zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 15 października 2024

relacja: "Siekiera Fest 2023", Wrocław 1-3.09.2023

12.12.2023  autor: Krasnal Adamu
wystąpili: Inferno; Noctem; Tortharry; Nuclear Vomit; Sznur; Profeci; Dark Seal; Wisielec; AxDxT; Asperatus
miejsce, data: Wrocław, Pola Osobowickie, 1.09.2023
wystąpili: Gehenna; Party Cannon; Spasm; Besatt; Curse upon a Prayer; Unborn Suffer; Antiflesh; Zmarłym; Xificurk; Leprozorium
miejsce, data: Wrocław, Pola Osobowickie, 2.09.2023
wystąpili: Pestilence; Terrordome; Brutal Sphincter; IXXI; Sphere; Det Gamle; Uerberos; Sewer Dwellers
miejsce, data: Wrocław, Pola Osobowickie, 3.09.2023

Chociaż nie jest to oficjalną strategią, "Siekiera Fest" odbywa się w formie biennale. W roku 2022 impreza, już drugi raz w swojej krótkiej historii, została odwołana. Jako przyczyny tym razem wskazano inflację oraz niepewność wywołaną sytuacją za wschodnią granicą. Niektórych potencjalnych widzów pewnie ucieszył fakt, że nie został zrealizowany program z garścią elementów folkowych, a nowy stylistycznie wierniejszy był edycji z roku 2021, przy czym jego twórcy coraz śmielej sięgali po zespoły z różnych zakątków Europy.

Siekiera Fest, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Siekiera Fest, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Większość z tego, co zobaczyłem po wejściu na teren festiwalu, nie miała prawa mnie zaskoczyć: pole namiotowe z wciąż sporą ilością wolnego miejsca, sklepiki z płytami i ciuchami, stoiska gastronomiczne, toalety i prysznice. Niespodzianką były dwie trumny do robienia sobie w nich zdjęć - nawiązanie do położonego po drugiej stronie ulicy cmentarza. Po pobieżnym zwiedzeniu całej strefy dostępnej dla widzów pozostało mi czekać i obserwować, jak uda się przeprowadzić to muzyczne przedsięwzięcie w tyle samo dni, co w minionych latach, ale z większą liczbą zespołów. W końcu już poprzednia edycja - z sześcioma, nie dziesięcioma grupami na dobę - zapisała się w pamięci dokuczliwymi obsuwami. Zagęszczenie programu nie wróżyło w tym kontekście dobrze.

Asperatus, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Asperatus, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Punktualnie o godzinie 15 dwójka organizatorów oficjalnie otworzyła festiwal. Zaraz potem scenę zajął krakowski Asperatus. Deathmetalowa kapela ze skromnym dorobkiem wykonała m.in. "State of Decay" i nowy "Hell to Follow". Poza tym usłyszeliśmy intro i outro z playbacku oraz jeden wstęp, po którym muzycy się pogubili i musieli zacząć utwór ponownie. Jeśli nie liczyć tej drobnej wpadki, kwintet zaprezentował się poprawnie, a za największe szaleństwo można uznać machanie czupryną przez długowłosego gitarzystę. Ponadto już na tym etapie dało się odczuć, jaki na imprezie będzie panował reżim - występ trwał dokładnie pół godziny, a organizatorzy pilnowali, by czas ten nie został przekroczony.

