BCC to głównie kunszt kompozytorski Bonamassy. Bez niego mogą sobie teraz szukać wiatru w polu. Widać już to było przy ostatnim albumie, gdzie Joe w małym stopniu zaznaczył swoją obecność i tym samym wyszedł kiepski album.

Kunszt kompozytorski? Nie myl bycia dobrym gitarzysta z byciem dobrym kompozytorem.

To zerknij na wkładki albumów tudzież poszperał w necie, celem sprawdzenia kto był głównym kompozytorem (dwóch pierwszych albumów, a wówczas zgodzisz się ze mną.

Oczywiście, że Huhges był głównym kompozytorem. Nawet na pierwszym albumie, nie wiem skąd masz inne informacje, zwłaszcza po sprawdzeniu książeczek.

Pozdrawiam

Zręby większości piosenek (melodie etc.) komponował Hughes, szczególnie na rewelacyjnej dwójce, ale też i przeciętnym Afterglow. Trudno krytykować gościa, że w ciągu tak krótkiego czasu nie jest w stanie przygotować aż tylu dobrych kompozycji, by zapełniły album (a co się stało na Afterglow właśnie). Nie wspominając już o tym, ile do tej pory ogólnie stworzył piosenek.
Zresztą, tak naprawdę za namową Kevina Shirleya (producenta) odstąpił na ostatni krążek BCC numery, które miały się znaleźć na jego solowej płycie. Ponadto Shirley musiał namawiać Hughesa, żeby pozwolił Bonamassie zaśpiewać z nim w "Cry Freedom". Podejrzewam, że jakby nie producent, w ogóle już nie dogadaliby się w sprawie trzeciego albumu. Wymowne też jest, że najlepszym na nim kawałkiem (w mojej opinii) jest "Crawl", czyli utwór, jaki pierwotnie miał się znaleźć na 2, ale Shirley zasugerował, żeby go zostawić na później.

BCC byli mocni jako kolektyw, naprawdę świetnie dograni muzycznie. Nie ma już co dochodzić, kto i jak się do tego przyczynił, bo moim zdaniem wszyscy po trochu. Po prostu - wielka szkoda, że tak dobry zespół z takim potencjałem musiał się rozpaść... ale z historii rocka wiemy, że to nie pierwszyzna :)

Bonamassa nie chciał grać koncertów i ponoć walił fochy przed nagrywaniem "Afterglow". Mam nadzieję, że Hughes, Sherinian i Bonham dobiorą sobie rozsądnego wioślarza i pod inną nazwą będą nadal grali świetną hard rockową muzykę.

co tam black country communion.. my chemical romance konczy dzialalnosc!!! chlip :p

Ej, "The Black Parade" to był naprawdę udany krążek, mówi to nie-fan :P

Bez sensu, powiedzmy, że ktos lubi te kawałki i nie usłyszy ich, bo jakiś Bonamassa ich nie pozwala grać nikomu...
Tym sposobem to Sabbath, Deep Purple, Metallica z powodu kaprysu jednego członka by kończyli działalność po paru latach

Bez sensu, to jest to co Ty piszesz. JB nie zgadza się na działalność grupy pod szyldem BCC, a nie na wykonywanie czy odtwarzanie muzyki, którą grupa stworzyła. Nie ma takiego prawa, które by zakazało pozostałym członkom grupy wykonywania tej muzyki na koncertach. Nie znam udziałów poszczególnych członków zespołu w tym projekcie, ale na pewno JB nie ma 50%, które by mu teoretycznie pozwalały na prawny zakaz działania BCC ( pewnie mało skuteczny, co pokazuje przykład choćby Pink Floyd) Po prostu, są kumplami i ustalili, że skoro JB rezygnuje, nie zgadzając się na wykorzystanie szyldu, to pozostali to szanują.