zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 24 kwietnia 2024

recenzja: Depeche Mode "Delta Machine"

4.04.2013  autor: don Corpseone
okładka płyty
Nazwa zespołu: Depeche Mode
Tytuł płyty: "Delta Machine"
Utwory: Welcome To My World; Angel; Heaven; Secret To The End; My Little Universe; Slow; Broken; The Child Inside; Soft Touch / Raw Nerve; Should Be Higher; Alone; Soothe My Soul; Goodbye
Wykonawcy: Dave Gahan - wokal; Martin Lee Gore - gitara, instrumenty klawiszowe, wokal; Andy Fletcher - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: Columbia Records, Mute Records
Premiera: 22.03.2013
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Wielką zagadką był dla mnie nowy album Depeche Mode. Wzbudzał moją ciekawość jak chyba żadna inna płyta ukazująca się w 2013 roku, ponieważ od krążka "Some Great Reward" rozpoczęła się kilkanaście lat temu moja przygoda z muzyką. Zastanawiałem się, w którą stronę podryfują muzycy pochodzący z brytyjskiego Basildon. Wydany w 2009 roku "Sounds Of The Universe" budził dość mieszanego uczucia. Z jednej strony znalazło się na nim kilka świetnych kompozycji, ale też i kilka wypełniaczy. Z drugiej zaś strony nieco raziła produkcja wykorzystująca archaiczne brzmienia niemalże z czasów "A Broken Frame" czy "Construction Time Again", co wynika z wręcz nałogowego podobnież upodobania Martina do kupowania syntezatorów i innych instrumentów generujących elektroniczne dźwięki z tamtych lat.

Od momentu przesłuchania udostępnionego po konferencji w Paryżu zwiastującego utworu, nazywającego się podówczas "The Angel Of Love" (na płycie został już tylko "Angel"), nie miałem wątpliwości, że pod względem podejścia do produkcji szykuje się raczej kontynuacja poprzedniczki, jednak kawałek ujął mnie swoją drapieżną surowością i zabawami tempem. Ukazanie się singla i umiejscowionego w starym kościele teledysku do "Heaven" przyjąłem również z dużą dozą nadziei. Pod płaszczykiem elektronicznych beatów mocno dochodziły w nim do głosu zapowiadane w wywiadach amerykańskie wpływy bluesa i gospel, bardzo wyeksponowane na najlepszej płycie DM - "Songs Of Faith And Devotion". Owe fascynacje amerykańską muzyką znalazły odbicie w tytule płyty, który z miejsca przywołuje skojarzenie z kolebką bluesa, czyli deltą Mississippi, tyle że ten bluesowy pierwiastek zostaje oczywiście poddany maszynowej obróbce.

Przyznam, że po kilku euforycznych przesłuchaniach premierowe utwory nieco straciły, gdy emocje nieco opadły. Niewątpliwie traciły to uznanie z powodu oderwania ich od całości materiału, którego są integralną częścią, gdyż album "Delta Machine" wydaje się o wiele bardziej spójny niźli "Dzwięki wszechświata", na których znalazło się kilka nieudanych kompozycji ("Peace", "Perfect", "Jezebel") kosztem bardzo dobrych utworów, które zostały odrzucone ("Ghost", "Light", "Oh Well"). Kolejnym, już bezpośrednio poprzedzającym premierę punktem kluczowym wyczekiwania na nowy album Depeszów był występ w programie Davida Lettermana, w którym muzycy - oprócz dwóch znanych już utworów - zaprezentowali także trzy inne ("Should Be Higher", "Soft Touch / Raw Nerve", "Soothe My Soul"). Spośród tych kompozycji jedynie "Soft Touch" nie przekonał mnie do siebie, podobnie jak jego albumowa wersja, natomiast pozostałe jak najbardziej zachwyciły. "Should Be Higher" (utwór Gahana) poraża zimnymi elektronicznymi beatami i zaskakuje nad wyraz wysoką tonacją wokalisty w refrenie, natomiast "Soothe My Soul" to niezwykle przebojowa wariacja na temat "Personal Jesus", co zdecydowało o tym, iż utwór ten został drugim po "Heaven" singlem promującym płytę.

