zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 6 maja 2024

recenzja: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"

28.06.2013  autor: Dominik Zawadzki
okładka płyty
Nazwa zespołu: Queens Of The Stone Age
Tytuł płyty: "...Like Clockwork"
Utwory: Keep Your Eyes Peeled; I Sat By The Ocean; The Vampire Of Time And Memory; If I Had A Tail; My God Is The Sun; Kalopsia; Fairweather Friends; Smooth Sailing; I Appear Missing; ...Like Clockwork
Wykonawcy: Josh Homme - gitara, wokal, pianino; Troy Van Leeuwen - gitara, wokal; Michael Shuman - gitara basowa; Dean Fertita - pianino, syntezatory, gitara; Jon Theodore - instrumenty perkusyjne; Dave Grohl - instrumenty perkusyjne; Joey Castillo - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Matador Records
Premiera: 4.06.2013
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Nie będę ukrywał, że moja miłość do Queens Of The Stone Age jest praktycznie bezwarunkowa. Oczywiście zespołów, do których mam podobny stosunek, jest wiele, ale QOTSA ma w mojej muzycznej świadomości miejsce szczególne. Ekipa Josha Homme'a była dla mnie ożywczym powiewem wiatru w zatęchłym i niepotrafiącym odnaleźć swojej drogi świecie rocka. Od kiedy usłyszałem "Rated R", wiedziałem, że to właśnie ta kapela będzie rządzić tą muzyką przez najbliższe lata. Podobnie było z płytami The White Stripes i Arctic Monkeys, ale "kłinsów" chyba cenię najwyżej. Josh umiał stworzyć na płytach QOTSA niepowtarzalny klimat, którego próżno szukać gdzie indziej. Ów "pustynny" styl, wywodzący się jeszcze z nagrań poprzedniej (też świetnej) grupy Homme'a Kyuss, wzbogacony o niebanalną melodykę - to było właśnie to.

Dziś rudzielec z Kalifornii wraca z nową płytą - po sześciu latach nieobecności "Królowych", po wydaniu albumu supergrupy Them Crooked Vultures, poważnym wypaleniu artystycznym, kłopotach zdrowotnych i ...śmierci klinicznej. Doprawdy imponujący bagaż doświadczeń, nawet jak na 6 lat. Zawsze boję się tego rodzaju powrotów, zwłaszcza jeśli z obozu muzyków nagrywających album dochodzą niepokojące wieści. Tym razem właśnie tak było. Joshua wspominał o nagrywaniu następcy "Era Vulgaris" praktycznie od razu po wydaniu rzeczonego albumu. Sprawy się przeciągały, ale co jakiś czas pojawiały się informacje, że coś tam muzycy ze sobą kombinują. W jednym z wywiadów Homme zapowiadał powrót "robot rocka" znanego z "Era Vulgaris" (z czasem jednak zespół uznał wyniki tych wczesnych nagrań za niesatysfakcjonujące). Później jednak pojawiła się szansa zebrania świetnego składu i tak powstał (nie, nie Chocapic) Them Crooked Vultures. Po wydaniu (jak dla mnie średniej) płyty tego składu Josha dopadły kolejne kłopoty. Dodać do tego należy, że już w trakcie sesji nagraniowej nowego albumu Josh wyrzucił z zespołu perkusistę Joeya Castillo, dlatego gra on tylko w czterech utworach, resztę obsadził zaprzyjaźniony z zespołem Dave Grohl, a w "...Like Clockwork" zagrał obecny bębniarz grupy Jon Theodore. I tak się to wszystko ciągnęło, aż do dziś.

