zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

relacja: KTU, Ophelion, Wrocław "Zaklęte Rewiry" 27.09.2013

7.10.2013  autor: Krasnal Adamu
wystąpili: KTU; Ophelion
miejsce, data: Wrocław, Zaklęte Rewiry, 27.09.2013

"Międzynarodowy Festiwal Perkusyjny" po raz kolejny zaprosił muzyków znanych z King Crimson. W tym roku padło na obecnego w tym zespole tylko epizodycznie i dawno temu Gordona Haskella oraz na KTU - projekt dwóch członków wcieleń ekipy Roberta Frippa nowszych o ponad dwadzieścia lat. Po Pacie Mastelotto i Treyu Gunnie - bo to o nich mowa - wspartych przez Fina Kimmo Pohjonena spodziewałem się przede wszystkim eksperymentalnego podejścia do muzyki, improwizacji i nietypowego instrumentarium. Nie musiałem się nawet zaznajamiać dokładnie z twórczością zespołu. Jako miłośnik stylu tych dwóch panów mogłem z góry założyć, że koncert mnie zadowoli.

Prowadzący imprezę młody, wyluzowany konferansjer w ciągu wieczoru zdążył nie tylko zapowiedzieć artystów i podziękować sponsorom, ale też powtórzyć parę razy, że gwiazdą jest Maryla Rodowicz - która ostatecznie niestety nie przybyła - oraz zaprezentować nam skok ze sceny. Zaskoczyło mnie lekko takie zachowanie. Jeszcze parę edycji temu opolski festiwal organizował swoje wrocławskie koncerty w filharmonii. Od tamtej pory jego charakter nieco się jednak zmienił. W "Zaklętych Rewirach" wystąpił nawet support, którego i jakiego się nie spodziewałem - gotyckometalowe Ophelion. Młody wrocławski zespół wyróżnia się obecnością w składzie skrzypaczki oraz ćwiczonym chyba pod kątem oper głosem Olgi Szewrańskiej, poza tym jednak oceniać go mogę w zupełnie innych, bardziej standardowych kategoriach niż KTU. Zresztą wskutek odbiegającego od ideału nagłośnienia na pierwszy plan i tak wysunęły się nie wymienione, tylko gitarzysta prowadzący. Również wizualnie to głównie on skupiał uwagę widzów. Zespół musiał się zmieścić na części sceny niezajętej przez zestaw perkusyjny Mastelotto, przez co większość jego członków przez cały występ nie ruszała się z miejsca. Tylko gitarzysta zdawał się czuć w pełni swobodnie i bawił się być może najlepiej na całej sali, angażując w prezentowanie muzyki całe ciało. Mimo to bardziej niż jego zagrywki w pamięć zapadały partie Szewrańskiej - głównie melodyjny, czysty śpiew, ale też sporadyczny growling. W ciągu pół godziny zespół wykonał m.in. "Dark Corridor" i "Lilith". Podczas przedstawiania muzyków dowiedzieliśmy się, że obecny perkusista występuje z nim gościnnie, co brzmi nawet zabawnie w kontekście tematu przewodniego festiwalu. Publiczność się tym jednak nie przejęła i bez głośnego narzekania czekała na gwiazdę.

KTU zaczęło występ tak samo, jak swój ostatni, wydany w 2009 r. album "Quiver". Akordeonowe intro "Fragile Sun" w "Kataklasm" przeszło jednak z opóźnieniem związanym z koniecznością rozplątania kabla od swojej 12-strunowej Warr Guitar przez Gunna. Również siwiejący Mastelotto, którego twarzy wiek dodaje dostojeństwa, borykał się początkowo z drobnymi problemami, zresztą sygnały akustykom, jak mają regulować głośność, dawał do końca koncertu.

Tercet nie pokazał wszystkiego, na co go stać, od razu. Dopiero w "Nano" Pohjonen po raz pierwszy wtórował swojemu akordeonowi wokalizą. Również Mastelotto początkowo raczej się nie przemęczał, by potem stopniowo komplikować swoją grę - solówkami, bardziej afrykańskimi rytmami i elektroniką. Ci dwaj przyćmili nieco Gunna, który przez większość występu nadrabiał wyglądem, czyli nietypowym instrumentem i czarnym kiltem. Chociaż na koncert przyciągnęły mnie nazwiska obu okularników, czyli muzyków znanych z King Crimson, najbardziej zachwycił mnie ich fiński kolega - tańcujący w czymś przypominającym kontusz bez rękawów, szczekający, nieraz rzucający się jak w amoku. Okazał się bardzo dobrym frontmanem. Rozkręcał się powoli poprzez "Purga", żywe "Absinthe", w którym wokaliza "oderwała się" od akordeonu, dynamiczne "Aorta", łagodne "Snow Reader", by w "Optikus" z obsługiwanymi przez Mastelotto samplami dać jeden ze swoich dzikszych popisów. Na odbiór szaleństw Fina przez publiczność wpłynął też wypadek z perkusją. Jeden z talerzy Mastelotto poluzowany w trakcie utworu został szybko poprawiony przez technika, jednak zaraz potem znów przekręcił się bokiem, o 90 stopni. Mimo to Pat uderzał w niego nadal, póki pomoc, tym razem dwuosobowa, nie powróciła. W ten sposób, ku uciesze widzów, kucający technik znalazł się nagle w wąskiej przestrzeni między akordeonem wierzgającego Pohjonena a zestawem rozbawionego sytuacją Mastelotto. Finowi można tylko pozazdrościć energii. Nie wyglądał na swoje 49 lat.

