zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 28 marca 2024

recenzja: David Bowie "Earthling"

1.03.2009  autor: Jakub "Rajmund" Gańko
okładka płyty
Nazwa zespołu: David Bowie
Tytuł płyty: "Earthling"
Utwory: Little Wonder; Looking for Satellites; Battle for Britain (The Letter); Seven Years in Tibet; Dead Man Walking; Telling Lies; The Last Thing You Should Do; I'm Afraid of Americans; Law (Earthlings on Fire)
Wykonawcy: David Bowie - wokal, gitara, saksofon altowy, sample, instrumenty klawiszowe; Reeves Gabrels - programowanie, syntezatory, instrumenty klawiszowe, gitara, wokal; Mark Plati - programowanie, sample, instrumenty klawiszowe; Gail Ann Dorsey - gitara basowa, wokal; Zachary Alford - instrumenty perkusyjne; Mike Garson - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: BMG Entertainment
Premiera: 1997
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Po wydaniu "1. Outside" w 1995 roku, wszyscy czekali na obiecany ciąg dalszy cyklu - w końcu David Bowie zobowiązał się wydawać po jednej płycie rocznie. Jednak przez cały następny rok panowała cisza, a gdy wreszcie w 1997 została przerwana, nie stało się to za sprawą zapowiadanego "2. Contamination", lecz kompletnie niezwiązanego fabularnie z poprzednim krążkiem "Earthling".

Bowie tłumaczył się, że ten album wyszedł mu w tzw. "międzyczasie" i że po zakończeniu promującej go trasy, możemy spokojnie oczekiwać kontynuacji "Outside". Jak dziś już dobrze wiemy, słowa nie dotrzymał...

Ale to nie znaczy, że "Earthling" należy od razu bez mrugnięcia okiem zjechać i skrytykować. Pod względem brzmieniowym, można go śmiało uznać za kontynuację poprzednika, mimo że Bowie poszedł na "Ziemianinie" zdecydowanie w stronę klasycznych piosenek, a nie improwizacji, jak miało to miejsce na "Outside". Jest zdecydowanie bardziej przebojowo i elektronicznie - słychać na tym albumie wyraźne wpływy ambitniejszego techno i jungle (perkusja!). Przekonuje o tym już otwierający płytę singiel "Little Wonder": cięte klawisze doskonale współgrają z dynamicznym loopem perkusyjnym, no i oczywiście śpiewem samego Davida. Dokładnie ten sam patent słychać w "Battle For Britain", z tym że tutaj już więcej do powiedzenia mają gitary. Bardzo ciekawie prezentuje się "Seven Years In Tibet" - "parowa", industrialna perkusja żywcem wyjęta z NINowego "Closera", w tle spokojna melodyjka i majaczenie Bowiego. Gitarowego refrenu naprawdę można się nie spodziewać. A jeszcze ciekawiej prezentuje się mandaryńska wersja językowa, zamieszczona na singlu.

Największym zgrzytem płyty jest moim zdaniem przesadzony w swojej dance'owości i przeładowany elektroniką "Dead Man Walking". Na szczęście zaraz potem rekompensuje go mój osobisty faworyt - "Telling Lies". Skradająca się zwrotka, przestrzenne klawisze i monotonny refren "telling lies", przechodzący płynnie w pojękiwanie Bowiego "feels like something's gonna happen this year" chwytają od pierwszego przesłuchania. A jeszcze mamy przecież największy hicior z "Earthling", czyli zilustrowany niezapomnianym klipem z udziałem Trenta Reznora "I'm Afraid Of Americans". Charakterystyczny, pykający motyw i oparty na klasycznie industrialnym riffie refren nie mogły nie wyciągnąć tego kawałka na szczyty list przebojów.

Nie bacząc na to, co mogliśmy mieć, a skupiając się na tym, co otrzymaliśmy - "Earthling" to bardzo dobry album. Warto się nim zainteresować chociażby z racji tego, iż zdaje się, że to ostatni krążek Bowiego o tak niekomercyjnym brzmieniu.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: David Bowie "Earthling"
Mikip (gość, IP: 80.56.180.*), 2018-01-11 03:41:47 | odpowiedz | zgłoś
21 lat temu po przesłuchaniu Earthling Bowiego byłem zachwycony. O! Koleś zrobił kawałki brzmiące jak mieszanina Prodigy i NiN (te bity, te industrialne riffy, sample). Wtedy wydawało mi się, że tamten trend będzie ponadczasowy, że to najlepsze, co spotkało rocka . Trent Bowie? Może być.
Lecz teraz uważam inaczej. Ten album słabo obronił się przed upływem czasu. Jungle jak robłysło, zgasło szybciej niż wydawać by się mogło. Album wrażenie zrobionej na prędce odpowiedzi na sukces Prodigy. Czegoś brakuje tym kawałkom. Niektóre zrobione na siłę. Szybko się wyleczyłem z tej płyty. I'm afraid about americans to najlepsza rzecz , nagrana z Reznorem, śmiało mogłaby się znaleźć na którymś z krążków Nine Inch Nails. Wiemy, że jedną z dominujących cech Bowiego była łatwość dostosowywania się do obowiązujących w danym czasie trendów. To go jednak zgubiło- jeśli chodzi o Earthling. Nieporozumienie . Ocena 3/5
...
krolyq (gość, IP: 188.146.196.*), 2011-02-26 21:43:58 | odpowiedz | zgłoś
"Niekomercyjnym" - ludzie święci... industrial to najgorsze co spotkało Bowiego i dobrze, że z tego zrezygnował. Let's Dance, Scary Monsters, całe lata 70... to jest Bowie. A nie jakieś gówno a'la Nine Inch Nails.

Tak. Nie lubię Reznora.

Tak. Kocham Bowiego.

Oceń płytę:

Aktualna ocena (72 głosy):

 
 
84%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?