AxDxT, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
AxDxT, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Francuska kapela o nazwie pisanej AxDxT, a wymawianej przez członków "ej-di-ti", zaczęła już z kilkuminutową obsuwą. Wrażenie zrobiła za to w ciągu pierwszych sekund. Na wejściu trzej goregrindowcy wykonali układ choreograficzny przy skocznej, tanecznej muzyce z playbacku. Poczucie humoru i dystans do siebie trzymały się zespołu również przez resztę występu. Między utworami ze sceny padały takie teksty, jak "I feel you lazy" i "Are you ready for bodybuilding?", nawiązujące do żartobliwego image'u grupy. Do motywów przewodnich należały bowiem ćwiczenia fizyczne i kulturystyka. Wychodzący czasami przed swój zestaw, wyposażony w gwizdek perkusista w koszulce przedstawiającej wyrzeźbioną klatkę piersiową sprawował funkcję "trenera fitnessu". Gitarzysta z rękawami wypchanymi w kształt muskułów przedstawiany był widzom jako wzór. Jedynie basista-wokalista, w kominiarce i w złotej czapeczce z daszkiem, nie posiadał zgodnych z tą koncepcją urozmaiceń wyglądu. Grupa uprawiała i promowała gimnastykę przez niecałe pół godziny, ale był to pamiętny czas. Na widowni powstał młyn, dało się też zaobserwować nagie męskie pośladki.

Wisielec, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Wisielec, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

W przypadku Wisielca minuty uciekały coraz wyraźniej: przez kilka zespół miał problemy z rozpoczęciem występu, ostatecznie na starcie miał już ponad dziesięć obsuwy, a na koniec - choć grał przez niecałe dwadzieścia pięć - świadomie przekroczył wyznaczony mu czas. Dyskografia grupy z Świebodzic jest na razie skromna, ale kwartet wypadł solidnie. Charakterystycznym uzupełnieniem blackmetalowego image'u były stryczki, które dwaj muzycy mieli zawieszone na statywach od mikrofonów, a trzeci przeciągnął sobie przez pasek od spodni.

Dark Seal, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Dark Seal, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Po przejrzeniu programu, pierwszy dzień festiwalu w myślach nazwałem czeskim. Chociaż przybyły zza Sudetów Dark Seal działa od kilkunastu lat, podobno nigdy wcześniej nie grał w Polsce. Mimo to muzycy mówili trochę w języku gospodarzy. W zapowiedziach tytuły takich utworów jak "Poselstvi z hvezd", "Sepot vetru" i "Zeme nasich predku" podawali jednak po angielsku. Set wykonującej melodyjny pagan black metal kapeli zajął czterdzieści minut, przy czym zaczął się z półgodzinną obsuwą. Z członków kwintetu najwięcej uwagi przyciągał jeden z wokalistów, stojący z boku, z runami na twarzy i na rękach, popijający czasami z zawieszonego u pasa rogu. Wizerunek sceniczny uzupełniały dwie plansze w tle: z sową i z wilkiem. Występ został dobrze przyjęty i sam chętnie jeszcze kiedyś zobaczę kapelę.

Profeci, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Profeci, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Następny w programie zespół zaprezentował się jako grający z oddaniem, zwłaszcza gitarzysta-wokalista z odsłoniętą klatą, który na koniec podał nazwę grupy: Profeci. Blackmetalowy kwartet z Poznania, promujący swój trzeci album, zatytułowany "Ubóstwo", wystartował z czterdziestominutową obsuwą i wybrzmiewał z głośników niewiele krócej. Odebrany został bardzo dobrze - widzowie domagali się wykonania jeszcze jednego utworu.

Sznur, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Sznur, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Wisielec i Sznur na tym samym festiwalu, jednego dnia - oczywiście był to temat do żartów. Co ciekawe, kapele pochodzą z sąsiadujących ze sobą miast. Przede wszystkim jednak obie grupy budzą u widzów spory entuzjazm. Wałbrzyski Sznur rozpoczął występ przy zapadającym zmroku, od kościelnie brzmiącego intra. Kwartet promujący świeżo wydany album "Ludzina", w prawie czterdziestominutowym secie zamieścił m.in. utwory "Płyny" i, na koniec, "Zdychaj chuju". Po drodze wokalista wygłosił dedykację dla Władimira i Jarosława. Uwagę skupiał na sobie głównie właśnie gardłowy - wulkan energii o mało blackmetalowym wizerunku. Ubrany w białą koszulę i czarny krawat, statyw mikrofonu obwieszony miał szarfami z napisem "Ostatnie pożegnanie". Nie stał przed nim bez przerwy, chętnie i dużo się ruszał: wierzgał, czworakował, tarzał się, symulował masturbację, salutował. Na głowie miał czarną kominiarkę, podobnie jak gitarzysta i basista, ale z otworem na - oprócz ust - tylko jedno oko. W finale dodatkowo korzystał z peruki w kolorze blond, którą nie tylko zakładał, ale też rzucał na scenę i udawał z nią stosunek. Zebrani reagowali na okraszone mocną muzyką widowisko w oczywisty sposób: domagali się dalszego "napierdalania".

