zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

relacja: "Siekiera Fest 2021", Wrocław 6-8.08.2021

8.09.2021  autor: Krasnal Adamu
wystąpili: Corruption; Doomas; Nuclear Vomit; Mass Insanity; The Burning Hands; Necrosys
miejsce, data: Wrocław, Pola Osobowickie, 6.08.2021
wystąpili: Hate; Deus Mortem; Besatt; Hate Them All; Kalt Vindur; Proch
miejsce, data: Wrocław, Pola Osobowickie, 7.08.2021
wystąpili: Azarath; Trauma; F.A.M.; Innersphere; Mindfak; Crippling Madness
miejsce, data: Wrocław, Pola Osobowickie, 8.08.2021

Już "Siekiera Festiwal" w 2019 roku był w większości metalowy, co fana takiej muzyki mogło ucieszyć. Przy doborze kapel na drugą edycję organizatorzy poszli jednak o krok dalej i postawili prawie wyłącznie na zespoły deathowe i blackowe, a występów zaplanowali, notabene, trzy szóstki. Może program prezentował się przez to mniej gwiazdorsko, ale wciąż tak samo soczyście.

Siekiera Fest, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Siekiera Fest, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Zanim twórcy imprezy po raz kolejny rozbili scenę nad Odrą, w okolicach Cmentarza Osobowickiego, musieli się zmierzyć z powszechnymi problemami. Druga edycja festiwalu planowana była pierwotnie na lato 2020 roku. Po długiej niepewności, z powodu pandemii COVID-19 termin uległ zmianie. Program miał pozostać ten sam, ale z różnych przyczyn ostatecznie nie mogły zagrać zespoły Percival Schuttenbach, Bloodthirst, Infernal War i Twoyastara of Death - ich miejsca zajęły Azarath, Mass Insanity, Deus Mortem i Crippling Madness. Braku niektórych kapel można żałować, lecz ogólnie nie uważam, żeby była to zmiana na gorsze.

Siekiera Fest, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Siekiera Fest, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Gdy w piątek, kwadrans przed planowaną godziną rozpoczęcia pierwszego występu wszedłem na odrzański wał przy terenie imprezy, ujrzałem obiecująco sporo fanów metalu. Na polu stało ponad dwadzieścia namiotów i liczba ta wciąż rosła. Można było już mieć uzasadnioną nadzieję, że frekwencja w tym roku dopisze. Odwrotne wrażenie sprawiała scena, która części osób pamiętających poprzednią edycję festiwalu wydawała mniejsza, okazało się to jednak złudzeniem wywołanym innym zawieszeniem głośników po bokach.

Miałem czas na zwiedzenie stoisk z płytami, ciuchami, napojami i jedzeniem, bo na pierwszy występ przyszło mi jeszcze trochę poczekać. Ekipa techniczna walczyła z nagłośnieniem, a gdy muzycy na scenie nie grali, z umiłowaniem puszczała nam "Billie Jean" Michaela Jacksona. Reakcje czekających widzów na utwór były pozytywne. Wreszcie organizatorzy oficjalnie otworzyli festiwal. Jeden z nich wspomniał przy tym, że pierwszy raz przemawia z tej sceny. Drugi popisał się zdolnością growlingu.

Necrosys, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Necrosys, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Wrocławski Necrosys zaczął z godzinnym opóźnieniem, utrzymującym się tego dnia niemal do końca. Ciekawostką jest, że już ta kapela - jako pierwsza i nie ostatnia - miała w składzie muzyka, który dwa lata wcześniej zagrał na tej samej scenie z innym zespołem. To jednak szczegół dla lepiej zorientowanych - obserwatorzy "tu i teraz" zwracali uwagę raczej na co innego. Choć to też informacja nadająca się do danych statystycznych, w pamięć mogła zapadać widzom basistka - jako jedyna kobieta wykonująca na festiwalu pełny set. Drugim przyciągającym wzrok członkiem kwartetu był wokalista - dość ekspresyjny, jeśli chodzi o wyraz twarzy, i często formujący wolną od mikrofonu dłoń w szpony. Nie dało się też nie zauważyć, że w utworach posługuje się językiem polskim. Deathmetalowy, dość brutalnie brzmiący zespół ze skromnym dorobkiem przez odrobinę ponad pół godziny wykonał m.in. "Delektuj się diabłem" i "Żyłem, zdechłem, zgniję". Na kolana nie powalił, ale do gustu widzom raczej przypadł - swoje zadanie jako "otwieracz" wykonał dobrze.

