zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

relacja: Those Still Loyal European Tour 2006 (Bolt Thrower, Malevolent Creation, Nightrage i Necrophagist), Warszawa 9.01.2006

19.01.2006  autor: mjr
wystąpili: Bolt Thrower; Malevolent Creation; Nightrage; Necrophagist
miejsce, data: Warszawa, Proxima, 9.01.2006

Powolnym krokiem Polska zmierza do Europy. Przynajmniej jeśli chodzi o ofertę koncertową dla deathmetalowych maniaków. Z roku na rok wzrasta liczba koncertów, na których obecność jest po prostu obowiązkowa. Niewątpliwie jednym z najistotniejszych wydarzeń koncertowych początku 2006 roku w stolicy był występ weteranów z Bolt Thrower. A jako, że zawitali w nie byle jakim towarzystwie, tym bardziej miałem ochotę wybrać się do "Proximy".

Jako pierwsi wystąpili Niemcy z Necrophagist. Ekipa dowodzona przez rewelacyjnego gitarzystę Muhammeda Suicmeza ma w dorobku dwa awangardowe wydawnictwa - "Onset of Putrefaction" oraz "Epitaph". Kto zna dokonania zespołu ten wie, że są one wybuchową miksturą popisów technicznych z przemyślanymi aranżami, znamionującymi najwyższą klasę. O ile muzyka ta potrafi rzucić na kolana słuchacza podczas kolejnych przesłuchań płyt, o tyle na żywo nie wypada do końca przekonywująco. Aby móc skoncentrować się na dźwiękach muzyki Necrophagist potrzeba klarownego brzmienia. Takiego niestety zabrakło. Nie po raz pierwszy w "Proximie" spotkałem się z ignorancją nagłośnieniowców. Dlatego trudno zaliczyć show niemieckich wirtuozów do wyjątkowo udanych. Nie pomagało również wyjątkowo statyczne zachowanie muzyków na scenie, jak również ich nijaki image. Nie zmienia to faktu, ze Necrophagist jest moim zdaniem tworem wybitnym i żaden fan technicznego łojenia nie powinien przejść obok nich obojętnie.

Przyznam się szczerze, że cały występ Nightrage spędziłem rozmawiając ze znajomymi przy piwie. Nie jestem zwolennikiem wygładzonego, melodyjnego szwedzkiego grania. Jak zauważył po koncercie jeden z muzyków tego szwedzko-greckiego bandu, stylistyka, jaką prezentują, odbiega od pozostałych zespołów na tej trasie. Pomimo tego był zadowolony z przyjęcia przez publikę, więc mogę przypuszczać, że muzyka Nightrage w wersji "live" obroniła się bez większych problemów.

Kiedy nie tak dawno usłyszałem o powrocie synów marnotrawnych w szeregi Malevolent Creation nie kryłem zdziwienia. Brett Hoffmann i Jason Blachowicz dosyć mocno podpadli swego czasu liderowi Amerykanów Philowi Fascianie i wydawało się, że ich muzyczne drogi rozeszły się na dobre. Dodatkowo zespół zasilił John Rubin, oryginalny gitarzysta, pamiętający czasy "The Ten Commandments". W efekcie okazało się, że podczas trasy zabrakło jednak Blachowicza, nad którym nadal ciąży zakaz opuszczania terytorium Stanów Zjednoczonych. Amerykanie zaprezentowali dobry, żywiołowy show. Sceną zawładnął niepodzielnie Brett Hoffmann, którego entuzjazm i energia szybko udzieliły się fanom. Zespół zaprezentował przekrój swoich dokonań, choć mnie osobiście zabrakło większej ilości numerów z "The Will To Kill" (dostałem jedynie tytułowy). Nie zmienia to faktu, ze występ ekipy Phila Fasciany był bardzo udany. Humorystycznym epilogiem dnia okazała się też pogawędka z Hoffmannem, który był zdziwiony przymusową stratą owłosienia w przypadku pobytu w polskich zakładach karnych. Poza tym przywrócony do łask wokalista Malevolent Creation dumnie stwierdził, ze zamierza nagrać wokale na kolejny album, po czym zaczął rozglądać się za przedstawicielkami płci pięknej...

Bolt Thrower jest dla mnie swoistym fenomenem. Konsekwentnie serwuje albumy, oparte na dawno wypróbowanych wzorcach. Ale robi to z tak dużą klasą, że nigdy nie nudzi. Charakterystyczny wojenny walec z Birmingham wydał właśnie kolejną, znakomitą pozycję "Those Once Loyal", którą dodatkowo uświetnia powrót po blisko dziesięciu latach wokalisty Karla Willettsa. Koncert można uznać za bezsprzecznie znakomity. Zespół tryskał energią, widać było wielką radość grania, miarowy headbanging gitarzystów i najlepszej basistki w historii death metalu Jo Bench pogłębiał atmosferę swoistego transu. Oto numery, które zapamiętałem: "At First Light", "Entrenched", "Mercenary", "When Glory Beckons", "Anti-Tank", "World Eater", "Cenoptaph", "Those Once Loyal" oraz "IVth Crusade". Zabrakło niestety klasycznego "Warmaster", ale nie zmienia to faktu, że popis angielskich dinozaurów bez ryzyka możemy zaliczyć do najważniejszych wydarzeń koncertowych rozpoczynającego się dopiero roku. I chociaż znów nagłośnienie było dalekie od ideału, to moc charyzmy Gavina i spółki kategorycznie zniwelowała te niedociągnięcia.

Czas na krótkie podsumowanie wieczoru. Koncert uznaję za wyjątkowo udany - oby takich imprez było coraz więcej! Poza tym, po raz kolejny okazało się, że cena biletów może być ludzka, co zresztą przełożyło się na przyzwoitą frekwencję. Skoro odwiedził nas Bolt Thrower, to może następnym razem zawitają do Polski inni bohaterowie początku lat 90-tych: Dismember, Gorefest czy Benediction?

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!