zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Bad Religion "No Substance"

27.05.1998  autor: RaMoNe
okładka płyty
Nazwa zespołu: Bad Religion
Tytuł płyty: "No Substance"
Utwory: Hear It; Shades Of Truth; All Fantastic Images; The Biggest Killer In American History; No Substance; Raise Your Voice!; Sowing The Seeds Of Utopia; The Hippy Killers; The State Of The End Of The Millennium Address; The Voracious March Of Godliness; Mediocre Minds; Victims Of The Revolution; Strange Denial; At The Mercy Of Imbeciles; The Same Person; In So Many Ways
Wykonawcy: Greg Graffin - wokal; Jay Bentley - gitara basowa; Greg Hetson - gitara; Bobby Shayer - instrumenty perkusyjne; Brian Baker - gitara
Wydawcy: Sony Music Polska
Premiera: 1998
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Spodziewałem się płyty dobrej. Spodziewałem się płyty znakomitej. Nie spodziewałem się jednak płyty genialnej, płyty, która z każdym dniem coraz bardziej zmusza mnie do stwierdzenia, że "Against The Grain" nie jest już moim ulubionym dziełem Bad Religion. Myślałem, że Graffin i koledzy nie mogą już pójść dalej pod względem melodyki, że ta płyta to maksimum ich możliwości. Jakże się pomyliłem! Dla "No Substance" po prostu zabrakło mi skali ocen!

Być może stało się tak dlatego, że Greg Graffin podzielił się komponowaniem z kolegami z zespołu. Dawniej monopol na utwory Bad Religion miał duet Gurewitz-Graffin i bardzo rzadko dorzucali coś do tego pozostali muzycy. "No Substance" to dzieło wspólne, oprócz perkusisty każdy dołożył swoją cegiełkę. Druga bardzo istotna według mnie rzecz to powrót do wyraźnie słyszalnych harmonii wokalnych, które zostały nieco zagubione na poprzedniej płycie "The Gray Race".

Poważnie się zastanawiam, czy członkowie Bad Religion nie byli w poprzednim wcieleniu żeglarzami :) W ich muzyce często można było wyczuć folkowe naleciałości, jednak to co się dzieje na "No Substance" nie mieści się już w żadnych granicach. Nie ma tu utworu, który nie wpada błyskawicznie w ucho, po prostu nie ma! Jest tylko jeden niewypał w postaci "The State Of The End Of The Millennium Address". Nie wiem, po co tu komu ten kawałek, który pasuje jak ulał do Henry Rollinsa. Przyznacie - różnica znaczna.

Ta płyta płynie, żegluje po moich uszach całymi dniami. Nie podejmuję się opisywania każdego utworu z osobna, bo po prostu nie ma to najmniejszego sensu. W muzyce Bad Religion zawsze najważniejsza była melodia, a tej za pomocą klawiatury opisać się nie da. Fanów melodyjnego punka do zakupu namawiać chyba nie muszę, a pozostałym polecam "No Substance" jako lekarstwo na smutki. Wiem co mówię.

Komentarze
Dodaj komentarz »