The Burning Hands, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu
The Burning Hands, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Większą energią wykazał się The Burning Hands - również wrocławski kwartet. W porównaniu do prawie wszystkich pozostałych zespołów w programie festiwalu, kapela grała bardziej groove'owo. Członkowie zaprezentowali się jako stosunkowo ruchliwi, zwłaszcza frontman. Gardłowy w czapce z daszkiem sporo kursował między wspierającym go od czasu do czasu wokalnie gitarzystą a nowym basistą. Tego ostatniego, Patryka Juszczaka, frontman nie omieszkał w jednej z przerw między utworami przedstawić. Nowości nieznane z nagrań studyjnych The Burning Hands znalazły się nie tylko w składzie, ale też w secie. Ten potrwał czterdzieści minut, po czym został wydłużony o jeden kawałek na bis. Zespół wypadł dobrze, chociaż odbiór - mimo że pozytywny - nadal trudno było nazwać żywiołowym.

Mass Insanity, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Mass Insanity, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Jako pierwsza przyjezdna kapela wystąpił Mass Insanity. Kwintet z Chojnic był również pierwszym zespołem z już nie takimi młodymi muzykami w składzie. Działająca od prawie dwóch dekad formacja wykonała m.in. "Cynical Worms" i, na sam koniec, cover Napalm Death. Z powodu obsuwy, na prośbę organizatorów deathmetalowa grupa skończyła występ trochę wcześniej, niż planowała - potrwał odrobinę ponad pół godziny. W czasie tym zdołała rozkręcić na widowni młyn, czyli wszystko szło w dobrym kierunku.

Nuclear Vomit, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Nuclear Vomit, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Kolejny krok naprzód w kontaktach z publicznością uczynił deathowo-grindowy Nuclear Vomit - częstochowski kwintet z dwoma "świńskimi" wokalami. Frontmani gadali po śląsku i dowcipkowali - na występie tej grupy było pierwszego dnia festiwalu najweselej i najbardziej rozrywkowo. Widzowie rozkręcali się coraz mocniej. Chodzący o kulach basista, z prawą nogą usztywnioną poniżej kolana, siedział na krzesełku, więc nie mógł zbyt wiele szaleć, ale nawet on wyglądał na szczęśliwego. Koledzy zresztą o nim nie zapominali - jeden z gardłowych od czasu do czasu podstawiał mu mikrofon, by wsparł ich wokalnie. Zespół grał może czterdzieści minut, a apogeum zabawy przypadło na jeden z końcowych utworów, do którego wykonania muzycy zaprosili na scenę mały tłum. Wypada pochwalić kapelę za robienie obory, chlewu czy jak by tam chciała, by to nazwać.

Corruption, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Corruption, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Późnym wieczorem doszło do nieoczekiwanej zamiany miejsc, w efekcie której Corruption wystąpił prawie o zaplanowanej godzinie, a nie jako ostatni. Najpierw jednak musiał się uporać z drobnymi problemami technicznymi - wokalista tymczasem samodzielnie zabawiał publiczność. Wreszcie, na rozpoczęcie odtworzony został monolog zagranej przez Cheecha Marina postaci z filmu "Od zmierzchu do świtu". Po paru utworach, ponieważ nie słychać było werbla, doszło do krótkiej przerwy technicznej, w trakcie której wokalista znowu nawiązywał kontakt z publicznością. Gdy naprawiono usterkę, dowodzący kwartetem Anioł zapowiedział kolejne mówione intro z playbacku - tym razem usłyszeliśmy GG Allina. Wśród wykonanych przez zespół utworów znalazły się "Shades of Death", "I Piss on Your Grave", "99% of Evil", "Hang'n'Over" i "Born to Be Zakk Wylde". Grająca trochę lżej od pozostałych grupa sięgnęła też po spokojniejsze kawałki - w trakcie jednego z nich wokalista zachęcił widzów do uniesienia włączonych zapalniczek. Wcześniej, podczas żywszego utworu, frontman prawie spadł ze sceny, a przynajmniej poleciał za głośnikiem odsłuchowym, który uciekł mu spod nogi i zablokował się w szczelinie zbyt wąskiej, by dotrzeć przez nią na ziemię. Na koniec występu Anioł rzucił na widownię kilka kostek, a perkusista - pałeczek. Widzowie chcieli zobaczyć jeszcze bis, ale chyba nie było takiej możliwości.

