zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 9 października 2024

recenzja: Paradise Lost "In Requiem"

6.03.2009  autor: Jakub "Rajmund" Gańko
okładka płyty
Nazwa zespołu: Paradise Lost
Tytuł płyty: "In Requiem"
Utwory: Never for the Damned; Ash & Debris; The Enemy; Praise Lamented Shade; Requiem; Unreachable; Prelude to Descent; Fallen Children; Beneath Black Skies; Sedative God; Your Own Reality
Wykonawcy: Nick Holmes - wokal; Gregor Mackintosh - gitara prowadząca; Aaron Aedy - gitara rytmiczna; Steve Edmondson - gitara basowa; Jeff Singer - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Century Media Records
Premiera: 2007
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 4

Ileż to było nadziei i obietnic związanych z albumem "In Requiem". Że Paradise Lost wracają do korzeni, że znów będzie czad i moc z okresów iconowo - shadesofgodowych... Nie, zaraz - już przecież jedną recenzję Paradajsów zaczynałem tymi słowami. Cóż jednak poradzę na to, że kolejny raz powtórzyła się ta sama sytuacja? Zważywszy, że tym razem apetyt zaostrzyła informacja, że Brytyjczycy podpisali kontrakt z Century Media - najlepszą wytwórnią dla gothic - doom metalowców.

I tym razem, cóż... Nadzieje w pewnym sensie się spełniły. Przekonuje o tym już otwierająca album suita "Never For The Damned" - najciekawszy utwór tego krążka. Przepełniony mrokiem, z licznymi zmianami klimatu i tempa, z bardzo fajną solówką Grega Mackintosha, Holmesem śpiewającym jak za czasów "Icon"... Jest dobrze. Niestety, to zapowiedź miszmaszu, w którym już chyba sam zespół się pogubił. W jednym rzędzie z metalowymi powrotami do przeszłości, jak "Ash & Debris", "Requiem" czy "Sedative God" (mimo chwytliwego, melodyjnego refrenu), stawia się tutaj "The Enemy" - kolejny wtórny singiel z linii "Erased" - "Forever After", wzbogacony tym razem kiczowatym chórem z klawisza i zilustrowany naprawdę marnym teledyskiem. Do tego niepewne reminiscencje czasów "Host" w postaci "Praise Lamented Shade" czy "Unreachable" (które stanowią zarazem najjaśniejsze punkty krążka) i kompozycje kompletnie bezpłciowe i nudne, jak "Prelude To Descent", "Fallen Children" czy nieumiejętnie budujący dołujący klimat zamykacz podstawowego setu "Your Own Reality" - na dodatek ze skradzionym z "Fader" tekstem. Nawet bonusowy cover "Missing", pamiętnego przeboju Everything But The Girl, wydaje się być wymęczony i bez pomysłu, a przecież do tej pory Paradajsi nie mieli sobie równych w interpretowaniu na nowo cudzych kompozycji.

W tak słabej formie kompozytorskiej ten zespół nie był od dawna - trzeba się naprawdę sporo "In Requiem" nasłuchać, żeby cokolwiek poza "Never For The Damned", "Unreachable" i "Sedative God" w głowie pozostało. Wydaje mi się, że tym razem panowie byli już całkiem blisko powrotu do mocnego brzmienia sprzed lat, tylko w ostatniej chwili uznali, że "nie, to zrazi wszystkich fanów, których zyskaliśmy od czasów 'One Second' - rozmiękczmy ten materiał".

Paradise Lost w dalszym ciągu nie są pewni, w którą stronę iść i zamiast podążać dalej drogą wyznaczoną na "Host" czy już nawet "Symbol Of Life", bardzo ostrożnie próbują powrócić do metalowej przeszłości. Szkoda, bo w efekcie nagrywają coraz słabsze albumy. Mam nadzieję, że Greg Mackintosh mówił prawdę, gdy w wywiadzie dla jednego z polskich portali wyznał, iż nie wyklucza, że w przyszłości powrócą do elektronicznych eksperymentów z "Host".

