zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 4 maja 2024

recenzja: Guns N' Roses "Appetite For Destruction"

25.11.2000  autor: Elwood
okładka płyty
Nazwa zespołu: Guns N' Roses
Tytuł płyty: "Appetite For Destruction"
Utwory: Welcome To The Jungle; It's So Easy; Nightrain; Out Ta Get Me; Mr. Brownstone; Paradise City; My Michelle; Think About You; Sweet Child O' Mine; You Are Crazy; Anything Goes; Rocket Queen
Premiera: 1988
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Mało kto pamięta w tej chwili album Guns N' Roses - "Appetite For Destruction", a jest on przecież jednym z ważniejszych wydawnictw w historii heavy metalu. Oto mało znany amerykański zespół, korzystając ze starych i sprawdzonych wzorców tchnął w skostniały heavy metal nową siłę, zapoczątkowując renesans tegoż gatunku. Utwory z "Appetite..." grano w radio i telewizji na okrągło, a sam zespół wyrósł na jedną z największych gwiazd tego okresu. W czym więc tkwił sukces zespołu?

Przede wszystkim w charyzmatycznym wokaliście zespołu Axlu Rose, którego głos natychmiast kojarzy się z Ozzym Osbournem, co jest oczywiście wielkim plusem. Na tym albumie Axl prezentuje nam swoje duże możliwości, znajdziemy tu bardzo wiele interpretacji głosowych, od szeptów i recytacji do jęków i dzikich wrzasków. Poza tym jest doskonałym komentatorem otaczającej go rzeczywistości, dużym atutem albumu są świetne, różnorodne i rozbrajająco szczere teksty, wzięte głównie "z własnych doświadczeń". Drugi powód to doskonali gitarzyści. Słychać, że Izzy i Slash rozumieją się doskonale, ich dialogi gitarowe, różne "smaczki", przestery i przede wszystkim solówki w wykonaniu Slasha robią naprawdę spore wrażenie. Nic dziwnego, że Slash z miejsca dołączył do grona najlepszych gitarzystów świata i dostawał zaproszenia na nagrywania z Davidem Bowiem, Michaelem Jacksonem, czy Queen. Przejdźmy teraz do sekcji rytmicznej. Duff MacKagan jest raczej słabo słyszalny (cóż, taka jest niewdzięczna rola basisty w zespole heavy metalowym), ale kiedy tylko cichną gitary elektryczne, słychać jak dobry jest technicznie. Natomiast Steve Adler to perkusista kompetentny, kiedy trzeba wali w bębny z siłą młota pneumatycznego, kiedy nie - uspokoi tempo.

Czas najwyższy omówić sam album. Naprawdę doskonała robota, na próżno szukać w nim jakiegoś słabego punktu albo typowej "zapchajdziury". Zespół od początku narzuca nam ostre i bardzo szybkie tempo, które utrzymuje się przez 13 utworów, tu nie ma czasu na odpoczynek. Szkoda, że gunsi nie wrzucili gdzieś jakieś spokojnej balladki (jej pozory zachowują "My Michelle" i "Paradise City"), bo po pewnym czasie utwory zlewają się w papkę i ma się wrażenie, że wszystkie są grane na "jedno kopyto", co oczywiście jest rozumowaniem błędnym. Powoduje to jednak, że po wysłuchaniu albumu pamiętamy prawie wszystkie refreny, a nie możemy sobie przypomnieć linii melodycznych poszczególnych piosenek.

