zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 23 kwietnia 2024

recenzja: In Extremo "Kein Blick Zuruck"

4.02.2008  autor: Chupas
okładka płyty
Nazwa zespołu: In Extremo
Tytuł płyty: "Kein Blick Zuruck"
Utwory: Wind; Ai Vis Lo Lop; Vollmond; Herr Mannelig; Kein Sturm halt uns auf; Pavane; Rotes Haar; Omnia Sol Temperat; Kuss mich; Spielmannsfluch; Alte Liebe; Hiemali Tempore; Rasend Herz; Liam; Erdbeermund; Ave Maria - Blind; Singapur - Gotz Alsmann; Rattenfanger - Grave Digger; Merseburger Zauberspruche - Ougenweide; Nur ihr allein - Randalica; Die Gier - Sibermond; Rasend Herz - Killing Joke, Paul Raven; Spielmann - Das Letzte Einhorn & Vince
Wykonawcy: Das letzte Einhorn; Der Lange; Die Lutter; Der Morgenstern; Dr. Pymonte; Flex der Biegsame; Yellow Pfeiffer
Wydawcy: Vielklang Musikverlag, Metal Blade Records, Universal Music
Premiera: 2006
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 3

"Nie patrzeć wstecz" - naprawdę świetna nazwa dla albumu... zwłaszcza, jeśli umieszcza się na nim utwory z poprzednich płyt...

Longplay "Kein Blick Zuruck" miał być chyba kompilacją "najlepszych" utworów In Extremo. Składa się on z dwóch płyt - na pierwszej znaleźć można reedycje owych utworów, a na drugiej covery wykonane przez zespoły Blind, Gotz Alsmann, Grave Digger, Ougenweide, Randalica, Sibermond i Killing Joke.

Dobra, dość tego nudnawego wstępu - odpalamy pierwszą płytę. Wita nas utwór "Wind". Najpierw słyszymy coś, co miało być chyba porywającym, gitarowym riffem, ale wyszło jak tępe walenie w struny. Po chwili z głośników dochodzi głos o barwie jak po porządnej libacji - czyli pan wokalista "Ostatni Jednorożec". No, mam nadzieję, że ostatni. Ale zaraz, zaraz... po jakiemu on "śpiewa"? Oczywiście, że po niemiecku! Nie wiem, kto zdecydował się te kilka pustych wersów nagrywać po niemiecku, ale w pełni władz umysłowych przy podejmowaniu tej decyzji raczej nie był. Ten język w połączeniu z niskimi dźwiękami (a jakże, trza przecież pokazać, że umiemy twardo grać!) gitar i pierdzeniem wydobywającym się z dud własnej roboty, tworzą taką mieszankę, że ma się ochotę natychmiast rzucić czymś w odtwarzacz. To się nadaje raczej do jakiegoś portalu rozrywkowego w kategorii "śmieszne mp3". Brzmi prawie tak, jakby growlować po czesku... Całe szczęście, że nie wszystkie utwory są śpiewane po niemiecku (np. "Herr Mannelig").

A propos dud i całego instrumentarium - In Extremo jest określane jako zespół "folkmetalowy". Nie wiem, kto im wmówił, że grają folk metal, ale nich ich jak najszybciej z tego błędu wyprowadzi. Dodanie kilku piszczałek (pomijam już ich sławny bęben "Das Pferd" ze skóry zebry, który brzmi jako tako) nie czyni zespołu folkmetalowym. Lepiej niech już zostaną przy określaniu swojej muzyki medieval rockiem (rockiem średniowiecznym), jak to robili na początku.

Wracając do utworów - nie mam zamiaru opisywać ich wszystkich po kolei, jak zwykłem to robić w innych recenzjach. Dlaczego? Bo nie ma za bardzo o czym pisać. Gitary grają niemal ciągle w za niskiej tonacji, prezentując niezbyt zaawansowane riffy, co nie brzmi dobrze. Kilka razy sprawdzałem, którego utworu słucham, bo to wszystko jest niemal identyczne... Gitary basowej prawie nie słychać. W sekcji solowej grają głównie dudy - po kilku kawałkach miałem serdecznie dość tego piszczenia... W "Kein Sturm halt uns auf" i "Kuss mich" piszczenie dawało wrażenie, że słucham jakiejś neo-folkowej papki, czego wytrzymać dla mnie nie sposób...

W większości utworów niemal nie czuć związku refrenu ze zwrotką! Zupełnie jakby chłopaki z sekcji solowej i rytmicznej nagrywali swoje partie w zupełnie innych studiach... Melodia z refrenu jest prawie zawsze zupełnie inna niż ta grana przez gitary w zwrotkach (tylko przez gitary, bo zwrotki są dud pozbawione...). W miarę płynne połączenie tychże czułem tylko w "Herr Mannelig", "Ai Vis Lo Lop" i "Spielmannsfluch" - i to są właściwie jedyne godne polecenia kompozycje na tym albumie.

A co na drugiej płytce - z coverami piosenek In Extremo? Tu jest znacznie lepiej, czuć zróżnicowanie, choć momentami nie wyszło to dobrze - niektóre wykonania zupełnie nie mają związku z metalem ("Ave Maria", "Singapur", "Merseburger Zauberspruche", "Spielmann", "Die Gier"). Najlepiej wypadły według mnie remiks "Rasend Herz" (Killing Joke) i "Der Rattenfanger" (Grave Digger).

Jeśli jeszcze nie zetknęliście się z twórczością In Extremo, czytając tę recenzję macie zapewne wrażenie, że to kiepski zespół. Jakim więc cudem wydali tyle longplayów i singli? Otóż - autor recenzji wyraża swoją opinię na temat płyty. In Extremo brzmi według mnie źle - jednak obiektywnie mówiąc - chłopaki potrafią grać. Sądzę, że ich muzyka to zwykłe chałturnictwo, jednak nie jest grane przez jakiś domorosły zespolik.

Recenzja zazwyczaj kończy się poleceniem (lub nie) płyty. Fanom In Extremo nie trzeba jej polecać - i tak kupią. Ludziom, którzy do tej pory nie zetknęli się z muzyką grupy, nie mogę ani polecić, ani nie polecić tego albumu. Tego trzeba po prostu posłuchać, żeby wyrobić sobie opinię. Inna sprawa czy zechcecie ryzykować pieniędzmi, żeby się o tym przekonać...

Komentarze
Dodaj komentarz »