zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 27 kwietnia 2024

recenzja: Soulfly "Enslaved"

24.06.2012  autor: Szamrynquie
okładka płyty
Nazwa zespołu: Soulfly
Tytuł płyty: "Enslaved"
Utwory: Resistance; World Scum; Intervention; Gladiator; Legions; American Steel; Redemption Of Man By God; Treachery; Plata O Plomo; Chains; Revengeance
Wykonawcy: Max Cavalera - wokal, gitara, sitar; Marc Rizzo - gitara; Tony Campos - gitara basowa, wokal; David Kinkade - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Roadrunner Records
Premiera: 13.03.2012
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Max Cavalera na nowej płycie swojego Soulfly przyciska pedał gazu. Po mocnym i surowym albumie "Omen", dokonał roszad w składzie zespołu. Mógł pójść w bardziej plemienno - folkowe klimaty albo np. zwąchać modę na dubstep. Ale gdzie tam, zachciało się chłopu więcej death metalu przemycić, więc przemyca.

Album "Enslaved" otwiera krótki utwór, w zasadzie intro: "Resistance". Można w nim wyniuchać klimat nieodległy od Behemotha. Tak się porobiło. Na szczęście Soulfly w następnych numerach nie stara się zapierniczać po tym samym torze, co kapela Nergala czy "egipscy" Amerykanie z Nile (choć są jeszcze inne momenty, gdzie mniej lub bardziej wyraźnie zbliża się do takiego grania). Do soulfly'owej mieszaniny hardcore'a, thrashu i tzw. groove metalu dodano po prostu trochę więcej elementów używanych przez kapele death metalowe. Są więc blasty czy bardziej śmiercionośne riffowanie.

Na nowej płycie Soulfly gra nowa sekcja rytmiczna. "Świeżym" muzykom dano możliwość swoistego przedstawienia się na początku numeru "World Scum". Nowy basista to Tony Campos - wieloletni członek grupy Static-X. Gra solidnie, ale raczej nie wpłynął znacząco na to, jak brzmi teraz Soulfly. Więcej wniósł perkusista David Kinkade, znany z kapeli Borknagar. Łączy on sprytnie deathmetalową rzeź i bardziej skoczne, groovemetalowe łojenie, znane z wcześniejszych płyt Soulfly.

O sile albumu "Enslaved" decydują jednak przede wszystkim działania muzyków stanowiących trzon kapeli. Maxowi można podziękować i pogratulować zarazem, że nie wypchnął z zespołu Marca Rizzo. Ich symbioza sprawdza się kapitalnie. Rizzo to człowiek nie do przecenienia w takim zespole, jak Soulfly. Jego klimatyczne zagrywki sprawiają, że muzyka na "Enslaved" nie jest tak kanciasta, jak hełm człowieka przedstawionego na okładce. W solówkach Marc jest daleki od jakiegoś szpanerskiego przegięcia, ale równocześnie nie boi się pokazać na co go stać. Świetnie też wyszła mu w "Plata O Plomo" flamencowa gitara.

Max Cavalera ponownie udowadnia, że w takiej muzyce wokalistą jest doskonałym. Najlepiej pokazuje to numer "Revengeance", gdzie oprócz niego zaśpiewali i zagrali jego synowie. Tatuś, żeby jego głos zabrzmiał z odpowiednim wygarem, nie potrzebował tylu efektów studyjnych, co synkowie. Dodatkowo Max mądrze dobrał pozostałych gościnnych wokalistów (Travis Ryan w "World Scum" oraz Dez Fafara w "Redemption Of Man By God"). Zostawili oni swoje ślady na płycie, ale ich partie nie powinny sprawiać problemów na koncertach Maxowi albo Tony'emu Camposowi, który świetnie zaryczał hiszpańskojęzyczną część tekstu w numerze "Plata O Plomo".

"Enslaved" to album, który ucieszy fanów twórczości Maxa Cavalery z różnych okresów jego kariery. Ludzie, dla których "Beneath The Reamins" czy "Arise" to kult, znajdą tu coś dla siebie. Fani późniejszej Sepultury z Maxem na wokalu też nie powinni narzekać. Wreszcie zwolennicy wcześniejszych płyt Soulfly również nie poczują się olani. Wszyscy znajdą wspólny mianownik, na przykład w numerze "Gladiator". Nawet najbardziej zatwardziali oldschool'owcy przyznają, że metalcore'owy riff z tego numeru jest zajebisty, a nu-metalowcy nie zauważą nawet, kiedy zaczną machać baniami przy blaściarskiej części utworu. Poza tym niektóre kawałki na tej płycie (szczególnie "Treachery" i "Chains") pokazują, że Cavalera nie osiadł na laurach i potrafi zaskoczyć słuchacza rozmachem uzupełnionym o dosadne pierdolnięcie. Mam też nadzieję, że "Intervention" czy "Legions" zostaną koncertowymi killerami, bo w pełni na to zasługują.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: enslaved
zaq (gość, IP: 95.108.68.*), 2012-06-25 11:02:15 | odpowiedz | zgłoś
Enslaved świetny album co do tego nie ma wątpliwości. Ciekawe tylko czy na kolejnym wydawnictwie Soulfly Max pojdzie jeszcze dalej w strone death metalu.. A co niby złego jest w nowym FF? jak dla mnie kapitalny album. Połączenie brzmienia Mechanize z klimatem Obsolete. Ciągle tylko słyszy sie ze nowy album FF jest słaby ale nikt nie powie dlaczego? bo perksuja z automatu? no i co z tego, ile to albumów powstało na takiej zasadzie z resztą perka w FF zawsze tak brzmiała wiec mi osobiście to nie przeszkadza. Wszystko jest na swoim miejscu - świetne gitary, wokal,klimat, i ta własnie perkusja mimo ze z automatu również idelanie sie wpasowuje, ogólnie jest moc! Okej może ostatni kawałek jest z dupy i zuepłnie na siłe ale to i tak nie wpływa na pozytywny obraz pozostałych kompozycji
re: enslaved
enslaved (gość, IP: 83.25.87.*), 2012-06-25 19:18:27 | odpowiedz | zgłoś
Mechanize bylo świetne. Każdy kawałek praktycznie zapadaw w pamięć i nie trzeba wcale sluchac tego wiele razy aby się wkręciło. Inaczej mam z Przemysłowcem... niby wszystko ładnie, ale nie ma momentów, które urywają dupe. Wylapałem jedynie dwa kawałki, które są moim zdaniem "do zapamiętania". Do perkusji nie mam pretensji, ważne zeby perkusista na koncertach grał to. Niby ma klimat Obsolete, ale nie jest to Obsolete, ni uja.
re: enslaved
rolu
rolu (wyślij pw), 2012-06-28 13:48:03 | odpowiedz | zgłoś
Taka prawda niestety. Recharger zapowiadał, że może być fajnie. Początek krążka szybko wpada w ucho, później z małą przerwą jest już tylko gorzej. Nie są to złe utwory ale tak po prostu przelatują nie zostawiając nic po sobie. Koniec natomiast to marazm totalny. Nie jest to Demanufacture, nie jest Obsolete ani Mechanize. Jeden z gorszych krążków FF.
A żeby nie było offtopu: Enslaved z każdym przesłuchaniem robi się coraz lepszy. Industrialiście to nie grozi;)
2
Starsze »