zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 9 października 2024

wywiad: Type O Negative

24.08.2003  autorzy: m00n, Mortycja

Wykonawca:  Johnny Kelly - Type O Negative (instrumenty perkusyjne)

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Cześć Johnny! Dobrze się bawisz w Polsce?

Johnny Kelly: Taaa... Cieszę się, że po paru miesiącach jestem tu ponownie. Wcześniej grałem tu niedawno z Danzig.

Racja, no to witamy ponownie. Mieliście dość długą przerwę od czasu nagrania waszego ostatniego albumu studyjnego. Dlaczego?

Prawdę powiedziawszy częściowo to wina naszego lenistwa, sposobu pracy. Mieliśmy parę kawałków, potem pojawiły się problemy z pomysłami, rozumiesz taki martwy okres, kiedy się nic nie dzieje. W międzyczasie od "World Coming Down" byliśmy w trasie promującej tę płytę, zahaczyliśmy między innymi o Europę, wydaliśmy DVD... To wszystko, włączając promocję zajęło nam to trochę czasu. A potem wróciliśmy do domu i zaczęliśmy myśleć o nowej płycie.

Nie chodziło więc o wzajemne zmęczenie członków zespołu?

Hehe, nie, nie! Zawsze w jakimś stopniu musisz brać pod uwagę, że jako zespół możemy być sobą zmęczeni...

Pytam, bo w jednym z wywiadów Peter stwierdził, że jedynym bodźcem do ukończenia tej płyty było wasze poczucie obowiązku, że nie chcieliście pozostawiać po sobie czegoś niedokończonego...

A to coś nowego! Nie wierzę ci!

Serio, to rewelacje z brytyjskiej prasy. Hmmm.. Jestem pewien, że dzień, w którym Peter udzielał tego wywiadu, nie był jego najlepszym dniem. (śmiech)

Więc to bluźniercze plotki, że zmierzacie ku rozpadowi?

Oczywiście, że tak. Zespół gra i będzie grał nadal.

Myślę, że nie tylko ja mam taka nadzieję...

Nadal będziemy ciągnąć ToN, w tej chwili może nie jesteśmy w stanie konkretnie określić ile, jako zespół, płyt nagramy czy ile lat jeszcze pogramy itp. Na razie mamy sporo pracy, rozglądamy się za nowymi opcjami rozwoju, możliwościami podpisania nowego kontraktu płytowego, gdyż właśnie rozstajemy się z naszą dotychczasową wytwórnią płytową.

Jesteście zadowoleni z takiego obrotu sprawy?

Trudno powiedzieć, to kwestia pewnego poziomu komfortu organizacyjnego: z jednej strony nie wiesz, kiedy i gdzie będziesz miał zagrać - co jest trochę popieprzone - a z drugiej strony jest to bardzo wygodna sytuacja - masz wolna rękę - nikt Ci nie stoi nad głową, możesz grać co, gdzie i kiedy chcesz. Nigdy nic nie wiadomo, może uda nam się podpisać lepszy kontrakt płytowy...

A nie myśleliście nigdy o wydawaniu płyt przez sam zespół, przez samych siebie?

Słuchaj, my nie potrafimy nawet zadecydować jakiego koloru powinna być koszulka zespołu, a co dopiero wydawanie płyt!... Każdy ma jakiś tam pomysł na to, co jak powinno wyglądać, działać... Ale trudno nam się zebrać do kupy z tym wszystkim... Zawsze tak było z ToN. Jesteśmy różni i każdy z nas wnosi do zespołu coś innego. Jakoś to miejmy nadzieję wszystko razem działa...

Dlaczego zmieniliście wcześniejszy tytuł nowej płyty, "The Dream Is Dead", na "Life Is Killing Me"?

Peterowi nie podobało się, że mógłby on być odbierany jako aluzja do rozwiązania naszej współpracy z Roadrunner Records, albo że to niby koniec zespołu. Doszliśmy do wniosku, że "Life Is Killing Me" jest bardzo sarkastyczne... Po prostu, nie chcieliśmy, by tytuł nowej płyty jakoś głupio się kojarzył.

Słuchając waszego nowego albumu odnoszę wrażenie, że jest ona muzycznym odniesieniem do tego, co robiliście wcześniej. Zgodzisz się ze mną?

Tak, bo rzeczywiście nie poszliśmy w kierunku odkrywania jakichś nowych muzycznych terytoriów - wszystko oparliśmy na kombinacji naszego dotychczasowego doświadczenia, błędów, które popełnialiśmy w przeszłości...

