zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 18 kwietnia 2024

wywiad: Thy Disease

4.10.2006  autor: m00n

Wykonawca:  Psycho - Thy Disease (wokal)

Lada dzień krakowska formacja Thy Disease rusza w towarzystwie rodzimych Sceptic i Virgin Snatch oraz białoruskiej grupy Rasta na trasę pod nazwą "Rat Race Tour 2006". Będą to koncerty promujące najnowszy album grupy zatytułowany "Rat Age (Sworn Kinds Final Verses)". Ta właśnie płyta, jak również zbliżająca się trasa stała się przyczynkiem do rozmowy z wokalistą Thy Disease, Psycho, o tymże wydawnictwie. Zapraszam

strona: 1 z 1

Rockmetal.pl: Cześć Psycho! Zacznijmy od istotniejszych rzczy, które wydarzyły się w Thy Disease od czasów wydania ostatniej płyty "Neurotic World Of Guilt". Między innymi zmieniliście wydawcę. Powiedz mi, jak oceniacie współpracę z Metal Mind Productions? Wiem, że kontrakt wygasł, ale było aż tak marnie, że go nie przedłużaliście? A co zaważyło na wyborze Empire Records?

Psycho: Witaj! Muszę przyznać, że z perspektywy czasu wcale nie oceniamy współpracy z MMP negatywnie. Wydaliśmy dla nich trzy płyty, DVD, zagraliśmy na Metalmanii... Był to całkiem niezły start jak dla młodego zespołu. Oczywiście można było zrobić jeszcze więcej, ale bądźmy realistami - dla wytwórni z Katowic byliśmy tylko jednym z wydawanych przez nich zespołów, a nie priorytetem. Dlatego nie możemy mieć teraz do nikogo pretensji. Jeżeli chodzi o nasz wybór Empire Records jako nowej wytworni dla Thy Disease, to po prostu chcieliśmy spróbować czegoś nowego. Zespół taki jak nasz, ma przecież ograniczone pole manewru w tym zakresie. Najważniejsze było dla nas to, że Imperium kieruje swoją ofertę wydawniczą przede wszystkim do fanów bardziej ekstremalnych odmian metalu. Uważam zatem, że znaleźliśmy się na właściwym miejscu.

Druga rzecz to roszady w składzie, chociażby nowy bębniarz, ale przede wszystkim z sekstetu staliście się teraz kwartetem. Jakie były przyczyny tych zmian personalnych? Kogo obecnie znajdziemy w składzie Thy Disease, bo zgubiłem się w tych roszadach?

Od zawsze trzon naszego zespołu tworzyłem ja, Yanuary i Cube. My także jesteśmy odpowiedzialni za muzykę i teksty Thy Disease. Rola pozostałych muzyków ograniczała się do odgrywania kawałków na koncertach, stąd nie uważam roszad personalnych za szczególnie dotkliwe dla Thy Disease. Obecny line-up tworzy nasza trójka, oraz bębniarz Cloud. Nie mamy stałego basisty, na płytach obsługuje ten instrument Yanuary, a na koncertach wspiera nas Waran z Crionics. Uważam taką sytuację za bardzo komfortowa dla zespołu, a obecny skład za najlepszy w naszej dotychczasowej historii.

A jak dajecie sobie radę we czterech na koncertach?

Obawialiśmy się nieco, że gra na jedna gitarę mogłaby wpłynąć niekorzystnie na nasze występy, ale ostatecznie okazało się to błogosławieństwem. Dużą rolę w naszej muzyce odgrywają klawisze, pełniące często rolę wypełnienia. Gra z jedną tylko gitarą chroni nas od zbytniego chaosu na scenie i powoduje, że brzmimy czytelniej. Jeżeli chodzi o bas, to tak jak mówiłem, pomaga nam nasz przyjaciel Waran, a współpraca z nim przebiega bez żadnych tarć.

Mam wrażenie, że nowy skład nieco zmienił styl pracy w zespole. Dotychczas warstwę muzyczną przygotowywał Yanuary i Cube, a obecnie, jeśli wkładka do płyty nie kłamie, wygląda, że utwory na "Rat Age" to także wkład pozostałych członków Thy Disease. Mylę się? Jeśli nie, to czym różni się obecny tryb pracy od wcześniejszego?

Specjalnie musiałem zerknąć na wkładkę płyty... Za muzykę na "Rat Age" nadal odpowiedzialni byli Yanuary i Cube. Cloud zaaranżował bębny. Ja również miałem pewne sugestie, więc chcieliśmy, żeby fakt ten został odnotowany. Szczerze jednak powiedziawszy to duet Yanuary i Cube stworzył około 95% dźwięków na ostatniej płycie Thy Disease. Skoro robią oni to dobrze, nie widzę sensu żeby wchodzić im w paradę. Podczas procesu nagrywania i komponowania numerów ważna jest płynność i łatwość pracy. Nasi kompozytorzy nagrali ze sobą już kilka płyt, więc ingerencja innych muzyków mogłaby tylko wprowadzić niepotrzebne zamieszanie. Podobnie, nikt nie przeszkadza mi podczas pisania tekstów. Doświadczenie nauczyło mnie, że demokracja w zespole nie zawsze się sprawdza i potwierdza to przykład wielu bardziej od nas znanych bandów.

