zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 29 marca 2024

recenzja: Katatonia "Night Is The New Day"

22.11.2009  autor: Kępol
okładka płyty
Nazwa zespołu: Katatonia
Tytuł płyty: "Night Is The New Day"
Utwory: Forsaker; The Longest Year; Idle Blood; Onward Into Battle; Liberation; The Promise Of Deceit; Nephilim; New Night; Inheritance; Day And Then The Shade; Departer
Wykonawcy: Jonas Renkse - wokal; Anders Nystrom - gitara; Fredrik Norrman - gitara; Mattias Norrman - gitara basowa; Daniel Liljekvist - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Peaceville Records
Premiera: 2009
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Wytykanie mankamentów lubię zazwyczaj mieć szybko za sobą, tym bardziej jeśli na celownik biorę tak wyśmienity materiał, jak "Night Is The New Day" Katatonii. Więc jedziemy z koksem. Po pierwsze: "The Longest Year". Linia melodyczna z początku nieodparcie kojarzy mi się ze zwrotką "My Twin". Być może to takie świadome nawiązanie do poprzedniej płyty, wynikające z faktu, że "Night Is The New Day" to poniekąd jej rozwinięcie; może podświadome przywołanie tej zacnej melodii - ciężko stwierdzić. Faktem jest natomiast, że tego typu "cytaty" na nowatorskich płytach wypadają raczej dziwnie, ale może już taki po prostu jest tej kompozycji urok. Po drugie: "Idle Blood". W tym kawałku słychać aż nazbyt wyraźnie, że Mikael Akerfeldt to bliski przyjaciel muzyków Katatonii. Utwór brzmi dokładnie tak, jakby celem było wierne odtworzenie klimatu z "Damnation" Opeth i zamknięcie go w zupełnie nowej kompozycji. W czasach, kiedy powstawała ta płyta Opeth, Mikael Akerfeldt i Steven Wilson z grupy Porcupine Tree wymieniali się muzycznymi pomysłami i doświadczeniami w kwestii szeroko pojętej pracy nad brzmieniem, co sprawiło, że muzyczne światy obu formacji jakby przeniknęły się nawzajem. Mamy tu do czynienia nie tyle ze zbyt śmiałymi, moim zdaniem, nawiązaniami do stylu przyjaciół ze Szwecji, ale do stylu Opeth nazwijmy to ładnie: wzbogaconego wpływami twórczości Porcupine Tree. Wzorce to rzecz jasna jak najbardziej szlachetne, ale słuchając Katatonii nie mam ochoty słyszeć innych zespołów. Nie zmienia to jednak faktu, że utwory to są co najmniej dobre, stąd też wybaczyć im tego typu potknięcia nie tylko można, ale nawet trzeba. Tym bardziej, że reszta płyty to rzecz z najwyższej półki.