Niektóre z branżowych pism oskarżyły was w związku z tym o wtórność, autoplagiat... Jaki macie stosunek do tego rodzaju opinii?

Autoplagiat? Myślę, że część tego jest prawdą, chociaż nie mogę się zgodzić z tym całkowicie. Rozumiesz, jako ToN mamy swoje wypracowane brzmienie i jest to tylko kolejny przykład na to, co jest istotą tego zespołu.

Czy i tym razem planujecie wydać remiksy utworów z nowej płyty?

Nigdy więcej! Przenigdy!

(śmiech) A możesz zdradzić, kto was skontaktował z Charlie Clouserem? [Charlie Clouser maczał place w produkcjach Nine Inch Nails - red.]

Ktoś z naszego managementu wyszedł z propozycją takiego projektu. Mnie osobiście ten pomysł nie przypadł do gustu. Po prostu uważam, że ToN nie jest zespołem, którego utwory nadają się na remiksy. Wydaje mi się, że jako zespół wypracowaliśmy sobie jakieś brzmienie, jakąś osobowość i nasze utwory zawsze będą brzmiały jak utwory ToN. Cokolwiek by to było... Nie staramy się by brzmieć jak The Beatles, The Cure czy Celtic Frost...

(śmiech) Tak, zdecydowanie nie brzmicie jak The Cure... (śmiech)

No cóż, nasze brzmienie jest wynikiem iluś tam lat wspólnego grania. Dobrze mieć łatwo rozpoznawalną osobowość muzyczną... Taką, która pozwala na to, by od razu, po paru taktach utworu powiedzieć: "O! taaak, to Type O Negative!". Uważam, że "Life Is Killing Me" jest najlepszą płytą, jaką mogliśmy nagrać w czasie, kiedy nad nią pracowaliśmy - mogło być zdecydowanie gorzej albo i lepiej... Myślę, że pozostali członkowie zespołu podzielają moje zdanie...

Wydajecie się być zadowolonymi z rezultatów...

Tak, płyta ma dobre recenzje. Cieszę się, że jak na zespół grający...

...ile lat?

...15, a może 14 lat nadal wzbudzamy zainteresowanie swoją muzyką. Nadal znajdują się ludzie, którzy chcą przychodzić na nasze koncerty, kupować nasze płyty i jeszcze mają tak entuzjastyczne nastawienie do wszystkiego, co robimy.

Na nowym albumie znajduje się utwór "Angry Inch". Skąd pomysł na cover kompozycji z musicalu?

Peter oglądał pewnego dnia musical, utwór mu się spodobał. Powiedział: "Chce mieć tego cover!". I tyle. Próbowaliśmy kilka innych kawałków, ale zawsze coś tam nie pasowało... Gdy spróbowaliśmy "Angry Inch", zabrzmiało to w miarę porządnie. Duże znaczenie ma tu tekst tego utworu. Gdy Peter to śpiewa, brzmi to po prostu genialnie! (śmiech) To zajebisty żart, Peter śpiewający ten kawałek. (śmiech) Jesteśmy wielkimi fanami tego musicalu - widziałem sztukę, a film mam nawet na DVD...

Żarty trzymają się was chyba non stop?

Taaa, hehe, jesteśmy fanami!

No dobra, a jak się czujecie jako jedna z dwóch pozostałych, po śmierci Barry'ego White'a...

O mój Boże, to zajebiście smutne...

...jako jedna z dwóch pozostałych ikon muzycznych, która sprawia, że na koncertach panienki sikają w majtki z wrażenia?

A! Mam cię! Nie, nie, nie! To chore. (śmiech) Nie możesz porównywać Petera do Barry'ego White'a! Nie! (śmiech) Ok?

Taa... Peter jest chyba trochę lepiej zbudowany. (śmiech)

Wiesz co, wczoraj, gdy zobaczyłem w telewizji informację o tym, że Barry White nie żyje, odwróciłem się do Kenny'ego i powiedziałem: "Kenny, zdajesz sobie sprawę z tego, ile dzieci przez tę śmierć nie ujrzy świata?". Barry był jedyny w swoim rodzaju - mógł zakręcić każdą laskę na Ziemi, ehhhh...

Zdaje się, że dzielicie ze społecznością lesbijską nie tylko zamiłowanie do kobiet... Zdradź, co to do cholery jest ten Bensonhoist Lesbian Choir?

Aaa... To nasze znajome, które zapraszamy do studia, gdy tylko potrzebujemy nagrać jakieś jęki, piski i chrumczenie do utworu...

Ej, mogłabym też kiedyś wpaść popiszczeć?

