zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 24 kwietnia 2024

recenzja: Alter Bridge "Blackbird"

21.05.2009  autor: tjarb
okładka płyty
Nazwa zespołu: Alter Bridge
Tytuł płyty: "Blackbird"
Utwory: Ties That Bind; Come To Life; Brand New Start; Buried Alive; Coming Home; Before Tomorrow Comes; Rise Today; Blackbird; One By One; Watch Over You; Break Me Down; White Knuckles; Wayward One
Wykonawcy: Myles Kennedy - gitara, wokal; Mark Tremonti - gitara; Scott Phillips - instrumenty perkusyjne; Brian Marshall - gitara basowa
Wydawcy: Republic
Premiera: 5.10.2007
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Po wydaniu w 2004 roku debiutanckiego albumu "One Day Remains", Alter Bridge z miejsca otrzymał łatkę klonu Creed. Nie było w tym nic dziwnego - w Creed grało swego czasu aż trzech muzyków tego zespołu. Do samego końca wystąpowali gitarzysta Mark Tremonti i perkusista Scott Phillips, a na pierwszych dwóch płytach słyszeliśmy także basistę Briana Marshalla. Do tego składu dołączył znany (gdzieniegdzie) z Mayfield Four wokalista Myles Kennedy i to właśnie on był głównym elementem, który odróżniał Alter Bridge od swojego starszego, o wiele słynniejszego brata. Mimo to grupa zyskała uznanie i sympatię fanów rocka, którym na drugi album przyszło czekać do roku 2007.

Właśnie wtedy pojawił się drugi krążek grupy - "Blackbird". Jak dla mnie to duży krok naprzód. Nowe oblicze Alter Bridge okazało się znacznie świeższe, choć oczywiście trudno tu oczekiwać szczególnych formalnych eksperymentów. To przecież wciąż klasyczne, amerykańskie rockowe granie z domieszką grunge'u. Ale za to jakie.

"Blackbird" to już znacznie wyraźniejsze odejście od wypracowanego na trzech albumach Creed schematu. Muzycy pozwolili sobie na znacznie więcej, niż poprzednio. Aranżacje są gęstsze, a kompozycje bardziej rozbudowane, choć oczywiście nie brak tu typowych dla całego gatunku prostych piosenek. Dużo wniósł też Myles Kennedy, który najwyraźniej miał tym razem więcej do powiedzenia, niż przy komponowaniu materiału na debiutancką płytę. Nawet jeśli jego głos chwilami wydaje się monotonny, nie sposób odmówić mu klasy. Dodatkowo Myles gra tutaj na gitarze, odciążając w wielu fragmentach Marka Tremonti i pozwalając mu rozwinąć skrzydła bardziej niż dotychczas, dzięki czemu płyta znacznie zyskała pod względem instrumentalnym.

Otwierające płytę kawałki "Ties That Bind" i "Come to Life" zwiastują, że otrzymamy tu przede wszystkim typowe, ale porządne rockowe granie w amerykańskim stylu... ale nie tylko. Od samego początku jest tu znacznie ciężej zarówno w stosunku do Creed, jak i debiutanckiej płyty Alter Bridge. Zaskakuje też głos Mylesa, który poczynił znaczne postępy. Metalowy posmak ma tu szczególnie najszybszy na płycie "Ties That Bind", choć jednocześnie nie brakuje w tej piosence świetnej melodii w refrenie. "Come to Life" to utwór w porównaniu do poprzedniego nieco wolniejszy, choć nadal ciężki, oparty o porządny riff, ale jednocześnie nie brak tu aranżacyjnych nowinek. Po tych dwóch piosenkach następuje pierwsza "power ballada" - "Brand New Start", która wprawdzie nie ma przebojowego potencjału podobnych kompozycji Creed, ale ma swój pazur i słucha się jej bardzo miło.