Doomas, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Doomas, Wrocław 6.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Z przesuniętym w harmonogramie zespołem Doomas na Pola Osobowickie wróciło ciężkie granie, i to na wysokim poziomie. Występ opóźnił się o półtorej albo dwie i pół godziny - zależy, jak liczyć - ale na gości ze Słowacji warto było czekać. Nadeszła pora na muzykę wolniejszą, z większym naciskiem na klimat. Kwartet zadbał też o odrobinę scenografii w formie planszy w tle i ozdobnika przy statywie mikrofonu. Basista i wokalista w jednym trzymał się raczej swojego miejsca na scenie, ale gitarzyści chętnie zamieniali się stronami, zapewniając dodatkowe wrażenia wizualne. W secie znalazły się m.in. "Seven Sins" i "Abyss". Po trzech kwadransach gry zespół zaproponował bis. Na koniec wokalista, dotychczas mówiący po angielsku, wygłosił podziękowania w swoim języku. Chyba znaczna część widzów mogłaby wyrazić podobne uczucia, bo Doomas zaprezentował się jako solidna kapela i mocny punkt programu, a także jako coś miłego dla ucha metalowca na dobranoc.

Proch, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Proch, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Sobotnie występy zaczęły się od powitania w wykonaniu jednego z organizatorów. Członkowie pierwszego zespołu na starcie mieli tylko trzy kwadranse obsuwy, która jednak tego dnia z każdą kolejną kapelą rosła. Blackmetalowy Proch grał przez czterdzieści minut. W secie znalazły się nowe utwory, w tym "Zjawa". W porównaniu do grup występujących poprzedniego dnia, tercet wyglądał mrocznie: nagie torsy, długie, czerwone zacieki ciągnące się od ust gitarzysty, odwrócony krzyż namalowany na białym czole wokalisty, coś pośredniego na ciele perkusisty. Na odrobinę scenografii złożyły się m.in. zwierzęca czacha na statywie mikrofonu oraz stolik z rozłożonym transparentem z nazwą zespołu i ze świecami, których palenie przy dziennym świetle akurat nie jest genialnym pomysłem, ale i tak odrobinę klimatu robiło. Chociaż wokalista sugerował, że publiczność słabo się bawi, uważam, że zespół, jak na rozgrzewacza, został przyjęty dobrze.

Kalt Vindur, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Kalt Vindur, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Grupa Kalt Vindur zagrała na festiwalu dokładnie rok po premierze jej drugiego albumu, zatytułowanego "...And Nothing Is Endless". Oprócz pochodzących z niego utworów, we Wrocławiu wykonała m.in. "The Art of Suffering". Większość członków blackmetalowego kwintetu z Krosna wystąpiła w kapturach i z twarzami ukrytymi za ciemną siatką. Swoją muzyką zespół zdołał wywołać na widowni trochę headbangingu. Na koniec, po trwającym czterdzieści minut secie, muzycy zeszli do fosy, by pozować do zdjęć z fanami przy barierce.

Hate Them All, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Hate Them All, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Hate Them All zaprezentował bezkompromisowe granie. W trwającym bodaj prawie trzy kwadranse secie blackmetalowej grupy z Zabrza znalazły się m.in. "The Scares of Death" i "Destroyer of Bones". Tercet w czarnych kominiarkach pozwalał sobie na humor w rodzaju docinków pod adresem publiczności, które bez obrazy przejdą tylko między kumplami - lub w gronie wyluzowanych metalowców. Widzowie reagowali prawidłowo - powstał młyn.