Spoko, jak tylko będziesz w okolicy studia, to nie ma sprawy (śmiech).

Słyszałam, że Bensonhoist to dzielnica głównie zamieszkana przez Polaków i Włochów...

W tej chwili mieszka tam więcej Polaków i Rosjan. Kiedyś to była dzielnica Włochów. Pamiętasz "Gorączkę sobotniej nocy" i Johna Travoltę? To jest właśnie ten klimat, to jest właśnie Bensonhoist! Dużo Polaków mieszka na Green Poincie, nie mówią tam po angielsku. (śmiech)

Byłeś w Polsce już tyle razy, powinieneś był nauczyć się czegoś po polsku.

Eeee... Jestem pieprzonym ignorantem, co za obciach, nie? Skoro wszyscy mówią po angielsku, żyjesz w Stanach, to po co ci drugi język? No chyba, że hiszpański...Muszę przyznać, że kiepsko mi szło z drugim językiem w szkole... Wymagali od nas zupełnego minimum hiszpańskiego... Do tej pory nie mogę się nadziwić, jak udało mi się skończyć szkołę.

Hablais Espagnol? [Mówisz po hiszpańsku? - red.]

No! No comprendo nunca! (śmiech) [Nie, nic nie rozumiem! - red.]. Wydaje mi się, że skończyłem tę szkołę tylko dlatego, że chcieli się mnie już bardzo pozbyć. (śmiech)

Kto w takim razie, z braku Bensonhoist Choir, będzie dziś podczas koncertu odtwarzał romantyczne, chwytliwe jęki?

Że jak? Znaczy, kto będzie dziś udawał dziewczynę?

Uhummm...

Aa, wszystkie jęki mamy zsamplowane, a dziewczyny w "Christian Woman"... to wszystko Peter.

Hmmm... Interesujące, nie przypuszczałam, że Peter to kobieta...

Możliwe?

(śmiech) Tak?

No cóż, zdjęcia do "Playgirl", jak sądzę, pokazują zgoła coś innego.

Hmm, nie widziałam tych sławnych zdjęć!

Jak to nie widziałaś? Każdy widział i każdy twierdzi, że ich nie oglądał! (śmiech) Są przecież w Internecie!

Nie, nie, nie. (śmiech) Nie ma. A jak znasz, to podaj linka. (śmiech)

Były na mojej stronie i widziałem je też wcześniej na różnych stronach fanek.

Eeee? Śledzisz ich dystrybucje, co? (śmiech)

Naturalnie, że tak. (śmiech)

Cieszycie się, że wasza strona WWW budzi tak duże zainteresowanie wśród waszych fanów?

Absolutnie tak!

Macie coś przeciwko używaniu materiałów z waszej oficjalnej strony na stronach waszych słuchaczy?

Jedyna rzecz, jakiej byśmy oczekiwali od osoby używającej naszych materiałów, to podanie źródła, z którego te materiały zostały zaczerpnięte.

Nowy wygląd waszej strony robi wrażenie. Chyba jesteście mocno zaangażowani w działanie waszego serwisu internetowego. Powiedz, czy ktoś z zespołu szczególnie wciągnął się w prace przy nim?

Za naszą stronę WWW odpowiedzialny jest Steve, który jest naszym webmasterem. Steve jest naszym przyjacielem, wszystko na tej stronie robi z własnej inicjatywy, za darmo - daliśmy mu wolną rękę... Ja staram się zajmować stroną merytoryczna - rozumiesz, mnie jakoś nie kręcą te wszystkie wypasione strony we Flashu itp. Na pewno fajnie taką mieć, ale większość ludzi nie ma stałego łącza o dużej przepustowości, tak by w pełni cieszyć się z efektów we Flashu. Większość użytkowników jest po prostu sfrustrowana faktem, że muszą korzystać ze słabego łącza telefonicznego... Wolałbym, żeby nasza strona była dostępna dla jak największej liczby fanów, tak żeby w każdej chwili mieli dostęp do informacji na nasz temat... Natomiast za zmianą designu stoi niejaki Sammon, chyba z północnego Londynu - koleś z Wysp Brytyjskich. Wiesz, różni ludzie ciągle nam powtarzali, że powinniśmy zmienić to i tamto, uzupełnić tu i tam... Więc my wyszliśmy z propozycją: "Macie coś lepszego, to dajcie to. Jeśli będzie spoko, to my tego użyjemy, z zachowaniem wszystkich praw przysługujących autorowi". No i dostaliśmy może dwie propozycje. Po tym pomyśleliśmy sobie: "Co jest do cholery?". Zdaje się, że niektórzy umieją tylko narzekać i na tym kończy się ich aktywność. Daje się im jakąś szansę na pokazanie się, na to żeby mieli wpływ na wygląd tej strony, przez co również i w jakimś stopniu na to co i my robimy... i co?? Nic, tylko narzekanie.