Co mamy dalej? Zamknięty partiami instrumentalnymi "Buried Alive" to kawałek w stylu "Come to Life", mocno rozśpiewany, choć bez tak przyjemnego riffu. Obok "Ties That Bind" na miano najciekawszego utworu pierwszej części płyty zasłużył zdecydowanie "Coming Home". Po raz kolejny Alter Bridge prezentuje tu granie zaskakująco dobre, bardzo melodyjne, utrzymane w szybkim tempie, a do tego w świetnych, ostrych aranżacjach i co ważne - ze znacznie ciekawszym niż na poprzedniej płycie śpiewem, który bardzo dobrze pasuje do nowego oblicza grupy.

Po takim ciosie pora na rozluźnienie - dwa prostsze, ale dobre kawałki. "Before Tomorrow Comes" to radosna, bardzo chwytliwa piosenka w stylu Creed - wręcz tu nie pasuje, ale brzmi na tyle sympatycznie, że mimo wszystko nie przeszkadza. Pierwszą część płyty zamyka "Rise Today". To niezła, przebojowa piosenka, której bardzo chętnie się słucha - nic dziwnego, że została wydana na singlu. Świetnie nadaje się jako wprowadzenie do całego gatunku dla młodych lub nieobytych z amerykańskim rockiem słuchaczy.

Tytułowy kawałek - "Blackbird", to niemal ośmiominutowa kompozycja, która nagrana w latach dziewięćdziesiątych być może zniknęłaby w tłumie, ale dziś zdecydowanie wyróżnia się na plus. Pierwsza jej część ma charakter typowej, choć wyjątkowo udanej i klimatycznej "power ballady" - łagodne, niemal akustyczne zwrotki, przecinane potężnym, znakomicie śpiewanym refrenem. Zmiana następuje po trzech i pół minuty - delikatne, bardzo nastrojowe granie powoli budzi się, przechodząc w brawurowy, pełny instrumentalnych popisów finał, po którym następuje jeszcze zamykający tę znakomitą kompozycję melancholijny epilog. Na coś takiego warto było czekać.

"One By One" to typowy dla całego nurtu kawałek - klasyczny mocny refren i plumkające zwrotki bez wielkich fajerwerków. Piosenka ratuje się w swojej drugiej, mocniejszej i bardziej melodyjnej części, ale należy raczej do słabszych fragmentów płyty. Z męskiego punktu widzenia podobnie wygląda sytuacja z "Watch Over You" - do połowy niemal akustyczną balladą, która jednak z całą pewnością roztopiła niejedno dziewczęce serce. "Break Me Down" to kolejna po "One By One" powtórka z rozrywki, ale z o wiele ciekawszą melodią, dzięki czemu słucha się jej znacznie przyjemniej. Wydaje się być jednak tylko wstępem do "White Knuckles" - opatrzonego ostrymi i szybkimi riffami kawałka, chwilami przywołującego na myśl rozpoczynający płytę "Ties That Bind", ale ogólnie znacznie lżejszego. Warto zwrócić też uwagę na świetny finał płyty - "Wayward One" to kolejna piosenka o typowej budowie, ale ze względu na znakomity refren i dużą dramaturgię w mocniejszych fragmentach stanowi z całą pewnością jeden z tych utworów, do których będzie się wracać najczęściej.

Album zasługuje na niezłych kilka odsłuchań, choć jest odrobinę za długi. Chwilami będzie nas korcić, aby przewinąć ten czy tamten utwór - zwłaszcza w przypadku piosenek nawiązujących do typowego grania zespołów wyrosłych z tego samego co Alter Bridge nurtu. Do najlepszych należą "Ties That Bind", "Coming Home", "Blackbird" i "Wayward One". To właśnie one sprawią, że zapamiętamy ten album na dłużej i gdy z nową płytą wróci Creed, z pewnością wielu fanów chętnie będzie wracać do Alter Bridge i "Blackbird".

Komentarze
Dodaj komentarz »