Besatt, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Besatt, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Istniejący od trzech dekad, blackmetalowy Besatt odebrany został jak pierwsza gwiazda. Oczekujący na występ widzowie skandowali m.in. nazwę zespołu. Muzycy tymczasem tracili cierpliwość przez problemy z odsłuchami i długo ustawiane nagłośnienie. Gdy w końcu wystartowali, mieli już dwugodzinną obsuwę. W trwającym trzy kwadranse secie bytomskiego kwartetu, będącego niecały miesiąc przed wydaniem swojego jedenastego albumu, zatytułowanego "Supreme and True at Night", znalazło się m.in. coś nowego, "Suicidal Ritual", na początku którego członkowie grupy ściągnęli koszulki i polali sobie klaty krwiście czerwonym płynem, oraz "Ave Master Lucifer". Wizualne urozmaicenia stanowiły też czachy położone na skraju sceny - niestety tak, że publiczność raczej ich nie widziała - oraz plansze po bokach, z których jedna się niepokojąco kołysała. Bisu nie było. Zamiast tego, zaraz po występie na scenę wkroczył organizator, by przeprosić wszystkich za sytuację z prysznicami i toaletami - jak zrozumiałem, obsługująca je firma nie przyjechała w ustalonym terminie, w efekcie czego zbiorniki nieczystości zaczęły się przepełniać.

Deus Mortem, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Deus Mortem, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Besatt ustawił poprzeczkę wysoko, ale dla Deus Mortem nie stanowiło to problemu. Trudno się zresztą było spodziewać po kapeli czego innego niż tego, że wejdzie na scenę, wymiecie solidnie samą muzyką i zejdzie w niezmiennej chwale. Po odtworzonym intrze kwartet grał przez niecałe trzy kwadranse. W tym czasie wykonał m.in. "Nod". Poza corpsepaintem na twarzach, ozdoby ograniczyły się chyba tylko do kilku kości na jednym ze statywów mikrofonowych. Po zakończeniu setu publiczność próbowała wywołać kapelę na bis, ale nic z tego nie wyszło.

Hate, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Hate, Wrocław 7.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Nawet trochę ponad dwie i pół godziny obsuwy, bo aż tyle wyniosła ona dla ostatniego zespołu, nie zepsuło nastroju. Razem z dwiema poprzednimi kapelami, Hate stworzył piekielnie mocną trójkę. Za scenografię posłużyły mu ustawione na słupkach na froncie, podświetlone na czerwono ludzkie czaszki z porożem. Występ rozpoczęło intro z playbacku z grającym na żywo perkusistą. Zespół, będący niecałe dwa tygodnie przed ogłoszeniem wydania albumu "Rugia", wykonał 50-minutowy set. Ostatnią pozycję w zestawie stanowił "Hex". Hate skończył grać wpół do drugiej. Widzom było mało, ale na bis grupa nie dała się wywołać.

Crippling Madness, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Crippling Madness, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu

W niedzielę jako pierwsza zaprezentować się miała jedna z większych atrakcji wizualnych - thrashmetalowy Crippling Madness z Białej Podlaskiej. Członkowie kwintetu zamierzali rozpocząć występ zasłonięci transparentem ze swoim logo. Niestety, gdy go w ostatniej chwili wciągali, urwał się utrzymujący go sznurek - i akcja spaliła na panewce. Zespół nadal jednak przyciągał oko. Za ozdobionym m.in. łańcuchami statywem od mikrofonu stał wokalista w czarnej kominiarce. Przy pasie przypiętą miał maskę gazową, ale w trakcie występu ani razu jej nie użył. Trochę szkoda, że zespołowi przypadła rola otwieracza, według programu startującego o godzinie 17 - gdyby nie to, może frontman nie musiałby dość agresywnie wzywać ludzi do wyjścia z namiotów. W secie znalazły się m.in. utwory "Śmierć nadchodzi z lasu", "Zabici przez napalm" i "Noc żywych trupów". Wreszcie przyszła też pora na "Bestialskiego rzeźnika", zapowiedzianego jako przebój. Do jego wykonania wokalista założył czapkę z kolcami, a może raczej hełm najeżony śrubami, z doczepioną osłoną oczu. Po ostatnich dźwiękach kompozycji wciąż miał w rękach tasak i coś, co sklasyfikowałbym jako niewielką maczetę, gdy nagłośnieniowcy powiedzieli, że zespołowi już dziękują. Publiczność nie była z tego faktu zadowolona. Również kapela chciała zagrać jeszcze jeden utwór, ale ostatecznie zrezygnowana zeszła ze sceny. Pecha miała więc na początek i na koniec występu. Trudno się jednak dziwić, że ostatniego dnia organizatorzy mocno już dbali o to, żeby wszystkie zespoły grały w swoich okienkach czasowych - by zamknąć festiwal o zaplanowanej godzinie. Crippling Madness zaczął z wynoszącym kwadrans opóźnieniem i jego występ potrwał w efekcie niecałe pół godziny.

