zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Metallica "Master Of Puppets"

5.11.2001  autor: Tomasz Kwiatkowski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Metallica
Tytuł płyty: "Master Of Puppets"
Utwory: Battery; Master Of Puppets; The Thing That Should Not Be; Welcome Home (Sanitarium); Disposable Heroes; Leper Messiah; Orion; Damage Inc.
Wydawcy: Music For Nations
Premiera: 1986
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Od lat wśród fanów Metalliki trwają spory o najlepszy album grupy. Jedni przyznają to miano właśnie "Masterowi...", inni są raczej zwolennikami wspaniałego czarnego albumu. Jedno wszakże jest pewne - to najlepszy materiał z pierwszego okresu działalności zespołu, przypadającego na lata osiemdziesiąte.

"Master Of Puppets" na pozór bardzo przypomina "Ride The Lightning", poprzednie dokonanie kwartetu. Tu również znajduje się osiem utworów. Album rozpoczyna się od delikatnych dźwięków gitary akustycznej, które przechodzą w szalone, szybkie "Battery" - podobnie było z "Fight Fire With Fire". Drugi utwór to - ponownie jak na tamtej płycie - utwór tytułowy. Czwartym kawałkiem też jest ballada - odpowiednikiem "Fade To Black" jest tutaj "Welcome Home (Sanitarium)", wreszcie również tu znalazł się udany utwór instrumentalny - "Orion".

Cóż sprawia więc, że ta płyta przekonuje bardziej niż "Ride The Lightning"? Otóż nie ma tu utworów słabszych, niepotrzebnych. Wszystko jest wspaniale zagrane i nagrane, kapitalnie brzmi i wywołuje poczucie obcowania z muzyczną doskonałością. O ile na "Ride..." niekoniecznie wszystkim musiało się podobać takie "Escape" albo "Trapped Under Ice", to tutaj słuchacz chłonie wszystko w całości, nie zauważając właściwie żadnego zbędnego dźwięku...

Bo weźmy na przykład tytułowe "Master Of Puppets" - liczne przejścia, zmiany riffów, nastrojów, wspaniałe budowanie klimatu... Zaczyna się to niczym zwykły, czadowy kawałek, a przechodzi w coś, co sprawia niesamowite, niepowtarzalne wrażenie - czy przez to wołanie "Master, Master...", czy przez całą tę środkową, wolniejszą wstawkę - w tym utworze, no i jeszcze w "Orion" zespół ujawnia, że nieobce jest mu progresywne myślenie muzyczne - słyszymy zmiany rytmu, riffów, liczne solówki gitar... Jeśli mówimy o "Orion", to warto tu wspomnieć delikatny, cichutki wstęp, wprowadzający zaiste frapujący klimat oraz pochwalić Kirka Hammetta - za fantastyczne partie gitary solowej i Cliffa Burtona za popis na basie w drugiej części. Niestety Cliff zginął tragicznie 27 września 1986 roku. Wypadek wstrząsnął zespołem, tym bardziej, że był on również prywatnie wielkim przyjacielem Hetfielda i Ulricha. Dopuszczano wtedy nawet rozwiązanie zespołu...

Innym wspaniałym kawałkiem na tej płycie jest szybkie "Disposable Heroes" z unisono bębnów Ulricha z gitarą Hammetta na początku i świetnymi, dynamicznymi przyspieszeniami tempa - na przykład tuż przed zakończeniem utworu. Miażdżąco ciężkie dla odmiany i raczej wolne jest "The Thing That Should Not Be" - ten świetny kawałek toczy się niczym pancerny, wielki czołg, rozjeżdżający wszystko na swej drodze...

No i jest jeszcze ultraszybkie, wściekłe "Damage Inc." - czad, czad i jeszcze raz czad...

Doskonały album.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Metallica
Marcin Kutera (wyślij pw), 2013-02-14 15:13:18 | odpowiedz | zgłoś
Thrash to był styl wypracowany (oficjalnie od 1983), wzięty głównie z punk i nwobhm, natomiast black metal powstawał prawie równolegle na patentach punk nwobhm i thrash.
Krótko - thrash szybciej się rozwinął, black odrobinę później, bo bazował na thrash.
Następnie thrash był podwaliną death metalu, z kolei te: thrash i death głownie były podwaliną kolejnej fali black itd...
re: Metallica
wac
wac (wyślij pw), 2013-02-14 19:32:38 | odpowiedz | zgłoś
a potem Cradle Of Filth i fukuyamowski konic historii
re: Metallica
Marcin Kutera (wyślij pw), 2013-02-14 21:08:50 | odpowiedz | zgłoś
pominę co o nich myślę, bo zaraz będzie dym rock metalem zasypany:)
re: Metallica
Marcin Kutera (wyślij pw), 2013-02-14 16:05:57 | odpowiedz | zgłoś
Venom - tak black metal jest 1982 ok zaś I Metallica 1983. Pewnie o to Ci chodzi.

Thrash szybciej się określił (choć jak sam wiesz niektórzy mówili speed/thrash inni speed a jeszcze inni thrash a chodziło prawie o te same zespoły), black rzeczywiscie może istniało takie określenie (załóżmy że nawet rok wcześniej przed I thrash metalowym albumem Metallica), ale to dopiero raczkowało, podczas gdy thrash buchnął. Zaraz po tym buchnięciu rozpętał się już pełny black: (poza zannym już od jakiegoś czasu Venom) Hellhammer, Celtic Frost, Bathory, (zresztą bazujący na muzyce thrash) choćby też Kat, którego wymieniasz (określany w kraju jako nie tylko black ale i thrash metal). Potem było Mayhem, Samael, Blasphemy, następnie z początkiem lat 90. Marduk, Immortal, no kolejni misie panda z Norewgii (Burzum) itd...
Ja tak to obiektywnie widzę
re: Metallica "Master Of Puppets"
wac
wac (wyślij pw), 2013-02-12 16:35:14 | odpowiedz | zgłoś
St. Anger lepsze
re: Metallica "Master Of Puppets"
pik (gość, IP: 79.163.35.*), 2013-02-12 16:51:05 | odpowiedz | zgłoś
buahahaha bawisz sie w trolla? ;P
re: Metallica "Master Of Puppets"
wac
wac (wyślij pw), 2013-02-12 19:47:56 | odpowiedz | zgłoś
nigdy w życiu - jak boga kocham!
re: Metallica "Master Of Puppets"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2013-02-12 23:43:17 | odpowiedz | zgłoś
kurwa, boga kocha, stąd ten stosunek do burzum, co go kuwa nie kocha, w każdym razie nie tego, tj. teraz odyna pewnie,
re: Metallica "Master Of Puppets"
wac
wac (wyślij pw), 2013-02-13 13:26:26 | odpowiedz | zgłoś
bóg mi świadkiem! sodomito i poganinie!
re: Metallica "Master Of Puppets"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2013-02-13 17:03:58 | odpowiedz | zgłoś
pudło - faszysto proszę.