Ale jak mawia ludowe przysłowie, wszystko dobre, co się dobrze kończy. Minęło trochę czasu i dziś możemy postawić na półce kolejny album Queens Of The Stone Age. Od razu muszę zaznaczyć, że nie jest to płyta odkrywcza. Amerykanie nagrali najprzystępniejszy ze wszystkich swoich albumów, mocno konserwatywny w formie i skierowany do szerszego odbiorcy. Nie znajdziemy na "...Like Clockwork" sprzężeń, pisków i wielu zwrotów akcji, jak na poprzedniczce (co akurat mnie cieszy, bo droga obrana na "Era Vulgaris" średnio mi odpowiadała, myślę że ok. 1/3 utworów z tamtego krążka można by z niego wyrzucić). Takie utwory, jak wyluzowany, nawiązujący do lat 60 "I Sat By The Ocean" czy "My God Is The Sun" z falsetem Josha i gęstą grą perkusji, mogą śmiało konkurować z największymi hitami grupy z "Go With The Flow" na czele. Podobnie jest z ewidentnie poprockowym "Fairweather Friends", wysoko zaśpiewanym i po prostu ultra przebojowym. Ciekawostką jest udział w tym kawałku Sir Eltona Johna, który zagrał na pianinie. Nieźle wpada w ucho "If I Had A Tail" z luzacką zwrotką i psychodelicznym refrenem. Tu również pojawiło się kilku gości, m.in. Alex Turner z Arctic Monkeys, Mark Lanegan czy były basista QOTSA Nick Olivieri.

"Smooth Sailling" to kolejny "wyluzowany", jeśli można tak to określić, kawałek. Rytmiczny, trochę funkujący (rewelacyjny bas!), w stylu "Make It Wit Chu" z poprzedniego albumu. Hałaśliwa końcówka również nawiązuje do "Era...", a wiec jednak jest na "...Like Clockwork" nieco robot rocka. "I Appear Missing" ma podniosły nastrój, wyraża niesamowitą ilość uczuć i nie wiem, czy nie jest najlepszym kawałkiem na krążku. Pierwsze trzy minuty są dość konwencjonalne, jednak potem zaczyna się robić nieco progresywnie, utwór zaczyna się "łamać", co niejako zapowiada kolejną piosenkę, a więc tytułowe "...Like Clockwork". A tu już mamy progres na całego. Nie zgadzam się wprawdzie z opiniami, że piosenka w takim kształcie i z taką strukturą mogłaby się znaleźć na "Dark Side Of The Moon" Pink Floyd (znajmy umiar), ale niewątpliwie to rzecz, jakiej jeszcze QOTSA w swoim dorobku nie mieli, a inspirację Floydami widać w niej jak na dłoni. Akompaniament pianina i głos Josha przez pierwsze dwie minuty, ekspresyjne dwie kolejne i równie chilloutowe jak początek zakończenie. Piękna piosenka.

No i właśnie, mimo tej względnej prostoty i przebojowości "...Like Clockwork" jest również płytą dosyć mroczną. Zaznacza się to nie tylko w rozpoczynającym wszystko "Keep Your Eyes Peeled", w którym powolna linia gitar i basu wręcz hipnotyzuje, by potem wybuchnąć z furią, ale przede wszystkim w nostalgicznym "The Vampire Of Time And Memory", opartym na dwugłosie pianina i wokalu niezwykle dramatycznym utworze. Podobny klimat ma również "Kalopsia", gdzie zwrotka kojarząca mi się z pewnego rodzaju kołysanką, z syntetycznymi bębnami imitującymi bicie serca, usypia czujność słuchacza, a w refrenie zapowiadanym przez gitarowe sprzężenie jest już stricte rockowo.

"...Like Clockwork" to krążek będący połączeniem kilku składowych stylu, który QOTSA wypracowali na poprzednich wydawnictwach. Jest prostota debiutu, przebojowość i rockowa energia "Songs For The Deaf", a także typowa dla tego zespołu psychedelia i szaleństwo znane z "Lullabies To Paralyze". Oczywiście każdy z tych elementów w znacznie mniejszym stężeniu. To płyta dobra, choć z całą pewnością nie genialna. Lepsza i równiejsza od "Era Vulgaris", ale z pewnością ustępuje niebieskiej ("Rated R") i czerwonej ("Songs For The Deaf"). Nie zmienia to jednak faktu, że klękam przed QOTSA po raz kolejny.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
Alex DeLarge (gość, IP: 194.11.254.*), 2013-07-02 13:23:31 | odpowiedz | zgłoś
Zgadzam sie Toba. Dla mnie "Songs for the Deaf" tez jest plyta dekady 2000-2009 :) Ale pozniejsze plyty QoTSA juz mi sie tak bardzo nie podobaly. Jestem ciekaw jak brzmi "...Like Clockwork"
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
binadra
binadra (wyślij pw), 2013-06-29 13:29:16 | odpowiedz | zgłoś
Jak dla mnie najlepsza płyta QOTSA od czasów Songs For The Deaf. Nie mogę przestać jej słuchać.
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
robaczywy (gość, IP: 213.192.67.*), 2013-06-29 00:59:14 | odpowiedz | zgłoś
Rewelacyjna płyta - myślę, że za kilka lat stanie się klasykiem. Piorunujące połączenie muzycznego luzactwa z "pozytywnym patosem" czy jak kto woli balladowością najwyższych lotów. Dawno nie było płyty o tak dobrym początku (3 pierwsze utwory z naciskiem na numer 1) i jeszcze lepszym zakończeniu ('I Appear Missing' to wg mnie najlepszy song tego bandu i wspaniały, natchniony '...Like Clockwork'). Bardzo mocny pretendent do Top 5 albumów A.D.2013
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
Zembacz (gość, IP: 83.30.255.*), 2013-06-28 21:05:36 | odpowiedz | zgłoś
Josh w 2010 przechodził operację kolana w wyniku komplikacji, lekarze stracili go na kilka minut. Przeżył jednak i wziął się za choćby taką perełkę jak "The Vampyre of Time and Memory".