Mindfak, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Mindfak, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Żagańsko-wrocławski Mindfak przywrócił na nadodrzańską łąkę odrobinę groove'u. Jako intro odtworzony został "Kolor z przestworzy", po którym zespół zagrał "Będziemy straszyć". Wśród kolejnych pozycji w secie znalazły się "Zabijka", "Skoczniak" i "Łowca czarownic", następnie do jednego utworu jako basistę grupa zaprosiła Patryka, dwa dni wcześniej występującego z The Burning Hands. Po tym, jak frontman założył z powrotem swój pięciostrunowy instrument, Mindfak wykonał już tylko "Bagno". Występ potrwał trochę ponad pół godziny. Chociaż wielu widzów trzymało się w tym czasie daleko od sceny, przy namiocie nagłośnieniowców, zespół nastawiony był pozytywnie, zupełnie inaczej niż Crippling Madness. Z drugiej strony, na wygłoszoną przez wokalistę komendę "Rogi w górę!" ten odległy drugi rząd zareagował, czyli zaangażowanie publiczność wykazywała.

Innersphere, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Innersphere, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Czeski Innersphere ze swoją mieszanką, w której usłyszeć można było m.in. melodyjny death metal, zaczął prawie idealnie o czasie i zagrał czterdzieści minut. W secie kwartetu promującego swój drugi album, zatytułowany "Omfalos", znalazły się m.in. utwory "Black Forest", "Fire", "Blackness" i "Impure". Młyna nie wywołały, ale kapela z Pilzna była nastawiona pozytywnie. Muzycy się nie obijali: stojący w pierwszej linii zamieniali się miejscami, podchodzili też do perkusisty, ten czasami wstawał na chwilę. Na koniec widzowie, na zaproszenie Innersphere, stłoczyli się przy barierkach, by stworzyć tło do zdjęcia robionego sobie ze sceny przez Czechów.

FAM, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu
FAM, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Deathgrindowy FAM był zespołem, który wreszcie rozruszał towarzystwo. W kulminacyjnym momencie szaleństwa grupka widzów usiadła wężykiem na ziemi i zaczęła się kołysać do przodu i do tyłu w sposób wywołujący skojarzenia z dużą osadą wioślarską. Na scenie tymczasem chyba najwięcej poruszał się wokalista, który chodził w kółko, aż kabel od mikrofonu wyraźnie mu się poskręcał. Akrobacji wyczyniać nie mógł znany już z Nuclear Vomit basista, tym razem obsługujący siedmiostrunową gitarę. Kontuzjowany muzyk na krzesełku znowu jednak rozświetlał atmosferę uśmiechem. Trwający trochę ponad pół godziny występ kwartetu był bowiem radosny i jako intra z playbacku muzykom służyły m.in. wesołe melodyjki, kontrastujące oczywiście z dwiema planszami po bokach, zawierającymi grafikę z okładki "Fascinated About Mortality" - scenografią uzupełnioną przez spuszczony do fosy transparent.

