zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Arcturus "Disgiused Masters"

27.05.2000  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Arcturus
Tytuł płyty: "Disgiused Masters"
Utwory: Preludium: White Tie Black Noise; Deception Genesis; Du Nordavind; Interludium: Alone; The Throne of Tragedy; La Masquerade Infernale; Master of Disguise; Painting My Horror; Ad Astra; Postludium: Ad Astra
Wydawcy: Mystic Production, Jester Records
Premiera: 1999

Któż nie pamięta diabelsko doskonałej "La Masquerade Infernale"... Nie ma wątpliwości, że dzięki tej płycie Arcturus stał się jednym z najbardziej mistycznych i jednocześnie oryginalnych tworów, egzystujących w mrocznych otchłaniach piekieł. W dwa lata po tym genialnym dziele Norwedzy postanowili raz jeszcze przypomnieć utwory na nim zawarte, tyle tylko, że w zupełnie innych wersjach.

"Disguised Masters" to zbiór zaskakujących remiksów "La Masquerade Infernale" (plus "Du Nordavind" z "Aspera Hiems Symfonia"). Nie jest to na pewno album łatwy w odbiorze, przeciwnie, może zaszokować, a momentami wyprowadzić z równowagi nawet najzagorzalszych wielbicieli Arcturusa. Granice...? To słowo wydaje się być obce Norwegom. Zawsze przecież słynęli z niekonwencjonalnego i przeraźliwie oryginalnego podejścia do muzyki. Forma...? Szablony i schematy podobno są po to, by się przeciw nim buntować. Styl...? Jedyny w swoim rodzaju, zarezerwowany tylko dla nich, noszący piekielnie piękne imię - Arcturus... Pod tym pojęciem kryje się kwintesencja ich geniuszu - nieprzewidywalność, nietuzinkowość, indywidualizm, otwartość... Arcturus kolejny raz zignorował wszelkiego rodzaju trendy, kolejny raz zaszokował przypadkowych odbiorców i swych wiernych fanów. "Disguised Masters" z metalem (o blacku już nawet nie wspominając) nie ma właściwie nic wspólnego. Zremiksowane utwory bardziej podchodzą pod ambient. Aż roi się tu od sampli i "mechanicznych", przesterowanych patentów. I to właśnie tego typu efekty są tutaj czynnikiem dominującym. Często na pierwszy słuch ciężko skojarzyć miks z pierwowzorem. Dopiero jakiś znajomy motyw głęboko w tle uświadamia, z czym mamy do czynienia. Cóż, to raczej w pełni przemyślany zabieg i zamierzony efekt. Podobnie jak rapowe(!) wstawki w "Master of Disguise" (wokal Garma), czy techno-dance'owa "Ad Astra" (właściwie to nawet dobry przebój na dyskotekę). Mimo tych przeraźliwych akcentów, muzyka Arcturusa to nadal ciężkostrawna przekąska i mroczna, diabelska otchłań. O przyszłość chyba nie trzeba się zbyt mocno obawiać, bowiem poza remiksami umieszczono tu jeden zupełnie premierowy utwór - "Deception Genesis". Coś w stylu "Maskarady", może tylko jeszcze bardziej obłędne...

Trudno ocenić tę płytę. Jedno jest pewne - nie jest to muzyka dla każdego i na każdy dzień. Wymaga na pewno szeroko otwartego umysłu. Niecierpliwi i "szablonowi" mogą sobie darować.

Komentarze
Dodaj komentarz »