził tymczasem zgromadzonych w kryminalny klimat swojej twórczości.

N/N, Wrocław 19.05.2024, fot. Krasnal Adamu
N/N, Wrocław 19.05.2024, fot. Krasnal Adamu

Godzinny set nie był dokładnie zaplanowany. W każdej przerwie Błażej Grygiel przewracał strony leżącego na pulpicie zeszytu z tekstami utworów i szybko wybierał odpowiednie. Zaczął od "Oni zaraz przyjdą tu" Breakoutu, następnie usłyszeliśmy piosenki "Zakratowana cela" Nocnej Zmiany Bluesa, "Gdzie jest Maciek", "Mógłbym być mordercą" The Tiger Lillies, "Zbrodnie kuchenne", "Biała gorączka", "Złe rzeczy" Jace'a Everetta i "Nie mam czasu", po czym przyszła pora na zapowiedź szczególnie bliską wrocławskiej publiczności. Każdy utwór muzyk poprzedzał przynajmniej kilkoma zdaniami wprowadzenia. W przypadku "Hej, Kot" dotyczyło ono corocznych prób bicia rekordu we wspólnym graniu "Hey Joe", odbywających się właśnie we Wrocławiu. Błażej Grygiel zwrócił uwagę, że wykonywana razem przez tysiące gitarzystów piosenka opowiada o mordercy. Jego przeróbka, z polskim tekstem, dotyczyła Karola Kota, zwanego Wampirem z Krakowa. Po "Zbrodnię popełniam ja", na koniec setu, usłyszeliśmy jeszcze jedną ciekawą adaptację słynnego standardu - "Dom wschodzącego słońca" w wersji o prostytutkach w PRL-u. Głównym instrumentem przez cały występ pozostawała gitara akustyczna. Rytm muzyk wybijał stopami: na zmianę bębnił lewą i potrząsał tamburynem na prawej. Wokal czasami, w wybranych, pojedynczych wersach, wzbogacany był efektem echa. Wyposażony jak uliczny grajek, bluesman przedstawił historie rodem z ciemnych zaułków, o przemocy domowej, o tym, co się dzieje w głowach zbrodniarzy, i wypadł bardzo dobrze. Jako muzyk zaprezentował się świetnie, a swobodą kontaktu z publicznością jeszcze podniósł ocenę. Określenie go bardem byłoby może zbyt mocne, ale przeszło mi przez myśl.

Posiadających trochę większy dorobek kolegów N/N zdążył w trakcie swojego występu zapowiedzieć kilka razy. Ostatecznie Blues for Neighbors zasiadł na scenie z prawie czterdziestominutowym opóźnieniem, zaraz po zejściu z niej poprzednika. W trakcie czterech pierwszych utworów - "The Devil Went Down to the Town", "Blackwater Blues", "Before the Rooster Crows at Dawn" i "Make Me a Bird" - duetowi przeszkadzały sporadyczne sprzężenia zwrotne, które swoją drogą w niektórych przypadkach wpasowywały się w wykonania jak zamierzony efekt. Aby dać Pawłowi Oczkowskiemu i dźwiękowcowi czas na rozwiązanie problemu, Marcin Gałkowski przedłużył zapowiedź przed "Each Drop Is the Ocean". Na koniec wyraził zadowolenie z faktu, że uporali się z niedogodnością wystarczająco szybko, by nie musiał opowiadać widzom kiepskiego dowcipu. Po "God Below" i "Our Lord, Our Savior" członkowie duetu przedstawili siebie nawzajem i zaprezentowali swoją wersję standardu "Little Sadie". Przed "Tombstone" Marcin Gałkowski opowiedział, jak Blues for Neighbors po nagraniu debiutanckiego albumu dowiedział się, że wykonuje muzykę gothic Americana. Następnie, przed "Trackless Wilds", wspomniał, że Buffalo Bill występował kiedyś w Polsce. Podejrzewam, że set podstawowy zaplanowany był na godzinę, a wydłużył się odrobinę tylko przez problemy techniczne. Duet nie przygotował żadnych więcej utworów, więc na bis musiał wykonać któryś ponownie. Ku mej uciesze padło na ten, który w trakcie występu zrobił na mnie największe wrażenie, czyli "Each Drop Is the Ocean" z długą częścią instrumentalną w zakończeniu.

Blues for Neighbors, Wrocław 19.05.2024, fot. Krasnal Adamu
Blues for Neighbors, Wrocław 19.05.2024, fot. Krasnal Adamu

Na scenie spodziewałem się zobaczyć po prostu dwóch mężczyzn z gitarami akustycznymi, a ujrzałem więcej. Marcin Gałkowski uzbrojony był bardziej niż Błażej Grygiel. Odpowiadał za wokal i konferansjerkę, a oprócz wiosła obsługiwał wszystkie instrumenty perkusyjne i dęte. Prawą stopą bębnił w cajon. Na lewej, którą w finałach utworów czasami podnosił wysoko w górę i mocno nią potrząsał, miał dwie opaski: z dzwoneczkami i tamburynem. Na prawą dłoń - uderzającą w struny - założył grzechotkę. Korzystał też z dwóch harmonijek ustnych na obręczach na szyję. Paweł Oczkowski tymczasem pełnił obowiązki "tylko" gitarzysty wprawnie ozdabiającego utwory solówkami. Interesująco wyglądała komunikacja między muzykami. W przerwach Marcin Gałkowski kilka razy żartobliwie narzekał, że Paweł Oczkowski każe mu dokładnie stroić gitarę. Kolega, jakby mało rozmowny i skupiający się na grze, nie był skory do komentarzy. W trakcie utworów dawało się za to wyłapać porozumiewawcze skinienia głową Marcina Gałkowskiego w celu sygnalizacji Pawłowi Oczkowskiemu, że może zaczynać solówkę, albo upewnienia się, że solówka się już kończy. Publiczność odebrała występ duetu bardzo dobrze. Ja miałem tylko jeszcze niewielką nadzieję, że Blues for Neighbors wykona razem z N/N "Red Right Hand" zespołu Nick Cave and the Bad Seeds. Ponadto pozostało dla mnie zagadką, co Marcin Gałkowski miał w butelce, z której czasami popijał. Etykieta wskazywała na wodę mineralną, ale wokalista po każdym łyku ostentacyjnie się krzywił i wzdychał.

Wieczór w klimatach bluesa i dark country nie zawiódł raczej żadnego widza. Dwa całkiem nieźle dopasowane do siebie zespoły sprawiły, że oba chętnie zobaczyłbym ponownie. Gdy N/N wyda swój pierwszy album, a Blues for Neighbors - piąty, oczekuję kolejnej wspólnej wizyty we Wrocławiu.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Jesteś melomanem czy audiofilem?