Trauma, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Trauma, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu

W kolejnej przerwie nagłośnieniowiec poganiał Traumę, na widowni tymczasem robiło się już tłoczno. Wreszcie rozbrzmiało intro. Na początek deathmetalowy kwintet zagrał "Unable to React", potem m.in. "Astral Misanthropy" i "The Elegy for Doom", a na sam koniec - "Suffocated in Slumber". Występ potrwał niecałe czterdzieści minut i było to zdecydowanie za krótko. Widzowie wyrażali odczuwany niedosyt, skandując nazwę zespołu. Na pewno podobał się dowodzący kapelą Mister, potrafiący się popisać grą na gitarze trzymanej przy swojej łysej głowie. Warto też wspomnieć, że dwa miesiące przed festiwalem ogłoszono, że Chudego zastąpił Shadock - z pozytywnej reakcji publiczności można wywnioskować, że nowy wokalista się sprawdził.

Azarath, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu
Azarath, Wrocław 8.08.2021, fot. Krasnal Adamu

Wskutek problemów natury technicznej Azarath zaczął z dwudziestominutową obsuwą. W secie znalazły się m.in. utwory "Christscum", "Holy Possession", "Baptized in Sperm of the Antichrist", "At the Gates of Understanding", "Beyond the Gates of Burning Ghats" i "For Satan My Blood". Występ kwartetu potrwał bodaj czterdzieści minut. Był na tyle dobry, a może na tyle mało wyczerpujący, że część widzów domagała się bisu. Tymczasem organizatorzy weszli na scenę, oficjalnie zamknęli festiwal i na 2022 rok zapowiedzieli kolejną edycję. Nawet po tej przemowie widzowie skandowali jeszcze nazwę Azarath.

W porównaniu do pierwszej edycji festiwalu, druga wypadła ogólnie lepiej, a gorzej chyba tylko pod jednym względem, związanym z problemami z firmą zajmującą się toaletami. Poprawiła się m.in. organizacja, chociaż nadal nie była idealna - nie podobać się mogły obsuwy i niezapowiedziana zmiana kolejności występów. Można już również przyjąć, że frekwencja dopisała. Oczywiście teren nie był wypchany po brzegi, ale też nie raził pustką. Równocześnie obserwowałem niemałe zgromadzenie i mogłem się swobodnie rozłożyć na trawie albo leżaku. Samych namiotów widzowie postawili na oko czterdzieści.

Może do sukcesu - że tak to sobie pozwolę po bilansie końcowym nazwać - przyczynił się pandemiczny post. Trudno zaprzeczyć, że ludziom brakowało imprez z muzyką na żywo, a trzy dni po sześć występów mogły stanowić ucztę po głodówce. Sam podczas festiwalu stwierdziłem z nostalgią, że przypomina mi on koncerty sprzed lat. Nie mogę jednak zrzucać wszystkiego na tęsknotę i pominąć istotną zaletę: w programie nie było słabych punktów i żadna z kapel nie nawaliła. Jako najmocniejsze osobiście wskazałbym występy zespołów Doomas i FAM. Które w drugiej kolejności, wybrać jest mi już trudniej, ale prawdopodobnie Besatt, Deus Mortem, Hate, Nuclear Vomit, Innersphere i Crippling Madness. Obiektywnie przyznam, że wielu widzów mogłoby wymienić po prostu pewniaków, czyli też Traumę i Azarath.

Krótko podsumuję "Siekiera Fest 2021" dwoma słowami: dobra robota. Fani black i death metalu powinni być z tej edycji zadowoleni. Trzecia tymczasem zapowiada się obiecująco. Uważam, że szanse na to, że za kilka lat imprezę będzie można w środowisku metalowym uznać za ważną stałą pozycję na festiwalowej mapie Polski, są niemałe.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: "Siekiera Fest 2021", Wrocław 6-8.08.2021
Spike (gość, IP: 79.184.2.*), 2021-09-11 00:03:16 | odpowiedz | zgłoś
Ok. ale jak dla mnie, Siekiera to przede wszystkim, jest / był zespół rockowy z Puław, nie mający raczej nic wspólnego z ekstremalnym metalem, więc... skąd ta nazwa? bo nie wiem...
re: "Siekiera Fest 2021", Wrocław 6-8.08.2021
vincc (gość, IP: 37.247.220.*), 2021-09-13 09:57:47 | odpowiedz | zgłoś
Dla mnie Siekiera to jednak przyrząd ręczny do rozłupywania drewna, więc również nie rozumiem skąd ta nazwa.

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!