Nuclear Vomit, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Nuclear Vomit, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Nuclear Vomit grał już na "Siekiera Feście" w 2021 roku, ale w składzie zaszły od tamtej pory zmiany na stanowiskach basisty i jednego z dwóch wokalistów. Ponowne zaproszenie deathowo-grindowej kapeli nie było jednak złym pomysłem. Trzydzieści pięć minut, przez które kwintet z łysymi gardłowymi produkował się na scenie, wypełniły "Beaver Fever", "Vagina Made in China" i inne świńskie dźwięki, szalone zabawy na widowni i odrobina latającego papieru toaletowego. Powtarzającym się żartem ze strony grupy z Częstochowy było zwracanie się do publiczności per Oleśnica, tylko w chwili względnej powagi jeden z wokalistów ulokował imprezę prawidłowo - gdy nazwał jej organizatora "wrocławskim Jurkiem Owsiakiem".

Tortharry, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Tortharry, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Druga tego dnia czeska kapela pierwotnie wystąpić miała na festiwalu już w 2022 roku. Dobrze, że Tortharry znalazł się i w nowym programie, bo przyjęty został świetnie. Deathmetalowy tercet mógłby jednak zagrać trochę wcześniej, nie w okolicach godziny 22 - przy czym po części była to wina utrzymującej się od kilku godzin czterdziestominutowej obsuwy. Dodatkową niedogodność dla widzów stanowiło pojawienie się lekkiego deszczu.

Noctem, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Noctem, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Nasilające się opady studziły publiczność też podczas występu hiszpańskiego Noctem. Zespół, wciąż promujący zeszłoroczny album "Credo Certe Ne Cras", przyjechał na festiwal świeżo po zmianie koncertowego perkusisty - na część trasy stanowisko to zajął Edoardo di Santo. Deathowo-blackowy kwartet zaczął z prawie godzinnym opóźnieniem, a set potrwał ponad trzy kwadranse. Oprócz muzyki można było posłuchać, jak wokalista kaleczy polszczyznę, ale raczej nikt się tym nie przejął. Uwagę bardziej zwracał wystrój sceny - przede wszystkim dwa odwrócone krzyże na froncie, z drutami kolczastymi, czaszkami i świeczkami.

Inferno, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Inferno, Wrocław 1.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Pierwszy dzień festiwalowy zakończyło Inferno - kolejna czeska kapela, również pierwotnie zapowiadana na rok 2022. Zespół rozpoczął występ po północy, ponad pięć kwadransów po czasie. Słabnący deszcz raczej niewiele przeszkodził w odbiorze pięćdziesięciominutowego setu. Kwartet chyba najmocniej ze wszystkich wykonawców postawił na mroczny klimat. Odpowiednio oświetleni trzej zakapturzeni muzycy w pierwszej linii byli dla widzów ciemnymi sylwetkami, równie ponurymi, co wytwarzane przez nich dźwięki. Szczególnie w ten sposób prezentował się wokalista: jako postać chodząca powoli po scenie, gestykulująca i znikająca, gdy nie jest potrzebna - pod koniec setu frontman na kilka albo nawet kilkanaście minut zszedł ze sceny, by zostawić nas z nastrojowym hałasem produkowanym przez instrumentalistów.

