zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Still Remains "Of Love and Lunacy"

2.06.2005  autor: RJF
okładka płyty
Nazwa zespołu: Still Remains
Tytuł płyty: "Of Love and Lunacy"
Utwory: To Live and Die by Fire; The Worst Is Yet to Come; In Place of Hope; White Walls; Bliss; Cherished; With What You Have; Kelsey; Recovery; I Can Revive Him With My Own Hands; Stare and Wonder; Blossom, the Witch
Wykonawcy: Zach Roth - instrumenty klawiszowe; T.J. Miller - wokal; Mike Church - gitara, wokal; Jordan Whelan - gitara; Evan Wiley - gitara basowa; A.J. Barrette - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Metal Mind Productions, Roadrunner Records
Premiera: 2005
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

"Of Love and Lunacy" to debiut szóstki muzyków ze Still Remains w barwach Roadrunner Records. Wcześniej grupa wydała tylko płytę EP "If Love Was Born to Die" (2004), ale to wystarczyło, aby zwrócić na siebie uwagę większej wytwórni i dzięki temu dostać szansę zaistnienia na szerszym rynku.

Na swojej debiutanckiej płycie Still Remains prezentuje solidną porcję agresywnego metalu wzbogaconego chwytliwymi refrenami i elektronicznym brzmieniem. Dobrym przykładem jest singlowy "The Worst Is Yet to Come" - mamy tu mocny, prawie deathowy wstęp, potem szaleńczy rytm wybijany przez podwójną stopę, oraz growl w zwrotkach, a w refrenie pojawia się więcej melodii i czystego wokalu. Podobnych wrażeń dostarcza większość pozostałych utworów, z "White Walls", "In Place of Hope" czy "Cherished" na czele. W "Bliss" pojawia się więcej core'owego ciężaru i zmian tempa, a także, ni to krzyczane, ni skandowane wstawki wokalne. Ciekawą paletą brzmień może pochwalić się także "Recovery", który zaczyna się stosunkowo łagodnie, by następnie przejść, na przemian, poprzez ostrzejsze i łagodniejsze fragmenty, aż do miażdżącej, niemal gindcore'owej, końcówki. Jedyny utwór, który wyraźnie odróżnia się od innych, to krótka fortepianowa etiuda, jaką jest niespełna półtoraminutowy "With What You Have".

Warto jeszcze zwrócić uwagę na dobrą aranżację instrumentów klawiszowych i elektroniki. Często w tego typu muzyce klawisze albo giną gdzieś w tle, albo przytłaczają sobą resztę instrumentów. Tu zostały one tak zmiksowane, że brzmią subtelnie i nie rażą uszu, a mimo to wyraźnie wzbogacają brzmienie i sprawnie komponują się z gitarami.

Pomimo, że (nie licząc zeszłorocznej EPki) jest to tak naprawdę debiut sekstetu, to wydaje się, że zespół dobrze wie, w którym kierunku chce zmierzać. "Of Love and Lunacy" to zestaw dwunastu porządnie zagranych i wyprodukowanych utworów. Sęk w tym, że trudno znaleźć na płycie kompozycje, które znacznie wybijały się ponad resztę, albo zawierały coś, dzięki czemu momentalnie zapadałyby w pamięć. No, ale Still Remains ma jeszcze czas, aby zabłysnąć. Być może na następnej płycie grupa rozwinie swoje skrzydła.

Komentarze
Dodaj komentarz »