...Like Clockwork to ich prawie opus magnum. Prawie, bo kocham Pieśni na Głuchych. Nowy album ustawia się niemal tuż za plecami, a I Appear Missing może stawać ramie w ramie z kapitalnym God Is In The Radio. Tak - takie powinny być powroty.
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
mam długopis de (gość, IP: 78.88.203.*), 2013-06-28 20:11:17 | odpowiedz | zgłoś
Ja nie mogę się do tej kapeli przekonać. O ile Kyuss był świetny to muzyka grana Queens of the Stone Age jest wręcz odpychająca. Czy ktoś ma podobnie?
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
Sigurd wawa (gość, IP: 89.75.191.*), 2013-06-28 22:06:12 | odpowiedz | zgłoś
Kyuss był świetny, ale nie mógł się wypromować. QOTSA jest bardziej przystępne dla szerszego grona, ale nie jest już tak innowacyjne i ciekawe brzmieniowo.
Ale jak porównać do tandetnego rocka różnych grup, to i tak prezentuje się dobrze. Najbardziej lubię Rated R.
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
Ciesław (gość, IP: 83.30.80.*), 2013-06-30 01:35:15 | odpowiedz | zgłoś
Zgoda, o ile w przypadku Kyuss łykam bez popity wszystkie kawałki, o tyle z Queensami mam duży problem...
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
Żuk (gość, IP: 89.70.24.*), 2013-07-18 13:01:16 | odpowiedz | zgłoś
Ja myślę że kluczem tutaj jest wokal. Głos Josha jest ok w wolniejszch kawałkach jednak kompletnie brak mu pier*****ęcia które wielu utworom by się przydało. Nie oszukujmy się, Garcia bije na głowe Josha jako wokalistę
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2013-07-19 22:38:39 | odpowiedz | zgłoś
To oczywiste. Homme jest bardzo dobry technicznie jeśli chodzi o wokal, umie korzystać z różnej ekspresji, jednak siłę głosu ma taką sobie. To moja osobista uwaga ale trochę za dużo ostatnio śpiewa tym falsecikiem. Niemniej, płyta świetna, jeden z faworytów do albumu roku. Postawili tym razem na nastrojowość, a nie na pierdolnięcie - co też wyszło im dobrze, tak jak zresztą każda poprzednia płyta. Niemniej jednak trochę brakuje mi takiego ostrego pazura jaki był na R czy na SFTD.
re: Queens Of The Stone Age "...Like Clockwork"
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2013-06-28 20:00:25 | odpowiedz | zgłoś
Też jestem fanatykiem Kyuss i QOTSA. Wg mnie ten drugi zespół na przełomie tysiącleci uratował rock (jakkolwiek to górnolotnie nie zabrzmi). Nick mógłby wrócić, on był duszą zespołu, brakuje tych jego krzyczanek i koncertów na golasa. A że bił swoją dziewczynę? Nobody's perfect. Troy musi mieć jakieś szczególne względy że trzyma się tam już 11 lat. Chyba nikt tak długo z Joshem nie grał. Co to za historyja z problemami zdrowotnymi Josha?