Widać, że traktujecie dość poważnie waszą stronę jako medium kontaktu z fanami...

Tak... Zawsze chcieliśmy, żeby była narzędziem prawdziwej interakcji pomiędzy ToN a odbiorcami.

Lubisz odpowiadać na pytania fanów?

Wiesz, nie mam problemu z odpowiadaniem na pytania ludziom, którzy są ciekawi ToN, ale nie zamierzam wdawać się w korespondencję z ludźmi przytwierdzonymi dupą do kanapy, którzy bez powodu, sączą jad na ToN. Szkoda czasu.

Moim faworytem wśród pytań do zespołu z waszej strony jest: Czy zdarza wam się siadać w kółeczku i zbiorowo szczotkować sobie włosy? (śmiech)

O! Tak, tak! (śmiech) To ty napisałaś?

Nie, choć też bym chciała wejść w posiadanie waszego grupowego zdjęcia zrobionego przy tej czynności.

Taa, ktoś przysłał mi takie pytanie.. Pomyślałem, że ktoś sobie jaja robi... nawet nie będę sobie zawracał dupy odpowiedzią. Po jakimś czasie ta osoba napisała jeszcze raz: "Zadałem/am pytanie, a ty nie odpisałeś!?". Bla, bla, bla, z wyraźnymi pretensjami... Więc odpisałem: "Ale pytasz na serio" - "Tak, na serio! Proszę, odpowiedz na moje pytanie!". Zabrzmiało to prawie jak zadanie, więc odpowiedziałem, co miałem do powiedzenia, a ta osoba odpisała mi: "Dziękuję za odpowiedź! (śmiech)

Nagraliście ostatnio teledysk do "I Don't Wanna Be Me", który jest historią związaną z rozdwojeniem jaźni Kenny'ego, tak?

Uhumm, Kenny gra kogoś w rodzaju totalnego loosera, maksymalnie przegranego kolesia, który w swojej piwnicy ma scenę, na której udaje różne gwiazdy estrady - raz jest Michaelem Jacksonem, za chwilę Britney Spears, Eminemem... Bardzo śmieszne video... I nagle postanawia być Peterem Steele'em... Wtedy, niespodziewanie, telewizor zasysa go do środka. (ogólny śmiech) Kenny zostaje Peterem Steele'em i zaczyna grać w zespole! A w tym czasie Peter ogląda telewizję i widzi na wizji ToN. Powinni to puścić w MTV, bo video otrzymało akceptację stacji na rozpowszechnianie. Powiedziano nam, że to najśmieszniejszy teledysk, jaki kiedykolwiek dostali.

Macie wspólny projekt z Kennym, co to takiego?

Jesteśmy na bardzo, bardzo wstępnym etapie. Naprawdę musimy znaleźć sobie jakąś nazwę, bo nawet jej nie mamy... Na razie pracujemy nad tym w przerwach. Kenny ma już parę kawałków, które ewentualnie chciałby nagrać... Aby jednak zgrać całość potrzebujemy większego składu... Rob z Dust To Dust, którego znamy od dobrych 15 lat, pomaga nam to wszystko jakoś złożyć w całość. Jego zespół, Dust To Dust, grał jakieś dwa lata temu trasę po Stanach z ToN. Jak zaczęliśmy z Kennym prace nad tym projektem, pomyśleliśmy sobie, że może Rob by z nami spróbował coś podziałać. Wpadł, pograliśmy i zaczęliśmy gadać o tym, że moglibyśmy razem stworzyć jakiś zespół. Od tamtej pory spotkaliśmy się parę razy, żeby sobie pograć, wymienić się pomysłami.. Mamy jakieś pięć utworów i parę pomysłów na nowe - dopiero podstawowe linie melodyczne... Cieszy nas bardzo to graniem. Muzycznie, to co robimy, jest dość ciężkim gitarowym graniem, zbliżonym do starego Led Zeppelin, Black Sabbath, coś w rodzaju Audioslave...

A co z plotkami o nagraniu przez Type O Negative płyty koncertowej? Może podczas tej trasy?