Wielką niewiadomą pozostawał również wpływ Dave'a Gahana, który od albumu "Playing The Angel" dorzuca swoje kompozytorskie "trzy grosze". Jakkolwiek były on kiedyś przedmiotem sporu, kością niezgody pomiędzy wokalistą a głównym kompozytorem Martinem Lee Gorem, to dziś chyba już nikt nie ma wątpliwości, że kawałki Gahana (na najnowszym albumie stworzone przy pomocy producenta Kurta Uenali) są Depeszom niezwykle potrzebne, ponieważ frontman przeżywa obecnie najlepszy etap swojej kariery, wolny od używek i hedonizmu, a za to obfitujący w sukcesy artystyczne. Za taki zdecydowanie należy uznać doskonały album nagrany z brytyjskim duetem Soulsavers, pt. "The Light The Dead See". Nie dość, że znalazły się na płycie standardowo trzy utwory Dave'a, to i jeszcze dołączone w wersji deluxe odrzuty są w trzech czwartych jego współkompozycjami (znakomity "Long Time Lie" to drugi obok "Oh Well" kawałek napisany wspólnie z Martinem).

Na płycie znalazły się również kompozycje "Secret To The End" i "Broken". Pierwszy z nich oparty na hipnotyzującym, transowym bicie powoli rozwija się i staje sięc coraz bardziej atrakcyjny. Natomiast "Broken" przywołuje ducha czasów świetności DM i mógłby spokojnie znaleźć się na "Music For The Masses". To piosenka, która aż prosi się o to, by ukazać się na następnym singlu. Nisko wyśpiewywane przez Gahana zwrotki, przypominające z miejsca znakomite "Little 15" i niesamowicie chwytliwy refren z backing vocalami Martina, to atuty nie do przecenienia w przypadku takiego zespołu jak Depeche Mode. Pozostałe kompozycje autorstwa Martina również zaliczam do udanych (oprócz dudniącego i chaotycznego "Soft Touch / Raw Nerve"), a w szczególności bardzo mocno zabarwione bluesem "Slow" (jak legenda głosi, jest to utwór pochodzący jeszcze z czasów "SOFAD") oraz wieńczący podstawową wersję płyty "Goodbye", ozdobiony niepotrzebnymi wtrąceniami syntezatorów brzmiących jak dźwięki ze starych gier na Amigę. W obu tych utworach główną rolę odgrywa przesterowane brzmienie gitary elektrycznej oraz pełen emocji śpiew Dave'a z aktywnie włączającym się w chórkach Martinem. Podobnie jak na poprzednim albumie, tak na "Delcie" Martin zdecydował się zaśpiewać tylko jedną piosenkę (na wersji deluxe jest jeszcze utwór "Always"), którą jest "The Child Inside". Piosenka ta, jak można się domyślić, jest bardzo wolno snującą się balladą, toteż potrzebowała z mojej strony kilku podejść i sporej dozy cierpliwości, aby ostatecznie do siebie przekonać, podobnie jak minimalistyczny, nawiązujący do poprzedniczki nie tylko nazwą "My Little Universe". Prawdziwą perełką albumu, której także nie doceniłem na początku, jest "Alone", ujmujący wspaniałą melodią, tekstem oraz bardzo nastrojowym drugim planem. I nie psują radości ze słuchania niepotrzebne przeszkadzacze, takie jak buczący beat wchodzący w drugiej połowie pierwszej zwrotki czy pojawiające się następnie "amigowe" wstawki.