Głównym popisem Gunna był wstęp do "Jacaranda". Pohjonen przedstawił kolegę, po czym ze złożonymi razem dłońmi zaczął bić mu pokłony. Amerykanin po zrobieniu miny w stylu "A temu co odbiło?" odpowiedział tym samym, ale... odwrócony do niego tyłem. Niezrażony widokiem wypiętych pośladków Fin klęknął przed Gunnem, by służyć mu za żywy statyw pod gitarę. Trey okazał się wybredny - zanim przystąpił do oburęcznego tappingu, sprawdził mięśnie Pohjonena, a w trakcie gry parę razy poprawiał ułożenie jego rąk, nawet nogą, by w końcu kazać mu "tańczyć", tzn. rytmicznie prostować i zginać jedno kolano. Kimmo znosił to z rozkoszą, wgapiony z otwartymi ustami w stukające w gryf palce. Wkrótce po crimsonowatym intrze Treya przyszła pora na solo Pata, ale tym razem zakłócane przez kolegów. Już kilka utworów wcześniej Pohjonen i Gunn chwycili dodatkowe pałeczki, ale Mastelotto dał im wtedy sygnał, który - jak się domyślam - miał oznaczać "nie teraz". W "Jacaranda" doszło już do perkusyjnego dialogu - Pat odpowiadał na pojedyncze uderzenia czającego się Kimmo, który bębnił zresztą również w udo Treya. Scenka skończyła się rzuceniem z zaskoczenia przez Fina pałeczki za siebie, w publiczność.

Trzej muzycy nieraz sobie nawzajem przeszkadzali, sięgając rękami do cudzych instrumentów. Po spokojnym "Wasabi Fields" ich pojedynki nabrały jednak nowego, bardziej dosłownego wymiaru. W pochodzącym z repertuaru Pohjonena "Voima" akordeonista i gitarzysta, nie przerywając gry, kopali się nawzajem, póki uderzony ręką w krocze Gunn nie zmusił Fina do wycofania się. Kimmo zakończył utwór, po raz kolejny pokazując, jak wielkie są pokłady jego energii. Tym samym doprowadzeni zostaliśmy do ostatnich nut setu podstawowego. Na szczęście bisy czekały nas jeszcze dwa. W ich ramach usłyszeliśmy m.in. bardziej tradycyjne, hardrockowo-bluesowe, wzbogacone odgłosami kurczaka "Untamed Chicken" TU, czyli poprzedniego projektu Gunna i Mastelotto, w tym składzie wykonane z Pohjonenem na harmonijce ustnej. Zobaczyliśmy też, jak sięgający po folkową twórczość Kimmo najpierw daje sobą dyrygować Treyowi, a potem znosi bębnienie Pata pałeczkami we wciąż rozciągany i ściskany miech, tuż przed jego nosem.

Zespół podziękował nam ukłonem. Łącznie otrzymaliśmy 85 minut muzyki, w której cieszyło wiele elementów, od takich drobiazgów, jak zmienianie przez Mastelotto rodzajów pałeczek po ogólny nastrój na scenie. Miło było bowiem obserwować uśmiechającego się często Pata, kontakt pomiędzy instrumentalistami, te charakterystyczne raczej dla koncertów jazzowych skinięcia, spojrzenia, które sobie posyłali. Na koniec tercet wyszedł do publiczności, by rozdawać autografy. Niektórzy przynieśli ze sobą okładki znacznej części dyskografii King Crimson. Padały również pytania o ten zespół, bowiem, jak zaledwie parę dni wcześniej ogłoszono, Mastelotto znalazł się w jego nowym składzie. Martwi tylko, że widzów było naprawdę niewielu - trochę ponad setka. Mam nadzieję, że to wina wyłącznie cen biletów i że za rok organizatorzy zadbają o to, by podane na nich liczby były niższe.

Podejrzewam, że wykonujący muzykę w innym stylu niż gwiazda support mało kogo zadowolił, jednak samo KTU pokazało wysoką formę i pomysłowość godną wirtuozów, a przy tym po prostu dało nam bardzo dobrą rozrywkę. Pojawiały się głosy, że grało za krótko, ale uważam, że naprawdę warto było przyjść i zobaczyć jego występ. Poruszających się w okolicach rocka muzyków tej klasy nie widuje się codziennie.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!