Na pierwszy plan albumu wysuwa się pięć genialnych utworów: "Welcome To the Jungle", "Nightrain", "Mr. Brownstone", "Think About You" i przede wszystkim "Sweet Child O'Mine". Otwierający płytę "Welcome To The Jungle" charakteryzuje się doskonałym wstępem (pierwsze akordy Izzy'ego i pojękiwania Axla, przerwane nagłym, ostrym wejściem Slasha i Stevena), świetną linią melodyczną i solówką oraz bardzo dobrym tekstem, opowiadającym o chłopaku z prowincji, który po raz pierwszy przybył do wielkiego miasta. Nic dziwnego, że utwór z miejsca stał się hitem. Następny mój faworyt - "Nightrain" to doskonałe gitary, chwytliwy refren (bardzo podobny do tego z "Out Ta Get Me") i różnorodne tempo (w miarę spokojne przyspiesza i nabiera dynamiki w refrenie). Dalej rewelacyjny "Mr. Brownstone" - za sam wstęp do tego utworu przyznałbym zespołowi jakąś nagrodę, niesamowicie brzmiące przesterowane gitary i perkusja przechodzą w świetny riff, a ten w doskonałą linię melodyczną i cudowny refren (uwielbiam fragment zaczynający się od słów "I used to do a little/ but this little was too little...") . Piosenka jest naprawdę zabójcza, na uwagę zasługuje kolejny świetny tekst, opowiadający o heroinowym uzależnieniu członków zespołu. "Think About You" - świetny riff, doskonała gra Slasha i niezwykle melodyjny refren, można słuchać tej piosenki wielokrotnie. No i w końcu największy hicior - "Sweet Child O'Mine". To jeden z największych przebojów zespołu, charakteryzuje się rewelacyjnym riffem, zaliczanym do riffów wszech czasów. Piosenka jest niezwykle melodyjna, wszyscy członkowie zespołu ostro dają czadu, a w solówkach Slash przechodzi samego siebie. Totalny odlot!

Poza tym mamy tu jeszcze osiem dobrych i bardzo dobrych piosenek, których jedyną wadą jest to, że nie wyróżniają się wśród całości. Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Naprawdę doskonała płyta i lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów dobrej muzyki.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: GNR
dziad (gość, IP: 88.156.0.*), 2011-06-01 10:42:45 | odpowiedz | zgłoś
A określenie "pudel metal" coś panu znafcy mówi? Albo glam metal, czyli jak mawia Mustaine "Gay LA Metal"? ;-) Płyta świetna i przełomowa dla szeroko rozumianego gatunku. Kwestionować jest wspólnotę z metalem może tylko dziecko Eski Rock z wypaczonym postrzeganiem gatunków i historii muzyki. Kropka.
...
Zygzakiem (gość, IP: 82.177.146.*), 2009-06-16 18:58:47 | odpowiedz | zgłoś
zgadzam się niemal w zupełności, ale to, że "Paradise City" jest utworem niewyróżniającym się mnie ,,oburzyło". Nie mogę też się zgodzić z tym, że Paradise... i My Michelle podchodzą pod balladę( no może intro My Michelle). Pozdrawiam !
10/10
ravenclaw (gość, IP: 77.114.31.*), 2009-05-25 09:20:47 | odpowiedz | zgłoś
Rzadko zdarza mi się ocenić jakiś album na 10/10, ale jeśli chodzi o "Appetite..." to nie mam co do tego wątpliwości. W hard rocku lepszej jakościowo płyty chyba się nie da nagrać. A dodając do tego wysokie umiejętności wszystkich muzyków i rewelacyjne po dziś brzmienie - 10/10 jak nic :)
Ocena
tjarb (wyślij pw), 2009-05-25 06:23:54 | odpowiedz | zgłoś
Ocena zależy od przyjętej skali - dla jednego 8 to płyta po prostu dobra, dla innego świetna. Ja bym dał 8,5 i byłoby to naprawdę dużo, ale serwis nie uznaje połówek. A tak poza tym - omawiać ten album i nie wymienić Paradise City wśród najlepszych kawałków to zbrodnia. ;]
10!!
piccolo (gość, IP: 83.3.53.*), 2009-05-24 17:38:08 | odpowiedz | zgłoś
Też bym dał płycie 10. Autor wychwala ja pod każdym względem, nie wymienia praktycznie żadnej konkretnej wady a mimo wszystko jest 8. Cos nie tak =p
Najlepsza plyta jaka slyszalem imo :)!
...
Ravi321 (wyślij pw), 2008-12-06 12:28:04 | odpowiedz | zgłoś
Ja bym dał bez wahania 10, ta płyta to przecież jeden wielki hit i w pewnym sensie rewolucja przeciwko temu typowemu cukierkowemu rockowi z lat 80... Niektóre piosenki są po prostu niesamowite, przy solówkach mnie dosłownie dreszcze przechodzą ;D
2
Starsze »