zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

wywiad: Immolation

25.02.2017  autorzy: Katarzyna "KTM" Bujas, Verghityax

Wykonawcy:  Ross Dolan - Immolation (wokal, gitara basowa), Robert Vigna - Immolation (gitara)

strona: 2 z 2

Immolation, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax
Immolation, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax

Trzy dekady w biznesie muzycznym to kawał czasu. Mamy jednak nadzieję, że nie zamierzacie jeszcze przechodzić na emeryturę. Jak wyglądały początki Immolation? Podobno wcześniej graliście w kapeli nazywającej się Rigor Mortis.

Ross Dolan: To Robert grał w Rigor Mortis. W skład wchodzili także Tom Wilkinson, jego brat Dave oraz Andrew Sakowicz. W 1988 roku Andrew odszedł z zespołu i chłopaki poprosili mnie, żebym go zastąpił. Wtedy też zdaliśmy sobie sprawę, że nowy materiał, który wyszedł spod ręki Roberta, jest zupełnie inny niż poprzednie dokonania Rigor Mortis. Postanowiliśmy więc zmienić nazwę. Zatem początkowo Immolation tworzyli muzycy Rigor Mortis bez Sakowicza, za to ze mną na pokładzie. Wkrótce potem Dave Wilkinson rzucił grę na bębnach i na jego miejsce zaangażowaliśmy Neala Bobacka. Z nim zarejestrowaliśmy nasze pierwsze demówki.

Zapewne słyszeliście to pytanie już setki razy, ale mimo to chcemy zapytać o genezę nazwy Immolation. Czy jest z tym związana jakaś historia?

Robert Vigna: Neal Boback wymyślił tę nazwę.

Ross Dolan: Nie tyle wymyślił, co zasłuchiwał się w starych utworach Death i wydawało mu się, że w pewnym momencie usłyszał słowo "immolation". Strasznie to sobie wkręcił.

Robert Vigna: Potem okazało się, że Chuck Schuldiner nie śpiewał o żadnym "immolation", ale my już zdążyliśmy je polubić i tak zostało.

Ross Dolan: To było jeszcze zanim nastała moda na te wszystkie nazwy kończące się na "tion" (śmiech).

Immolation ma za sobą niemal trzydziestoletnią historię. Co robicie, by po takim czasie nadal być w formie, zarówno wokalnej jak i instrumentalnej?

Robert Vigna: Kwestia zdrowej diety i aktywnego trybu życia (śmiech). Co do zespołu, to wcale tak dużo nie ćwiczę. Zdarza się, że przez kilka miesięcy nie biorę gitary do ręki, bo tyle mam pracy. Muzyce wychodzi to na dobre, ponieważ mogę za nią zatęsknić i znowu poczuć ten głód. Gdybym miał się zajmować wyłącznie graniem, to któregoś dnia pewnie by mi to zbrzydło.

Ross Dolan: Musimy czerpać z tego przyjemność, inaczej zamieniłoby się to w kolejny etat.

Immolation, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax
Immolation, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax

Korzystaliście kiedyś z pomocy nauczycieli gry?

Robert Vigna: Jako dzieciak wziąłem kilka lekcji, ale uczyłem się głównie na własną rękę, grając repertuar Metalliki, Slayera i tych wszystkich zespołów, które nas ukształtowały. Tak naprawdę poznajesz podstawy, skalę pięciotonową i tak dalej, a potem wywalasz tę wiedzę do kosza i zaczynasz wymyślać własne patenty. Obecnie, kiedy piszę nowe riffy i solówki, opieram się głównie na wyczuciu. Jeżeli dochodzę do wniosku, że coś mi odpowiada, to trzymam się tego. Zawsze bardziej interesowało mnie to, jakie emocje tworzę, niż przyglądanie się technicznym aspektom muzyki. Nie obchodzi mnie, czy moje numery będą szalenie skomplikowane, czy oparte na dwóch chwytach, dopóki osiągam zamierzony rezultat.

Czy pamiętacie swoje pierwsze instrumenty?

Ross Dolan: Jasne. Swoją pierwszą gitarę basową kupiłem za trzydzieści dolców od sąsiada. To był stary Fender w kolorze Sunburst. Potem przerzuciłem się na Ibaneza i już pozostałem wierny tej marce. Używam serii Soundgear ze względu na wymiary tych basów. Mają fajne, cienkie gryfy, co mi bardzo odpowiada, bo nie mam łap jak goryl (śmiech).

Robert Vigna: Ja sprawiłem sobie używaną podróbkę Stratocastera, jasnoniebieską z białą płytą ochronną. Gitara była w tak fatalnym stanie, że działała zaledwie przez kilka miesięcy i to pomimo wizyty u lutnika. Zostawiłem ją sobie na pamiątkę. Obecnie grywam na ESP.

Porozmawialiśmy o warstwie muzycznej, chcemy jeszcze poruszyć temat warstwy tekstowej. Od pewnego czasu zaczęliście się wypowiadać na tematy polityczne, a "Kingdom of Conspiracy" to wasz pierwszy koncept album. Skąd ten pomysł?

Ross Dolan: Dzisiejszy świat nie przestaje nas inspirować. Po 11 września wszystko uległo zmianie, nie tylko w naszym kraju, ale i na całym świecie. Od płyty "Unholy Cult" zaczęliśmy przemycać w tekstach treści natury politycznej. Oczywiście nie jesteśmy i nie chcemy być zespołem zaangażowanym politycznie. Sztuka polega na tym, aby wprowadzić gęstą, mroczną atmosferę i wypunktować to, co nam się nie podoba, jednocześnie nie wygłaszając manifestów. "Kingdom of Conspiracy" stał się koncept albumem przez przypadek, nie planowaliśmy tego. Tak się po prostu złożyło, że wszystkie teksty oscylowały wokół jednego tematu.