Przejdźmy do wspomnianej nowej płyty zatytułowanej "Rat Age (Sworn Kinds Final Verses)". Jej nagrywanie to dla was nowego doświadczenie, ponieważ zdecydowaliście się na zmianę studia, wybierając tym razem olkuskie ZED Studio. Co zdecydowało, że właśnie w tym miejscu zarejestrowaliście ostatni materiał?

Zdecydowaliśmy się na wybór studia ZED głównie ze względu na osobę Tomka Zalewskiego. Poznaliśmy się podczas kilku koncertów, na których pełnił on funkcję akustyka. Poza tym mieliśmy okazję słyszeć kilka jego produkcji i dlatego zdobył on nasze zaufanie. Nie bez znaczenia był również fakt, ze Olkusz leży niedaleko Krakowa i nie musieliśmy taszczyć się do studia na drugi koniec Polski. Najważniejsze jest to, że efekt końcowy, jaki uzyskaliśmy w zupełności nas zadowolił.

A czy sama sesja w ZED, sam proces nagrywania był jakoś szczególnie inny od poprzednich?

W porównaniu do poprzednich sesji, proces nagrywania "Rat Age" był dosyć rozciągnięty w czasie. Z jednej strony było to nieco frustrujące, ale z drugiej mieliśmy możliwość dopracowania utworów oraz dźwięku. Mieliśmy okazję kilkakrotnie spojrzeć retrospektywnie na nasza muzykę, co nie miało miejsca na naszych poprzednich płytach. Myślę, że taki dystans jest czasem potrzebny.

Za "Rat Age" kryje się pewien koncept. Czy jako autor tekstów mógłbyś rozwinąć ten wątek?

Historia "Rat Age" to nowelka w stylu s-f, political fiction. Jej akcja rozpoczyna się w nieodległej nam przyszłości. Mimo to moja inspiracją była obecna sytuacja polityczna na świecie. Nie chcę tu streszczać całego konceptu, ponieważ najważniejszy jest dla mnie ukryty przekaz, drugie dno i uważam, że każdy powinien znaleźć swoją interpretację. Poza tym "Rat Age" ma otwarte zakończenie. Przyszłość zależy od nas samych. Od tego, czy będziemy zdolni do samokrytyki i opamiętania. Brak definitywnego zakończenia sugeruje też, że pozostała jeszcze nadzieja dla naszego szczurzego rodzaju.

Jak narodził się pomysł na taką właśnie tematykę?

Lubię obserwować i analizować rzeczywistość. Muszę przyznać, że to co dzieje się obecnie na świecie nie budzi mojego optymizmu. Nie chodzi mi tylko o wojny, ale również o ogólną kondycję ludzkości. Nie chciałem jednak pisać czegoś bazującego na bieżących wydarzeniach. Historia, której akcja toczy się w przyszłości była dla mnie większym wyzwaniem. Pozwoliła mi ona puścić wodze fantazji. Uznaliśmy, że warto zainteresować słuchaczy jeszcze czymś innym niż samą muzyką. Uważam również, że koncept "Rat Age" dobrze współgra z cybernetycznymi dźwiękami, jakie tworzy obecnie Thy Disease.

A co skłoniło was do stworzenia koncept-albumu? Myśleliście już wcześniej o czymś takim?

Nie wiem, czy sam zdecydowałbym się na napisanie koncept albumu, jednak bardzo zależało na tym Yanuaremu. On zawsze chce urozmaicać naszą twórczość i czynić ją ciekawszą dla odbiorcy. Już na poprzedniej płycie trzy ostatnie kawałki łączą się w koncept "Neurotic World Of Guilt". Tym razem wszystkie teksty tworzą całość. Kto wie co wymyślimy na nowy album Thy Disease?

Okładka do "Rat Age" to robota Jacka Wiśniewskiego, nadwornego grafika Empire Records, i autora obrazków do waszych wcześniejszych płyt, Michała Czekaja. Czy mieliście jakiś wpływ w trakcie jej powstawania na jej ostateczny wizerunek czy może po prostu dostaliście kilka propozycji do wyboru?

Jeżeli chodzi o okładkę, to dostaliśmy kilka propozycji po uprzednim przedstawieniu Jackowi koncepcji płyty. Zależało nam również na wymyślonym przez nas układzie graficznym płyty i w tym zakresie byliśmy w bliskim kontakcie z grafikiem. Niektórzy oskarżają jego prace o wtórność, ale uważam, że nam udało się osiągnąć coś charakterystycznego i ciekawego.

Od wydania płyty już troche minęło, czy macie takie przemyślenia, że zmienilibyście coś, gdybyście mogli ją nagrać raz jeszcze?