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Paradise Lost "In Requiem"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2014-07-24 23:03:32 | odpowiedz | zgłoś
wspaniały Ash & Debris i dardzo dobry Never for the Damned ratują płytę, która jest bardzo nierówna. Zgadzam się z recenzentem, że zespół na tej płycie nie może się zdecydować, czy grać metal, a może raczej gotyk, czy założyć krótkie spodnie i zostać dziadkami kopiującymi Korna lub inny Linkin.
Bardzo słaby album
RadomirW (gość, IP: 193.219.114.*), 2013-02-05 15:09:24 | odpowiedz | zgłoś
Wziąłem się teraz za przesłuchanie całej dyskografii PL i jak do Symbola kupują mnie w zasadzie wszystkimi albumami (zarówno starymi jak i eksperymentalnymi) tak okres od Paradise Lost do FDUDUA uważam za najsłabszy w ich historii a Requiem w tym zestawie wypada chyba najgorzej. Zupełnie nie kupuję tego żenienia prób studyjnego testosteronu brzmieniowego (bo trudno to porównywać z autentycznym czadem jaki był na Shades of god czy Icon) z klawiszami, rzewnymi melodiami czy momentami z elektroniką - przypomina mi to momentami syf jaki wypuszczają kapele metalcorowe, tam też jest czad na niby + melodyjki. Wiadomo jaki efekt wywołuje połączenie kapusty kiszonej z mlekiem. PL prezentuje się tu podobnie niestrawnie.
3 ostatnie płyty PL
minus
minus (wyślij pw), 2011-03-20 21:44:58 | odpowiedz | zgłoś
Tak sobie czytam te recenzyjki ostatnich dziełek PL i myślę sobie że gdyby z każdej z tych 3 ostatnich płyt (od "Paradise Lost" włącznie) wziąć po 3 najlepsze numery to wyszedłby genialny , przynajmniej dla fana PL, album na 10/10.
Są na tych albumach perły które niestety toną w morzu szarzyzny.
Ostatni naprawdę dobry album jaki nagrali to moim zdaniem "Symbol Of Life". Ale to było aż 9 lat temu...
re: 3 ostatnie płyty PL
pik (gość, IP: 95.49.174.*), 2011-03-21 15:09:17 | odpowiedz | zgłoś
zgadza się. podobnie ma sie sprawa z MDB- ich ostatni bardzo dobry krążek to ''the dreadful hours'' z 2001r. i chociaż moim zdaniem ostatnie albumy tych kapel są (trochę) lepsze od slabych 'in requiem'&'paradise lost' czy 'a line of deathless kings'(MDB) to jednak i tak.. nie to co kiedyś. jak dla mnie mogliby znowu poeksperymentować ;p
mc - recenzent miał co innego na myśli
krzaq (gość, IP: 83.27.21.*), 2009-09-18 16:40:33 | odpowiedz | zgłoś
Napisał, że skoro tak się zabierają do powrotu do korzeni, że nie potrafią tego zrobic od 3 płyt, to może lepiej żeby poszli tropem Host - ale w końcu zrobili coś przełomowego ze swojej muzyki, bo stanie na stylistycznym rozdrożu daje miałkie, podobne do siebie albumy, na których chcąc uszczęśliwic każdego nie jest się w stanie nikogo zadowolic w 100%.
Bardzo dobra płyta!
Wojciech (gość, IP: 79.187.159.*), 2009-03-16 16:57:04 | odpowiedz | zgłoś
Moim zdaniem bardzo dobra płyta, jedna z najlepszych płyt PL.
Dla mnie 8
jimmy_poz (wyślij pw), 2009-03-09 00:57:58 | odpowiedz | zgłoś
Zgadzam się z przedmówcami, moim zdaniem jest to najlepsza płyta od czasu Draconian Times.
też sie wybitnie nie zgadzam
Szlachar (gość, IP: 62.21.29.*), 2009-03-08 01:32:10 | odpowiedz | zgłoś
z tą oceną. Może nie jest to jakaś przełomowa płyta w dyskografii, ale w porównaniu ze słabym(moim zdaniem) poprzednim albumem, wypada naprawdę nieźle i zasługuje na ocenę minimum 7. Mam też nadzieję, że nie będą kombinować z patentami z okresu Host za mocno. Wiadomo jak wiekszość fanów "kocha" tę płytę(dla mnie jest ok, ale to nie to co tygrysy lubią najbardziej). Co do piosenek, to wg. mnie większość prezentuje podobny poziom i dziwię się, że recenzentowi podoba się np. Sedative God, a Prelude to descent już nie, choć przecież to to mniej wiecej podobny styl(tyczy się to większości kompozycji). Pozdr
8/10
mc (gość, IP: 93.179.228.*), 2009-03-07 22:55:19 | odpowiedz | zgłoś
recenzent ma nadzieje ze PL wroca do stylu Host... nie bede sie znecal, chcialbym tylko zaznaczyc ze my ktorzy wychowalismy sie na monumentalnym Gothicu, pozniej Shades... ktore popchnelo metal w inny kierunek nie wspominajac o Icon czy Draconian....,widzimy to inaczej.
Jest sprawa jasna ze p.recenzent nie zna calosci dokonan PL i nie potrafi odniesc tej plyty do poprzednich dokonan co bez problemu robi wiekszosc fanow PL.
mnie się podoba 8/10
as I die (gość, IP: 78.152.0.*), 2009-03-07 21:58:48 | odpowiedz | zgłoś
Ja akurat nie jestem zwolennikiem czasów Host'a, a to pierwszy album, który przypomina mi starych Paradise'ów, wg. mnie to dobra ścieżka oby tak dalej.
« Nowsze
1