Płyty produkowane przez Bena Hillera, choć w moim odczuciu bardzo dobre, jednakże nie doskonałe, jak wiadomo podzieliły fanów Depeche Mode na dwie frakcje: konserwatywną ("Alan wróć!") oraz postępową - aprobującą kierunek rozwoju wytyczony przez zespół. Będąc fanem Depeche Mode od lat nie chcę przypisywać się do żadnej z tych grup. Owszem, uważam że osiągnięcia dokonane z Wilderem to apogeum, absolutne wyżyny, które nigdy już nie wrócą, jednakże nie sądzę, że bez udziału Alana, Martin i spółką nie jest w stanie niczego osiągnąć. Doceniam to, iż zespół stara się eksperymentować, rozwijać i poszukiwać ciekawych rozwiązań, czego wynikiem jest bardzo udany album "Delta Machine", i nie ukrywam, iż nie mogę się doczekać, aby na własne uszy przekonać się, jak zabrzmią premierowe kompozycje na Stadionie Narodowym.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Depeche Mode "Delta Machine"
RadomirW (gość, IP: 193.219.114.*), 2014-03-04 12:19:44 | odpowiedz | zgłoś
Tanecznych płyt to oni nie nagrywają mniej więcej od czasów Black celebration czyli od 1986 r. Bardzo lubię tę kapelę, chyba najbardziej z popowych zespołów. Najlepszy ich album to chyba będzie SoFAD, choć najlepiej słucha mi się ostatnimi czasy albo pierwszych 4 właśnie tanecznych płyt albo tych późnych nagranych już po odejściu Alana Wildera. Klasyczne pozycje typu Violator, Music for the masses czy nawet Songs... mam już za bardzo osłuchane i trochę nudzi mnie wracanie do tych maksymalnie przekatowanych swego czasu pozycji na których znam praktycznie każdą nutę. A Delta Machine jest fajna choć bez szału - takie 8/10. Playing the Angel czy Ultra są dużo lepsze
re: Depeche Mode "Delta Machine"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2014-10-26 19:16:15 | odpowiedz | zgłoś
bo chyba innych klasyków nie słuchałeś, a mianowicie Black Celebration i Music for the Masses. Owszem Violator to majstersztyk, ale te dwa wczesniejsze i przynajmniej następny po V to ten sam poziom. Koncert na Narodowym owszem był dobry
re: Depeche Mode "Delta Machine"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2014-10-26 21:10:55 | odpowiedz | zgłoś
DM nie jest w kregu moich zainteresowań. Ich pierwsze taneczne dokonania zniechęcają mnie do nich. A płyty DM przesłuchuję głównie dlatego, że późniejsze ich albumy miały wpływ na inne grupy, które bardzo lubię.
Na żywo prezentują rockowe wersje starszych kawałków i to jest ok. A jak bardzo to wynika z kalkulacji, a nie potrzeby ducha, nie wnikam.
re: Depeche Mode "Delta Machine"
RadomirW (gość, IP: 193.219.114.*), 2014-10-27 13:05:02 | odpowiedz | zgłoś
Depeche Mode mniej więcej od czasu Playing the angel wyrobili sobie brzmienie, którego się trzymają i już nie eksperymentują. W tym brzmieniu jest i miejsce na oldschoolową elektronikę i na rockowe gitary, momentami nawet ostrzejsze niż to co robili w latach 90-ych, choć tak wyprodukowane że tego nie słychać. Nie wiem czy to kwestia kalkulacji czy dojrzałości muzycznej, ale mi się podoba. Może te nowe płyty nie ekscytują tak jak SoFaD czy Ultra, ale w dalszym ciągu słucha się tego dobrze. A do tego mają optymalne 4-letnie przerwy w wydawaniu płyt, co też mi się podoba, bo przynajmniej wiadomo kiedy się kolejnego albumu spodziewać i nie trzeba na nie czekać w nieskończoność jak na płyty Metallicy, Ironów czy Slayera chociażby. A kaliber zespołów podobny.
re: Depeche Mode "Delta Machine"
wac
wac (wyślij pw), 2014-10-27 14:52:41 | odpowiedz | zgłoś
niestety jednak po Ultra płyty są po prostu przecholernie nudne, casusu jak U2 dokładnie - graćmożę im sięchce a może jużnie ale na pewno pomysłów na hiciory brak
re: Depeche Mode "Delta Machine"
RadomirW (gość, IP: 193.219.114.*), 2014-10-28 12:31:06 | odpowiedz | zgłoś
Akurat na Playing the angel tych hiciorów jest całkiem sporo - A pain... John the Revelator, Suffer well, Precious, Lilian - 5/12 to taki sam procent jak na klasycznych albumach. Na pozostałych płytach faktycznie mniej hiciorów, ale mi to nie przeszkadza.
re: Depeche Mode "Delta Machine"
wac
wac (wyślij pw), 2014-10-28 14:43:17 | odpowiedz | zgłoś
OK, kilka nie najgorszych tam akurat będzie
ale i tak to co wymieniłeś nie jest na poziomie Enjoy, Strangelove, Stripped, Behind The Wheel, Personal Jesus czy NLMDA... pewnie, że z każdej płyty można wyłowić coś lepszego ale te kawałki nie mają startu do hitów z okresu klasycznego - są po prostu najlepszymi ze współczesnych
re: Depeche Mode "Delta Machine"
pik (gość, IP: 79.185.85.*), 2014-03-02 16:35:40 | odpowiedz | zgłoś
szczególnie 2 połowa
re: Depeche Mode "Delta Machine"
pik (gość, IP: 83.6.208.*), 2014-03-01 16:22:56 | odpowiedz | zgłoś
Dobry album!
re: Depeche Mode "Delta Machine"
Staalkyer
Staalkyer (wyślij pw), 2013-05-02 17:56:24 | odpowiedz | zgłoś
klimatycznie przypomina trochę genialne "Ultra", jest i mroczno i przemysłowo ;]