W sumie to prawda, ale teraz, gdy dzieje się tyle rzeczy wokół zespołu, kiedy nasz kontrakt z Roadrunner gaśnie, nie wydaje mi się, by to był najlepszy czas dla zespołu na nagrywanie płyty koncertowej. Poza tym, sądzę, że zespół nie jest jeszcze gotowy na nagranie takiego albumu. Zagraliśmy raptem może 15-16 koncertów na tej trasie, ja jeszcze ciągle uczę się nowych kawałków, ciągle uczę się, jak prawidłowo grać stare utwory po tych paru latach przerwy... Prawda jest taka, że uczę się tego wszystkiego grać ciągle od nowa... I tak w kółko. Chcielibyśmy kiedyś nagrać koncertówkę. Na razie nie mamy żadnych profesjonalnych nagrań z tej trasy. Być może stanie się to wkrótce, wszystko dlatego, że ludzie swoimi pytaniami o album koncertowy wywierają na nas swoistą presję.

Jaki jest wasz stosunek do muzyki w formacie mp3? Peter twierdzi, że mp3 jest w porządku, bo tracą na tym wytwórnie...

No cóż, technologia się zmienia, trzeba będzie się do niej jakoś dostosować, tak by przynosiła profity każdej z zainteresowanych stron - zarówno muzykom jak i odbiorcom. Ludzie chcą muzyki za darmo, ale jeśli tak to ma wyglądać, to ci, którzy ją tworzą, nie będą mieli z czego żyć...

Prawdziwi fani nie dadzą wam zginąć z głodu, kupią płytę tak czy inaczej. Dość denerwującym dla mediów rozwiązaniem była wersja promocyjna "Life Is Killing Me" z...

... gadającymi reklamami. (śmiech) Tak, to było w sumie dość śmieszne. Ludzie pisali na naszą stronę: "Ej, co jest, zgrałem/am wasz kawałek z Internetu, a tu jakieś gadki! Co do cholery?". To jeden z kompromisów, na które musi iść zespół, by nie stracić środków do życia... Dodatkowo smutna w tym wszystkim prawda jest jeszcze taka, że w tym wszystkim tylko wielkie wytwórnie będą w stanie przetrwać rynkową konkurencję mp3. Podobnie jak kiedyś, kiedy byłem młody i kasety magnetofonowe były popularne, wymieniano się nimi, trzeba było pójść na pocztę, wysłać, odebrać - każdy wtedy mówił, że kaseta to śmierć dla przemysłu... Tylko niby jak? Skoro przemysł muzyczny jest tak silny... Z plikami z Internetu jest trochę inaczej - nie musisz się ruszać z domu, kupować płyt, kaset - po prostu siadasz, klikasz i masz - prostota to najsilniejsza strona tego procederu. Wystarczy mieć odpowiedni software.

No dobrze, to jeszcze na zakończenie powiedz proszę, co robicie żeby się zrelaksować przed koncertem? Słyszałam, że Peter moczy majtasy z nerwów... (śmiech)

(śmiech) Nigdy nie widziałem go sikającego w spodnie.

To jego słowa.

Coś mi chyba umyka z życia tego zespołu. (śmiech) Ja nie mam tremy, jestem tu dlatego, że uwielbiam to robić, uwielbiam grać. To jedyna rzecz, jaką mam. Mógłbym to robić w domu i też by było ok. Zazwyczaj przed występem coś wypijam i po prostu czekam na koncert...

A reszta zespołu?

Wiesz, każdy robi to, co do niego należy. Zupełnie jak w biurze - każdy wie, co, jak i gdzie ma się odbyć... Rutyna. Robimy to w końcu od lat. Peter i Josh niezbyt kochają występy, ale jak przychodzi godzina koncertu, wychodzą na scenę, grają, schodzą ze sceny, biorą prysznic i dalej w drogę, do kolejnego miasta.

Na zakończenie jeszcze pozamuzyczne pytanie. Czy nie masz przypadkiem jakichś irlandzkich korzeni?

Z takim nazwiskiem, jak myślisz? (śmiech) [Kelly jest irlandzkim odpowiednikiem polskiego Kowalskiego, co 3 osoba w Irlandii nosi nazwisko Kelly, co nie musi koniecznie oznaczać żadnego pokrewieństwa - red]. Moja prababka przybyła z Irlandii, naopowiadali jej historii, że złoto to się normalnie wala po ulicach w Ameryce! Po dwóch latach pobytu tam, ktoś się jej zapytał, dlaczego jeszcze nie zaczęła nigdzie pracować. W odpowiedzi obruszyła się i powiedziała: "Ty, facet, bo to jest Ameryka!". (śmiech)

Dzięki za wywiad Johnny.

Mam nadzieję, że wszyscy będą się dobrze bawić na dzisiejszym koncercie.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Jesteś melomanem czy audiofilem?