zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Ozzy Osbourne "No More Tears"

29.06.1998  autor: Marcin Targosz
okładka płyty
Nazwa zespołu: Ozzy Osbourne
Tytuł płyty: "No More Tears"
Utwory: Mr. Tinkertrain; I Don't Want To Change The World; Mama I'm Coming Home; Desire; No More Tears; S.I.N; Hellraiser; Time After Time; Zombie Stomp; A.V.H; Road To Nowhere
Wydawcy: Epic Records
Premiera: 1991
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Od razu na początku: płyta jest niesamowita. Wreszcie Ozzy znalazł złoty środek na sukces w sensie artystycznym i komercyjnym. Dzięki tej płycie widać, że jest muzykiem wszechstronnym.

Zacznijmy od początku. Okładka, jak i całe wydanie krążka, są bardzo dobre. Wszystkie teksty, adres internetowy strony Ozzy'ego, telefony, pod którymi można zamówić gadżety, czyli wszystko, czym powinno charakteryzować się porządne wydawnictwo muzyczne.

Teraz o muzyce. Płytę otwiera "Mr. Tinkertrain", kompozycja z doskonałym podkładem rytmicznym perkusji i basu. Tekst niezły, może trochę zbyt erotyczny, ale w końcu czyż muzyka to nie szaleństwo? W drugiej kolejności "I don't want to change the world". Ukazuje ona wysokie umiejętności gitarzysty, który udowadnia swoją klasę. Trzecia kompozycja "Mama I'm Coming Home" jest przepiękną balladą o podłożu folkowym. Rozpoczyna się delikatną partią na akustyku, wprowadzającą w odpowiedni nastrój - słowem rewelacja. Następny jest "Desire". Ozzy tutaj starał się stworzyć kawałek trashowy i udało mu się! Może on zadowolić niejednego "mocnego" metala. Dochodzimy w końcu do kompozycji tytułowej. Dla mnie po prostu perła. Jest pełna ekspresji, rozwijając się aż do kulminacji, czyli niebywałego refrenu. Zdecydowanie najlepszy numer na płycie. Dalej można wsłuchać się w "S.I.N". Ozzy dość dobrze starał się tutaj naśladować Alice'a Coopera, co wyraźnie słychać. Siódmym numerem jest "Hellraiser". Jest to mocna piosenka z doskonałymi partiami solowymi - coś dla miłośników dobrej gitary. Natomiast "Zombie stomp" ma zupełnie inny charakter. Rozpoczyna ją dwuminutowe Intro na basie i perkusji - coś niebywałego. Fakt, jest ona może trochę przydługa, ale za to wykonana z klasą. Następna kompozycja "A.V.H" znowu ma inny charakter. Ma podłoże bluesowe, dodatek na gitarze akustycznej; jest nietypowa. Dzięki temu mamy wszechstronność. Ostatni jest numer "Road To Nowhere". Typowa ballada o niebanalnym tekście w doskonałej aranżacji. Jest czego posłuchać.

Teraz słowo podsumowania. Po tej krótkiej charakterystyce można się zorientować, że mamy się do czynienia z czymś wyjątkowym. Jest to szczera prawda. Nie ma bowiem jak dla mnie wielu płyt, wydanych w pierwszej połowie lat 90-tych, o takiej klasie. Dlatego daję jej 10. (Na marginesie dodam że współtwórcą 4 utworów był Ian Kilmister czyli Lemmy).

Komentarze
Dodaj komentarz »