Leprozorium, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Leprozorium, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Drugiego dnia imprezy, wrocławskie Leprozorium rozpoczęło set punktualnie o godzinie 15. Młodziutki, deathowo-thrashowy kwartet ma w dorobku tylko garść singli, ale na scenie nadrabiał zaangażowaniem i oldschoolowym wizerunkiem. Trwający odrobinę ponad pół godziny występ wypadł w efekcie całkiem nieźle. Co ciekawe, mimo bijącej od muzyków z pierwszej linii energii, główną koncertową siłą napędową w składzie zdawał się być nie wokalista-gitarzysta ani żaden z jego skrzydłowych kolegów, lecz stający czasami na swoim krzesełku perkusista, który raz między utworami wyszedł nawet na front, by zachęcić widzów do zabawy.

Xificurk, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Xificurk, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Występ blackmetalowego Xificurk planowany był już na rok 2022. Pomimo upływu czasu nadal jest to kapela młoda - z dwoma minialbumami na koncie, pracująca nad pierwszym długograjem. Kwartet przybył z nowym basistą w składzie, nałożył makijaż, rozstawił po bokach sceny dwie plansze i zaprezentował się nieźle, tylko niestety grał krótko. Przedłużające się przygotowanie techniczne występu sprawiło, że grupa wystartowała z prawie kwadransem obsuwy i po niespełna dwudziestu pięciu minutach organizatorzy kazali jej zakończyć set.

Zmarłym, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Zmarłym, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Na dwa sposoby zespół Zmarłym ze swoim półgodzinnym zestawem utworów był wyjątkowym punktem programu. Kwartet jako jedyny wykonywał muzykę post-blackmetalową z elementami elektroniki z playbacku. To ostatnie akurat mogło nie każdemu widzowi przypaść do gustu i pewnie robiłoby lepsze wrażenie po zmroku. Oprócz uszu, kapela unikalna była też dla oczu. Że trzej z instrumentalistów występowali zamaskowani, a skrzydłowi - dodatkowo zakapturzeni, to jeszcze nic nadzwyczajnego. Prezencją intrygował wokalista-gitarzysta - swoimi powolnymi ruchami, kamienną twarzą i przenikliwym, niepokojącym spojrzeniem. Patrząc na niego, zastanawiałem się, w jakim stopniu są to teatralne sztuczki, a w jakim jego naturalny styl. Co jest w nim takiego magnetycznego? Czy on nie mruga? A może udaje, że jest "zmarłym"? Chętnie zobaczę grupę na klubowym koncercie, z dłuższym setem.

Antiflesh, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Antiflesh, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Jako że frontman Antiflesh jest jednym z organizatorów "Siekiera Festu", nie powinno szczególnie dziwić, że kapela grała już na imprezie w 2019 roku, potem miała wystąpić w 2022 i wróciła w 2023. Blackmetalowy kwartet z Wrocławia, pracujący obecnie nad materiałem na swój drugi album, mający nosić tytuł "Hosanna", niestety wypadł wyraźnie słabiej, niż cztery lata wcześniej. Muzycy, tym razem bez makijażu, nie wykazywali zaangażowania. Trzydzieści pięć minut obsuwy, trzy kwadranse muzyki - obie liczby były za duże. Nie ja jedyny nie mogłem się doczekać końca. Brakowało kogoś, kto by powiedział zespołowi, że jest już znacznie po czasie i powinien zrobić miejsce następnemu - tak dla dobra festiwalu.

Unborn Suffer, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Unborn Suffer, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Deathowo-grindowy Unborn Suffer wyróżniał się już samą liczbą strun. Basista posiadał ich sześć, a trzymający się w pobliżu przyozdobionego m.in. maską Predatora statywu gitarzysta-wokalista - aż dziewięć i korzystał z nich nie tylko w typowy sposób, bowiem w jednym utworze szorował po nich mikrofonem. Kompozycji tercet, szykujący się do nagrania nowego albumu, wykonał w trzy kwadranse bodaj dwadzieścia dwie, w tym "Post Abortum Pt 1", "Post Abortum Pt 2", "Post Abortum Pt 4", "Smoke Until I Die", "Fuck Until I Die", "Grind Until I Die" oraz "System" Apteki, z dedykacją dla autora. Bez złośliwości wokalista wyraził natomiast gratulacje dla organizatora festiwalu. Do widzów, z którymi miał dobry kontakt, rzucał co jakiś czas komendę "Tańcujemy!". Odbiór wykraczał poza tego typu aktywność - doszło nawet do bodysurfingu. Występ zaczął się ponad czterdzieści minut po czasie, ale warto było czekać na niego ponad dwa lata, czyli odkąd zapowiedziano udział kapeli w edycji imprezy planowanej na rok 2022.

Curse Upon a Prayer, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Curse Upon a Prayer, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Również nazwa fińskiego Curse Upon a Prayer pojawiła się już w poprzednim, niezrealizowanym programie festiwalu. Blackmetalowcy rozpoczęli występ po zapadnięciu zmroku, prawie godzinę po czasie i grali przez trzy kwadranse. Oczekiwania widzów były ponoć niemałe, bowiem zespół nigdy wcześniej nie koncertował w Polsce. Kwartet wypadł solidnie, więc publiczność mogła odczuć zadowolenie. O klimat zadbał nie tylko muzyką i makijażem, ale też drobniejszymi elementami. Stojący wystarczająco blisko sceny pewnie zwrócili uwagę na szkła kontaktowe wokalisty - jego prawe oko było całe białe.

Besatt, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Besatt, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Bytomski Besatt nie zafundował niespodzianek widzom, którzy pamiętali jego występ na "Siekiera Feście 2021". Wszystko mogło im wyglądać lub brzmieć znajomo: sam kwartet, pentagram na statywie, muzycy oblewający się czerwonym płynem przy "Suicidal Ritual". Blackmetalowcy mieli ponad godzinę obsuwy i po około trzydziestu pięciu minutach gry organizator kazał im skrócić set. Jako ostatni wykonany został "Ave Master Lucifer". Zespół zaprezentował się lepiej niż poprawnie, ale można było czuć lekki niedosyt.

Spasm, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Spasm, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Prawdziwe szaleństwo miało się dopiero rozkręcić. Goregrindowy Spasm przebił pod tym względem wszystkie poprzedzające go tego dnia kapele. Czesi zaprezentowali się jako duet wspomagający się playbackiem. Jedynym instrumentalistą na scenie był basista w krótkich spodenkach, ale prawie całą uwagę skupiał na sobie otyły wokalista w mankini, znanym powszechnie jako strój kąpielowy Borata, początkowo też w masce z nosem w kształcie penisa. Frontman bez problemu nawiązał świetny kontakt z publicznością, która na konferansjerkę i muzykę reagowała m.in. skandowaniem i bodysurfingiem. Ze sceny na widownię poleciało co najmniej kilkanaście rolek "papieru masturbatorowego" - jak go określił wokalista - przy czym rzucała nimi głównie ekipa dźwiękowa, a także organizatorzy i członek jednego z pozostałych zespołów. W trwającym prawie czterdzieści minut secie znalazły się m.in. "Masturbation - No Pain, No Gain" oraz utwór dedykowany kobietom.

Party Cannon, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Party Cannon, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Szkocki Party Cannon miał - podobnie jak dwie wcześniejsze kapele - siedemdziesiąt minut obsuwy, ale organizatorzy zdawali się tym już nie przejmować. Występ zapowiadał się jako zapewniający jeszcze większe wrażenia niż Spasm. Przed jego rozpoczęciem widzom rozdano stożkowate, tekturowe czapeczki oraz balony. Gdy kwintet ruszył do boju, ze sceny poleciało konfetti, a także piłki plażowe. Szczególnym rekwizytem był nadmuchiwany delfin. W przerwie między utworami zespół zaproponował, by jakiś mały widz dosiadł walenia, a inni ponieśli go nad głowami. Zastrzegł przy tym, by czynić to ostrożnie, bo to zły pomysł. Będąca w trakcie sesji nagraniowej albumu grupa grała przez trzy kwadranse. Na koniec część publiczności robiła na jej polecenie pompki, po czym kapela postrzelała sobie fotki z widzami w tle - na pamiątkę pierwszego występu w Polsce. Jak na zespół wykonujący brutal death metal, Party Cannon zaprezentował się niezwykle rozrywkowo, ale przecież sam przyznaje, że obniża iloraz inteligencji swoich odbiorców.