Katatonia nagrała album dosłownie progresywny. Jednak nikt, kto przypadkowo usłyszy ten materiał, nie będzie miał kłopotu z ustaleniem personaliów ludzi, którzy go stworzyli. Przecudny, jak zwykle obowiązkowo melancholijny, klimat muzyki tego zespołu jest obecny w każdej kompozycji. Tyle tylko, że tym razem dzięki cięższemu, metalowemu, aczkolwiek jak najbardziej nowoczesnemu brzmieniu i wszelkim smaczkom, których mnogość i różnorodność przyprawia tu o zawrót głowy, ów klimat jest odczuwalny jeszcze silniej. Anders Nystrom, komentując w jednym z wywiadów unikalność stylu swej kapeli, stwierdził, że inspiracje Katatonii zdecydowanie wychodzą poza ramy muzyki metalowej. Każdy, kto zapoznał się z "Night Is The New Day", doskonale o tym wie. Już sam wachlarz brzmień gitary jest imponujący. Mamy tu co najmniej kilka różnych soundów, z różnym stopniem przesterowania. Od akustyka zaczynając, na takich, których deathmetalowe zespoły powstydzić się nie miałyby prawa, kończąc. Pomiędzy tymi dwoma ekstremami rozciąga się kraina, do której, oprócz nieodzownych, na pewno niebanalnych partii sekcji rytmicznej, zaproszone zostały brzmienia klawiszowe. Proszę się jednak nie obawiać skocznego beatu, albowiem rozbujanej, metalowej dyskoteki Renkse i spółka w swej ostatniej odsłonie nie prezentują. Wszystko jest tu jakby podporządkowane idei stworzenia albumu na wskroś mrocznego, melancholijnego, depresyjnego, lecz ujmującego pięknem wyszukanych melodii. Należą się muzykom brawa przede wszystkim za umiejętności ilustracyjne. Słuchacz w odpowiednie stany ducha wprowadzany jest bowiem na tej płycie w sposób niezwykle przekonujący. "Inheritance" zabiera nas w podróż w czasie. Tak o sześć, siedem dekad wstecz - dokonuje tego za sprawą klawiszowo - smyczkowego wstępu oraz uwypuklonych w środkowej części partii skrzypiec, stylizowanych pochodzące z lat pięćdziesiątych. Podobnym klimatem mieliśmy okazję się delektować chociażby na "Right Into The Bliss" z "Tonight's Decission". Jednak wierzcie mi: tutaj retro siedzi w każdym jednym dźwięku. Partie nałożone na płaszczyznę metalowego brzmienia w "New Night" są tak przekonujące, że nie można oprzeć się wrażeniu, iż są jakby żywcem wyjęte z soundtracku do filmu i lekka komedia romantyczna raczej nie wchodzi tu w grę. "Nephilim" ujmuje od razu nastrojem niepokoju. Na tyle sugestywnie, że w pierwszym odruchu mamy ochotę spojrzeć za siebie, upewniając się, czy aby na pewno nic złego za naszymi plecami się nie dzieje. Uczucie smutku znajduje swój najgłębszy wyraz w wieńczącym dzieło, zupełnie pozbawionym gitar "Departer". To również w moim odczuciu utwór fenomenalnie wyciszający. Taki odpowiednik "Your Own Reality" z przedostatniej płyty Paradise Lost, jeśli miałbym już do czegoś porównać. "Night Is The New Day" pozostawia słuchacza nie tylko z otwartą buzią, ale również z pochyloną głową, zanurzoną w niekoniecznie wesołych przemyśleniach. Nikogo nie pozostawi obojętnym. Podstawowe, jak mniemam, założenie twórców jest więc jak najbardziej spełnione. Ja po przesłuchaniu tego albumu, szczególnie ostatniego kawałka, wyglądam jak postać z okładki poprzedniego krążka - "The Great Cold Distance", jeśli humorystyczne akcenty są tu rzecz jasna na miejscu.

Skoro już o okładkach mowa, to nie sposób nie wspomnieć o tym, co Travis Smith - znany chociażby ze współpracy z naszymi rodakami z Riverside - stworzył na potrzeby frontu "Night Is The New Day". Chciałoby się napisać, że w doskonały sposób koresponduje ona z muzyką, lecz w przypadku tej płyty jest to po prostu mało powiedziane. To grafika doskonała pod każdym względem. Utrzymana we właściwej kolorystyce, bez niepotrzebnych szczegółów i przesadnych fajerwerków, po prostu miażdży już na wstępie. Dokładnie to samo można powiedzieć o brzmieniu płyty, nad którym pracował David Costillo. Jest odpowiedni "dół", lecz nie przeszkodziło to w uwypukleniu krystalicznie wręcz klarownych rejestrów górnych. Całość brzmi chropowato i zadziornie, ale selektywnie. Po prostu konkretnie. Masteringiem płyty zajmował się ponadto Jens Borgen, mający "w swoim CV" współpracę z Ihsahnem, byłym wokalistą, gitarzystą i współkompozytorem muzyki Emperor, oraz wspominanymi Opeth i Paradise Lost. Stwierdzenie, iż jest to najlepiej wyprodukowany, najlepiej brzmiący album Szwedów, nie będzie przesadą.

Na osobną uwagę zasługuje z całą pewnością wokal Jonasa. Słychać w nim niekiedy manierę wokalną Akerfeldta. Przyznaję, że nie znalazłem żadnej wzmianki o tym, żeby frontman oraz głos Opeth na "Night Is The New Day" cokolwiek zaśpiewał, ale jeśli tak się nie stało, to Jonas Renkse naśladować jego głos i wokal z całą pewnością potrafi i słychać to nie tylko w "Idle Blood". Mikael śpiewał już w Katatonii na zakurzonej nieco "Brave Murder Day" i owa współpraca efekty przyniosła oczywiście doskonałe. Świetnie rozumiem również fakt, iż można mieć kolegów z branży, wymieniać się pomysłami, inspirować i wzajemnie "nakręcać", ale jeśli takie wzajemne przenikanie się stylistyczne twórczości dwóch kapel nie zostanie ograniczone żadnymi zdrowymi barierami, to za kilka lat może się okazać, że muzyczna tożsamość takich grup jest po prostu wątpliwa. To jednak z mojej strony trochę czepianie się, albowiem wokal Katatonii jest mówiąc szczerze lepszy niż kiedykolwiek. Słychać, że gardłowy się rozwija, że harmonie wokalne wykorzystuje w sposób naprawdę niesamowity i niebanalny.