Pewnie gdybyśmy zaczęli analizować kawałek po kawałku może wprowadzilibyśmy pewne zmiany, ale nie oznacza to, że jesteśmy z czegoś niezadowoleni. Tak jak zauważyłeś, od sesji nagraniowej minęło juz trochę czasu, a nasze inspiracje są juz nieco inne niż rok temu. Każda płyta Thy Disease powstaje w dużym stopniu spontanicznie i odzwierciedla nasz nastrój w momencie jej powstawania i nie sadzę, że kiedykolwiek zdarzy nam się nagrać dwie takie same płyty.

W czasie ostatniej sesji nagraniowej bawiliście się z coverem Edge Of Sanity "Crimson", który raczej do krótkich nie należy. Co stało się lub stanie się z tym numerem?

W przypadku coveru "Crimson" dokonaliśmy podobnego zabiegu jak podczas przerabiania soundtracku z "Ostatniego Mohikanina". Wybraliśmy kilka motywów i zaaranżowaliśmy je ponownie. Uznaliśmy jednak, że ostatecznie ten numer nie pasowałby do koncepcji "Rat Age". Planujemy, że Crimson znajdzie się na naszej nowej stronie internetowej, ale zajmiemy się tym pewnie po zakończeniu trasy koncertowej.

A propos coverów, swego czasu wywołaliście małe zamieszanie coverem Madonny "Frozen", który w jakimś stopniu napiętnował was, choć to zależy, z której strony patrzeć. Czy to utwór odbija się jeszcze dla was czkawką, czy ludzie już sobie darowali?

Ja już w zasadzie zapomniałem o "Frozen", ponieważ kawałek ten ma się nijak do bieżącego oblicza Thy Disease. Naszym celem, kiedy go nagrywaliśmy, było zrobienie zamieszania wokół zespołu, a nie można zapominać, że byliśmy wówczas na etapie demówki. Chodziło też o prowokację, żeby zobaczyć reakcje ludzi, no i oczywiście o dobra zabawę. Musze przyznać, że dzięki "Frozen" zdobyliśmy pewien rozgłos nawet pośród ludzi, którzy nie są fanami metalu. Zaskakujące było dla mnie, że nawet na Ukrainie, gdzie pierwsza płyta nie była dystrybuowana, fani domagali się, żebyśmy zagrali cover Madonny. Dlatego uważam, że nie powinniśmy się go wypierać i zdradzę, że specjalnie na "Rat Race Tour" przygotowaliśmy coś specjalnego..

Wasz dorobek to cztery duże płyty i DVD, jak na kilka lat istnienia to naprawdę sporo. Jak podsumowałbyś dotyczasową działalność? Jesteś zadowolony z tego, jak toczą się losy Thy Disease?

Na początku nasza kariera toczyła się dosyć szybko i spektakularnie. Nasz dorobek jest faktycznie całkiem bogaty. Z drugiej strony nie udało nam się do tej pory podpisać kontraktu z zagraniczną wytwórnią, a promocja naszych płyt mogłaby być niejednokrotnie lepsza. Dlatego powołaliśmy w tym roku do życia agencję Creative Music i postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Jestem optymistami, jeżeli chodzi o przyszłość Thy Disease.

Jeśli się nie mylę, od paru lat patrzysz na Polskę z innej perspektywy, bo wyjechałeś za granicę. Jakie względy tobą powodowały? Jak postrzegasz nasz kraj przez pryzmat mieszkania poza jego granicami?

Początkowo, kiedy porównywałem realia życia w Polsce do tego, co zastałem zagranicą, byłem bardzo krytyczny wobec naszego kraju. I nie chodzi mi tylko o aspekt materialny, ale również o mentalność ludzi. Podobnie jak wielu naszych rodaków poczułem jakbym wyrwał się z jakiegoś obłędnego koła absurdu. Niechętnie przeglądam nawet internetowe wiadomości z ojczyzny. Ostatnio jednak udało mi się nabrać do tego dystansu. Zauważyłem też pewne pozytywne zmiany - przynajmniej w Krakowie, który muszę przyznać, że jest unikalny i wyjątkowy na skalę światową. Uważam, że zmiany na lepsze nadejdą. Przyjdzie nam jednak na nie jeszcze trochę poczekać.

Kończąc zapytam o najbliższe plany. Przed wami duża trasa po Polsce promująca ostatni album. Zapowiedz pokrótce to wydarzenie.

Trasa "Rat Race Tour 2006" startuje juz za kilka dni. Przyznam, że już nie możemy się doczekać, zwłaszcza że jest to pierwsze tego typu wydarzenie w historii Thy Disease. Obiecuję, że nie rozczarujemy i gorąco wszystkich zapraszam na koncerty. Będziemy pić (z umiarem oczywiście), dobrze się bawić i przede wszystkim słuchać muzyki!

Dzięki!

Ja również dziękuje za wywiad. Do zobaczenia na koncertach. 666!

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Czy Twój komputer jest szybki?