Gehenna, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Gehenna, Wrocław 2.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Wskutek problemów z ustawieniem nagłośnienia, norweska Gehenna wystartowała około wpół do pierwszej, czyli miała półtorej godziny opóźnienia. Niestety o tym, co szykujący od dłuższego czasu nowy album blackmetalowcy zrobili na festiwalu, krótko można napisać: zaczęli i skończyli. Po niecałych trzech kwadransach, trochę z zaskoczenia, kwartet po prostu się zwinął, a wśród widzów dało się słyszeć głosy niedowierzania, że to już wszystko.

Sewer Dwellers, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Sewer Dwellers, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Miesiąc przed festiwalem z programu na ostatni dzień wypadły grupy Sarmat i Odium Humani Generis. Organizatorzy zdecydowali się ich nikim nie zastępować, mimo że chętni podobno się zgłaszali. Powstały w efekcie jedyny dzień z ośmioma zespołami, zamiast z dziesięcioma, otworzył krakowski Sewer Dwellers. Jako kapela deathcore'owa, kwartet mógł odstawać od ogółu wykonawców na imprezie, ale trudno było zaobserwować negatywne wrażenia po którejkolwiek ze stron. Przeciwnie: w trakcie trwającego trochę ponad pół godziny występu wokalista, pomimo niewielu widzów, chętnie się zwracał do zgromadzonych, sporo z siebie dawał i pozostawał wyraźnie w dobrym nastroju, a publiczność wszystko to doceniała.

Uerberos, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Uerberos, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Nie oszczędzał się też deathmetalowy Uerberos. Trwający nieco ponad pół godziny występ żorskiego kwintetu charakteryzowało dość dużo ruchu. Przodował w nim wokalista, który w jednym z utworów zszedł do fosy, poprzybijał piątki ludziom za barierką, a następnie udał się na widownię, by tam obsługiwać swój bezprzewodowy mikrofon. Akcję powtórzył z uśmiechem w finiszu, tym razem jednak w drodze między publikę nie robił już przystanków. Zachowanie frontmana wzmocniło oczywiście entuzjazm zgromadzonych. Kapela wypadła nieźle również pod względem dźwiękowym, prezentując dobrą, ciężką muzykę.

Det Gamle, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Det Gamle, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Dzień po Besatt scenę zajęli jego koledzy z Det Gamle. Górnośląski zespół pierwotnie miał wystąpić na festiwalu już w 2022 roku i dobrze, że znalazł się też w nowym programie, mimo że publiczności nie porwał. Blackmetalowy kwartet, w tym basista w mundurze i bosy gitarzysta w habicie, przez trzydzieści pięć minut prezentował mało ruchu i ekspresji, ale i muzyka była powolna i ponura, więc jakoś to ze sobą współgrało. Wizualne uzupełnienie stanowiły stojak z czaszkami i obłoki z dymiarki. Można powiedzieć, że więcej w tym wszystkim było image'u niż działania, lecz zespół budził szacunek. Utwory, w tym "Cmentarz" i "Pogrzeb" z wydanego niecały rok wcześniej minialbumu "Requiem", robiły swoje.

Sphere, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Sphere, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Życie wróciło na scenę z warszawskim zespołem Sphere, w znacznej mierze dzięki wokaliście w czapeczce z daszkiem i z mikrofonem w stylu retro. Trwający trzy kwadranse występ kwintetu był brutalny i energetyczny. Deathmetalowcy, wciąż promujący wydany ponad rok wcześniej album "Blood Era", ale pracujący już nad kolejnym, o tytule "Inferno", wykonali m.in. "Forever Sworn to Blasphemy".