Wierzycie w teorie spiskowe?

Ross Dolan: Sam termin "teorii spiskowej" został wymyślony przez rząd, żeby ludzie nie traktowali tego poważnie, a co za tym idzie, zniechęcili się do samodzielnego myślenia. A spiski istnieją. W wiadomościach co chwilę trąbią o tym, że ktoś trafił do pudła za spiskowanie przeciwko temu czy owemu. Ogólnie rzecz biorąc rząd ma za duże uprawnienia i zbyt daleko ingeruje w nasze życie osobiste. Nie ma sensu strzępić języka, sami doskonale wiecie, co się dzieje w naszym kraju i w Europie. Podczas ostatniej trasy rozmawiałem z ludźmi rozmaitych narodowości i wszyscy byli jednomyślni w tej kwestii. Świat zdecydowanie zmierza w bardzo złym kierunku.

Robert Vigna: Na szczęście ludzie stają się coraz bardziej świadomi i nie dają sobie mydlić oczu.

Ross Dolan: Kiedy wypuściliśmy "Kingdom of Conspiracy", spotkaliśmy się z bardzo pozytywnymi reakcjami. Wielu fanów gratulowało nam, że poruszyliśmy ten temat. Wszystko jest w tekstach, trzeba tylko czytać między wierszami.

Powiedziałeś, że świat zmierza w bardzo złym kierunku i trudno nie przyznać ci racji. Wystarczy choćby wspomnieć to, co ostatnio przydarzyło się Eagles of Death Metal w Paryżu. Czy słysząc o takich rzeczach, nie macie obaw, żeby ruszyć w trasę?

Ross Dolan: Nie da się żyć chowając głowę w piasek.

Robert Vigna: Trzeba iść naprzód. W przeciwnym razie ludzie tacy jak terroryści z Paryża wygrają.

Ross Dolan: Otóż to. Ryzyko podejmujesz każdego dnia swojego życia, nawet wsiadając do samochodu czy jedząc w barze szybkiej obsługi.

Robert Vigna: Możesz wyjść z domu i zostać potrąconym przez pieprzony autobus.

Immolation, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax
Immolation, Katowice 20.05.2016, fot. Verghityax

A propos tras koncertowych, swoje ostatnie tournee zagraliście z Mardukiem. Występowaliście z nimi wielokrotnie. Pamiętacie jak się poznaliście?

Ross Dolan: To było w 1996 roku, graliśmy europejską trasę z Cannibal Corpse, a Marduk dołączył na kilka sztuk. Mieli wtedy zupełnie inny skład, z Legionem na wokalu, a Peter Tagtgren z Hypocrisy pełnił rolę gitarzysty koncertowego. Zrobili na nas bardzo dobre wrażenie. Od tamtego momentu byliśmy z nimi w trasie czterokrotnie. To niezłe połączenie, bo w swojej twórczości często dotykamy podobnych tematów, tylko z nieco innej perspektywy. Pomijając "Kingdom of Conspiracy", sporo naszych tekstów odnosi się do historii, której Morgan jest wielkim pasjonatem, ze wskazaniem na II wojnę światową. Echa tej wojny można u nas odnaleźć na EP-ce "Providence".

Marduk to chyba nie jedyny zespół, z którym dobrze wam się układa. W internecie znaleźliśmy informację, że swego czasu graliście na żywo z grupą o nazwie Karyn Crisis' Gospel of the Witches. Moglibyście o tym opowiedzieć?

Ross Dolan: Karyn śpiewała kiedyś w zespole Crisis, który wówczas, podobnie jak my, nagrywał pod banderą Metal Blade Records. Była jedną z pierwszych wokalistek w ekstremalnym metalu - nie jakaś tam pozerka, tylko dziewczyna w pełni zaangażowana w scenę. Jakieś trzy lata temu odezwała się do mnie z informacją, że zakłada nowy zespół ze swoim mężem, Davidem Tiso. Zapytała, czy nie zarejestrowałbym wokali w paru numerach. Przesłuchałem ten materiał i od razu zakochałem się w brzmieniu - było bardzo ciężkie i mroczne, ale w zupełnie innym stylu niż Immolation. I całe szczęście! Nie chciałbym śpiewać w kolejnym ekstremalnym zespole metalowym. Wystarczy, że robię to u siebie już niemal trzydzieści lat (śmiech). Po sesji nagraniowej Karyn zwróciła się do nas z prośbą, abyśmy gościnnie zagrali z nimi koncert i tak też się stało.

Robert Vigna: Stanęło na tym, że zagraliśmy z nimi kilka sztuk i bardzo nam się spodobało. Nadal jesteśmy zaangażowani w ten projekt, ponieważ obaj z Rossem cenimy doommetalowe brzmienia. Współpraca jest o tyle komfortowa, że Karyn i Davide nie oczekują od nas żadnego wkładu w pisanie materiału. Oni wszystko przygotowują, my tylko uczymy się utworów i dobrze się przy tym bawimy. Przy naszym napiętym grafiku jest to wyjście najlepsze z możliwych.

Pytanie hipotetyczne. Zakładając, że mielibyście w grafiku czas na własny projekt poboczny, co by to było?

Robert Vigna: Ciężko powiedzieć, bo słuchamy bardzo różnorodnej muzyki.

Ross Dolan: Ja potrafię się odnaleźć w większości gatunków muzycznych. Lubię nie tylko ekstremalny metal, ale również klasycznego rocka oraz klimatyczne rzeczy w stylu Bohren & der Club of Gore. W dużym skrócie, słucham wszystkiego, co mi wpadnie w ucho.

Ok, dzięki wielkie za rozmowę.

2
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu