zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

relacja: Świetliki, Wrocław "Synagoga pod Białym Bocianem" 12.12.2013

16.01.2014  autor: Krasnal Adamu
wystąpili: Świetliki
miejsce, data: Wrocław, Synagoga pod Białym Bocianem, 12.12.2013

Informacja o koncercie Świetlików zainteresowała mnie z trzech przyczyn. Pierwsza to sam zespół, którego od kilku lat słucham i uważam, że na żywo sprawuje się świetnie. Druga to premierowy materiał i nowy skład, który widziałem już w akcji zaledwie dwa i pół tygodnia wcześniej i tak bardzo mi się spodobał, że miałem ochotę na więcej. Ostatnia to miejsce koncertu. Musiałem się na własne oczy, uszy i nos przekonać, jak Marcin Świetlicki będzie się zachowywał w synagodze. Czy wyrecytuje niecenzuralne teksty, jak np. "Nieprzysiadalność" czy "Odciski"? Czy będzie palił papierosy? Świetliki kojarzą mi się z kulturą, ale nie z byciem grzecznym. Nie wyobrażałem sobie, żeby nie miało dojść do wyraźnego kompromisu.

Choć w zapowiedzi koncertu na swoim profilu na Facebooku zespół wspominał o specjalnym udziale trupy karłów brzuchomówców z Tel Avivu, prof. Jana Hartmana i grupy holenderskich, transpłciowych wegan, a i samo miejsce sprawiło, że w pierwszej chwili przyszedł mi na myśl występ nietypowy, np. w ramach większej imprezy, w rzeczywistości był to zwykły przystanek na trasie promującej album pt. "Sromota". W Synagodze pod Białym Bocianem odbył się już niejeden koncert, a wydarzenia kulturalne organizował w niej m.in. Irek Grin, z którym kolega Świetlicki wielokrotnie w swej karierze literata współpracował. Od normy odbiegał więc wyraźnie tylko jeden element, kontrastujący z rockowym obliczem zespołu - miejsca siedzące, i to numerowane. Szczęściem jednak było się na któreś załapać, skoro już około miesiąc przed koncertem większość biletów była wykupiona.

Świetliki zaczęły występ od odegrania prawie w całości zawartości pierwszego krążka trzypłytowego albumu "Sromota". Na początek usłyszeliśmy więc przetykane obowiązkowo humorystycznymi wypowiedziami: kawałek tytułowy, "Alkohol" i "Cały w psie". "Majowe wojny" wokalista poprzedził wzmianką o recenzji nowego dzieła zespołu, w której krytyk zintepretował tekst utworu jako przemyślenia 52-latka. Rozbawiony Świetlicki poinformował nas, że wiersz ten napisał w młodości, jeszcze nawet przed powstaniem zespołu. Chociaż komiksy o Batmanie liczą sobie więcej lat, paradoksalnie "Gotham" można podejrzewać o bycie nową kompozycją. Wykonane zostało odrobinę inaczej, niż w wersji studyjnej, mianowicie wprowadzono cenzurę - odpowiedni fragment tekstu został zastąpiony wzmianką o erozji. Świetlicki wielkiej czystości jednak nie zachował - przyznał, że niestety nie może się powstrzymać, i zapalił papierosa.

Po "O." i najbardziej psychodelicznej kompozycji tego koncertu, pozwalającym wokaliście na parę minut zejść ze sceny i wrócić na sygnał Grzegorza Dyducha "Niebieskim słońcu", zespół przeszedł do drugiej płyty nowego albumu. "Papierosy" były pretekstem do kolejnego, tym razem uzasadnionego treścią utworu, "dymka", ale również do najzabawniejszej moim zdaniem wypowiedzi wieczoru, dotyczącej tematyki poruszanej przez Świetliki w tekstach. Zespół nieraz wywoływał u publiczności śmiech, ale uwagi Dyducha o cechującym Świetlickiego "dystansie do sportu", dzięki któremu mógłby podejść do tej dziedziny ze "świeżym spojrzeniem", były mistrzostwem ironii. Po "Pinokiu" basista znów mógł się popisać poczuciem humoru - podczas wykonanej w duecie przez Świetlickiego i gitarzystę Tomasza Radziszewskiego "Kapusty" stał za wokalistą i powtarzał każdy jego ruch.

Pan Marcin złożył nam życzenia z okazji nadchodzących świąt, po czym przypomniał, że zbliżają się również jego urodziny i spytał, czy mamy dla niego prezenty. Tak zaczął się kolejny set, złożony ze starszych utworów, częściowo wybieranych przez publiczność. Pierwsze w tym zestawie, odegrane jeszcze nie na życzenie, były "Łabądzie" z dodaną przez Radziszewskiego bliskowschodnią wokalizą. Zaraz potem uświadomiłem sobie, że chociaż przyjęcie do składu pianisty i altowiolistki odebrałem jako stworzenie sobie przez zespół nowych możliwości, to przecież w starszym materiale również było dla nich miejsce, np. dla instrumentu Zuzanny Iwańskiej w "Filandii". Ponowne użycie rekwizytu w postaci papierosa mnie natomiast już ani trochę nie zaskoczyło.

Wokalista popisywał się słabą pamięcią. Najpierw zapomniał o zamówionej przez swojego kolegę dedykacji dla pewnej Kamili. Jak zrozumiałem, to nie "Olifant", tylko któryś z wcześniejszych utworów miał zostać zagrany dla niej. Następnie przypomniał sobie, że miał spytać widzów, jakie kompozycje sobie życzą. Na prośbę o "Nieprzysiadalność" odpowiedział zdecydowanym "nie". Wyraźnie zaznaczył, że chodzi o słownictwo. Po "Listopadzie" usłyszeliśmy "Słonidarność" i "Chmurkę", które Świetlicki nazwał bisami. Koncert się jednak na tym nie skończył. Zespół wrócił jeszcze do "Sromoty" w postaci "Bałwana" i "Przedtem". Następnie wokalista wypalił ostatniego papierosa przy "79" i pożegnał się z nami utworem "Złe misie".

Że koncert był bardzo udany, to mnie akurat nie dziwi. Dodatkowym potwierdzeniem wysokiej formy obecnego wcielenia Świetlików jest zresztą obecność "Sromoty" w zestawieniach najlepszych polskich albumów 2013 roku. Przyczepić się mogę tylko do nagłośnienia, które dawało perkusji lekką przewagę nad pozostałymi instrumentami i wokalem, jednak kompozycje i przeplatająca się z nimi dowcipna konferansjerka wyrównały tę szkodę z nawiązką.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!