IXXI, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu
IXXI, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Mocno i solidnie wypadł też szwedzki IXXI, przy czym popijający piwo wokalista tworzył wręcz przyjazną i kulturalną atmosferę: po każdym utworze dziękował widzom, a dwa razy zszedł do fosy, by przybijać im piątki. Kwartet zagrał m.in. "That We May Kill the Mocking World". Niestety finisz, delikatnie to ujmując, nie był wymarzony. Mimo że zespół prawie nie miał obsuwy, po trzydziestu pięciu minutach otrzymał od festiwalowej ekipy polecenie, by zakończył występ. Być może doszło do jakiegoś nieporozumienia, bo wokalista odliczył po niemiecku do czterech i grupa ruszyła z kolejnym utworem. Grała go jeszcze przez dłuższą chwilę, mimo że bezzwłocznie wyłączono jej nagłośnienie i dla publiczności najlepiej słyszalny, oprócz perkusji, był powtarzany przez dźwiękowców komunikat: "It's over".

Brutal Sphincter, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Brutal Sphincter, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Po zmroku scenę opanował belgijski Brutal Sphincter. Zgromadzonych rozbawił jeszcze przed występem, gdy z dźwiękowcami wyjaśnił sobie, że dwaj wokaliści nie korzystają z żadnych efektów - mają tylko "żaby i świnie". Dla zespołu była to druga wizyta w Polsce, pierwsza od czterech lat. Przed imprezą zapowiedział, że ta "lekcja tańca" będzie dwa razy brutalniejsza od poprzedniej. Pod względem ilości ruchu kapela bezsprzecznie przodowała. Wśród bezustannie się przemieszczających muzyków z pierwszej linii wyróżniał się basista, dodatkowo bujający się na boki. Aktywność fizyczna publiczności objęła zrobioną na polecenie grupy ścianę śmierci. Kwintet, wykonujący muzykę goregrind i brutal death metal, w ciągu czterdziestominutowego występu zagrał m.in. "Anders Breivik Utoya Party".

Terrordome, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Terrordome, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Thrashmetalowy Terrordome był na krótko przed rozstaniem z wieloletnim gitarzystą. Kwartet grał nieco ponad pół godziny, przy czym po pierwszym utworze musiał zrobić przerwę techniczną. Grupa wciąż promowała wydany dwa i pół roku wcześniej album "Straight Outta Smogtown", co podkreślały plansze po bokach sceny. W secie znalazły się m.in. "Cross over Wrocław", "Demolition", "Conspiracy" i "I Don't Care". Zespół wypadł czadowo i energetycznie, a widzowie dali się zachęcić do małej ściany śmierci.

Pestilence, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu
Pestilence, Wrocław 3.09.2023, fot. Krasnal Adamu

Za najważniejszą gwiazdę w programie imprezy uznałem Pestilence. Holenderski zespół długo ustawiał nagłośnienie, co poskutkowało największą tego dnia, dwudziestominutową obsuwą, a i wkrótce po rozpoczęciu występu musiał zrobić krótką przerwę. Na godzinę z progresywnym death metalem złożyły się m.in. utwory "The Process of Suffocation", "Land of Tears", "Horror Detox" i "Out of the Body". Było to nie tylko mocne zwieńczenie festiwalu, ale też pożegnanie z basistą - Joost van der Graaf koncertował z zespołem po raz ostatni. Podejrzewam, że kwartet wolałby mieć w taki wieczór większą publiczność, ale na zły odbiór nie mógł narzekać.

Trudno jest wskazać najlepszy moment trzeciej edycji "Siekiera Festu". Z występów weselszych w pamięć widzów powinny zapaść szczególnie Spasm, Party Cannon i AxDxT. Z poważniejszych obstawiam Zmarłym, Inferno, Pestilence i Det Gamle, ale nie wykluczam też kilku innych. Zresztą niektóre młode kapele przebiły zapałem doświadczonych wyjadaczy. Swoją własną ligę ustanawiały za to Sznur i Unborn Suffer. Co będzie za rok - jeszcze nie wiem, ale, już tradycyjnie, czekam, bo uważam, że warto.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Jesteś melomanem czy audiofilem?