Myślę, że wyłapanie wszelkich aranżacyjnych i brzmieniowych niuansów tej płyty zajmie trochę czasu nawet najbardziej wprawnym słuchaczom. Tym przyjemniej będzie mi serwować sobie ponownie "Night Is The New Day", bo z każdym kolejnym przesłuchaniem całość smakuje lepiej. Być może kiedyś będzie to mój ulubiony album Katatonii... Nawet biorąc pod uwagę, będący w mojej opinii jednym z najlepszych krążków w gatunku, "Last Fair Deal Gone Down".

Komentarze
Dodaj komentarz »
Fantastyczny album!
mariuniu (gość, IP: 87.204.126.*), 2012-01-28 08:43:57 | odpowiedz | zgłoś
Idą śladami wielkich Opeth , Anathemy ale mają jednak swój unikalny styl.Cudna płyta plus za klimat.
Słucham Katatoni od Brave Murder Day
Neph (gość, IP: 89.171.128.*), 2010-01-12 16:39:08 | odpowiedz | zgłoś
śledzę ich karierę płyta po płycie od 1996 roku. Właśnie jestem po przesłuchaniu nowego krążka i najzwyczajniej na tle poprzedników jest on nieco nudny, ciągnie się jak flaki z olejem. Blakheim i spółka zdecydowanie ułagodnili klimat do poziomu ballad, spłyicili emocje, wypłaszczyli kompozycje. Tempo wlecze się powolnie utwór za utworem, co sprawia że czeka się z końcem każdego utworu na przyspieszenie przynajmniej do średniego. Ja osobiście czekałam na ta charakterystyczna dla nich emocję...emocję niepokoju, przeprawy wraz z ta muza przez najgłębsze zakamarki psychy, zadumę, doliny rozpaczy... lecz z nikłym skutkiem. Choć utwór otwierający dawał nadzieje na rozpoczęcie się smakowitego spektaklu dla uszu. Album jest poprostu mało chwytliwy, słaby kompozycyjnie. Np. ogromny przełom zrobili przy Viva Emptiness, gdzie kompozycyjnie jest to majstersztyk, utwór za utworem tam jest zaskakujący, tu tego zaskoczenia i ciekawości brak. Podobnie inne dzieło, zyskujące miano jednego z najbardziej depresyjnych albumów ever czyli Discouraged Ones, powala wręcz transowym smutkiem, przepaściami emocji, gdzie po przesłuchaniu Twa psycha nie pozostanie taka sama...tutaj album co najwyżej Cie nakarmi nudą i rozleniwieniem...a nasyci rozczarowaniem. "Night Is The New Day" ot słabsza pozycja w dyskografii, choć słuchając otwierającego "Forsaker" nie powiem-mogłobyć gorzej.
re: Słucham Katatoni od Brave Murder Day
deeper (gość, IP: 88.199.116.*), 2010-02-09 11:43:09 | odpowiedz | zgłoś
...zbyt dużo chłopie słuchasz, a zapomniałeś o odczuwaniu... co do albumu Disc.....z1998 roku to się zgodzę...słucham go wciąż, ból i cierpienie słychać w każdym dźwięku...
Ale wracając, to..może Ty już jesteś za stary na takie innowacyjne podejście do brzmienia co??...
re: Słucham Katatoni od Brave Murder Day
Neph (gość, IP: 89.171.128.*), 2010-02-09 16:21:49 | odpowiedz | zgłoś
jestem człowiekiem jaknajbardziej otwartym na nowe propozycje muzyczne...opowiadam się poprostu za muzyką która jest dobra, dobra kompozycyjnie i coś wnosi do ducha, a nie wylatuje jednym a wylatuje drugim uchem, mniejsza o gatunek muz.

Oceń płytę:

Aktualna ocena (324 głosy):

 
 
72%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Immortal "All Shall Fall"
- autor: Megakruk

Nile "Those Whom the Gods Detest"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol

Paradise Lost "Faith Divides Us - Death Unites Us"
- autor: Megakruk

Dream Theater "Black Clouds & Silver Linings"
- autor: Kępol

Slayer "World Painted Blood"
- autor: Megakruk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?