zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Aaron Stout "Queens Live In Caskets"

2.02.2006  autor: Michał Wach
okładka płyty
Nazwa zespołu: Aaron Stout
Tytuł płyty: "Queens Live In Caskets"
Utwory: The Coronation; Space Station; Lightspeed; Talk Out Of Turn; To Prague And Back; First Song For Jacklyn; Fountain Of Youth; The Ballad Of Curtis Jones; Story Of My Life
Wykonawcy: Aaron Stout; Matt Frick
Wydawcy: Aaronstout
Premiera: 2005
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Rzadko spotyka się płyty nagrywane w sypialniach. Słynny jest przykład akcji "bed-in" Johna Lennona i Yoko Ono, podczas której nasi bohaterowie urządzili sobie happening w łóżku. Aż dwie płyty powstały wtedy w taki oto szczególny sposób: John i Yoko nagrywali wydawane przez siebie dźwięki, piski, okrzyki, wycia, włączali i wyłączali stojące w pobliżu urządzenia... Bawili się świetnie, uszczęśliwiając następnie świat zarejestrowanym tam materiałem. Z tego "dokumentu" przetrwało do dzisiaj niewiele. Przede wszystkim okładka jednego z dzieł, przedstawiająca nagą, radosną parę. I szok przeżywany zaraz po zapoznaniu się z nim świeżo upieczonych fanów czwórki z Liverpoolu.

Stout brawurowo kontynuuje nową świecką tradycję. Płyta "Queens Live In Caskets" została nagrana w trzech sypialniach: jego własnej, Jacklyn i Matta. I to słychać w niemal każdym dźwięku! Czy to w zaskakująco mocnym rytmie "The Coronation" już na samo otwarcie (niczym gwałtowna pobudka w poniedziałek rano, przed pójściem na kacu do pracy), czy też w sennych, rozmarzonych, poetyckich, pełnych jednak dysonansów balladach rozbrzmiewających kilkanaście minut później. Sam Stout gra prawie na wszystkich instrumentach, tylko w jednym utworze towarzyszy mu inny lokator sypialni, Matt - na gitarze slide. Właściwie nic dziwnego: kto wpuszcza do własnej sypialni innych muzyków?! Często Aaron generuje także dziwne, niepokojące "sygnały dnia" - przeciągłe dźwięki podobne na przykład do gwizdu czajnika.

Nie mam wątpliwości, że płyta spodoba się jedynie nielicznym i tylko wtedy, gdy trafi akurat na właściwy moment. Nie zauroczy melodiami (pojawiają się okazyjnie), ani nie porwie prostymi gitarowymi patentami, na których opiera sie większość utworów. A jednak nie mogę oprzeć się wielkiej sympatii dla tego "Pana z sypialni". "Queens Live In Caskets" roztacza wokół głośników naprawdę niezwykłą, oniryczną atmosferę i trudno pozostać wobec niej obojętnym. Dla wszystkich niepoprawnych romantyków - piękna sprawa.

Komentarze
Dodaj komentarz »