zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 3 grudnia 2024

recenzja: Dimmu Borgir "Puritanical Euphoric Misanthropia"

12.08.2001  autor: Skookie
okładka płyty
Nazwa zespołu: Dimmu Borgir
Tytuł płyty: "Puritanical Euphoric Misanthropia"
Utwory: Fear and Wonder; Blessing Upon the Throne of Tyranny; Kings of the Carnival Creation; Hybrid Stigmata - the Apostasy; Architecture of a Genocidal Nature; Puritania; IndoctriNation; The Maelstrom Mephisto; Absolute Sole Right; Sympozium; Perfection or Vanity; Burn in Hell
Wykonawcy: Shagrath - wokal; Silenoz - gitara; Galder - gitara; Simen - gitara basowa, wokal; Mustis - instrumenty klawiszowe; Nicholas - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Nuclear Blast Records, Mystic Production
Premiera: 2001
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Na tę płytę czekałem bardzo długo, moje zainteresowanie dodatkowo rozpalały zmiany w składzie (o tym niżej), który teraz jest najsilniejszy w historii zespołu oraz wypowiedzi Shagratha (wokalisty), który mówił, że należy oczekiwać czegoś wielkiego, najlepszego w historii, a jak coś ma pobić tak genialne płyty jak "Enthrone Darkness Triumphan" i "Spiritual Black Dimensions", to musi to być to dzieło najwyższej klasy. Wreszcie 12 marca 2001 ukazała się nowa płyta Dimmu Borgir: "Puritanical Euphoric Misanthropia".

Album otwiera utwór "Strach i zdziwienie" ("Fear and Wonder"), intro nagrane przez Mustisa z udziałem orkiestry symfonicznej. Zwracam na to uwagę, bo to nowość w muzyce Norwegów. Trzeba przyznać, że intro to jest ono bardzo dobre, może nawet lepsze niż podobne dzieła Cradle of Filth. Symfoniczna uczta kończy się dewastującym wejściem perkusji, tu rozpoczyna się "prawdziwa" płyta. Nie ma tu słabych kompozycji, wszystkie utwory są bardzo dobre (a najlepszy jest "Kings Of the Carnival Creation"). Wyróżnia się nieco prostsza (cyberpunkowa?) "Puritania", zdecydowanie najłatwiej wpadająca w ucho oraz nieco trudniejszy w odbiorze "Indoctrination" z ciekawym użyciem orkiestry. Całość kończy outro (też niezłe) podobne do intra.

W sferze muzycznej na tej płycie, w odróżnieniu od "Spiritual Black Dimensions", gdzie głównym atutem były klawisze, zdecydowanie króluje gitara Galdera (nowy nabytek w zespole - wcześniej w Old Man`s Child). Klawisze odsunięto nieco w tło, gdzie razem z orkiestrą budują niesamowitą atmosferę. Osobną sprawą jest tu perkusja (Nick Barker - kiedyś Cradle of Filth), która może się podobać i nie podobać. Są to furiackie wręcz uderzenia, czasami bijące swoją częstotliwością nawet karabiny Kałasznikowa. Ja osobiście nic nie mam przeciwko takiemu stylowi gry, byle był odpowiednio zróżnicowany, jak to ma to miejsce m in. na tej płycie. Jednak całą przyjemność ze słuchania takich rytmów psuje złe w moim odczuciu zmiksowanie owej perkusji, co powoduje, że jest ona trochę przesterowana - przy dłuższym słuchaniu po prostu denerwuje. Wokal zmienił się nieco od czasu ostatniego albumu. Shagrath eksperymentuje z różnymi modulacjami głosu, poza tym generalnie głos nieco mu "zmiękł", nie jest tak agresywny jak wcześniej. Często pomaga mu też basista Vortex, którego słyszeliśmy już na "Spiritual Black Dimensions", tu jednak ma zdecydowanie więcej roboty. Szczególnie dobrze wypadł na "Burn in Hell" coverze Twisted SIister, umieszczonym na specjalnej edycji płyty razem z plakatem zespołu. Notabene jest to bardzo dobry kawałek, dla którego warto wydać te dziesięć złociszów więcej (plakat też jest fajny, format A3), nie wiem, jak to wygląda w wersji kasetowej, w każdym razie kawałek jest świetny, przypomina ciężkie brzmienie Black Sabbath za najlepszych lat.

Album, mimo iż jest bardzo dobry i dosyć nowoczesny, zawierający wiele intrygujących elementów, nie pobił w moim prywatnym rankingu ani genialnego "Enthrone Darkness Triumphan", ani niesamowitego "Spiritual Black Dimensions", mimo iż był bardzo blisko. Przypuszczam że ta płyta może przysporzyć zespołowi wielu nowych fanów, a ci starsi nie lubiący "Spiritual Black Dimensions" też mogą znaleźć tu coś dla siebie. Zresztą już podobno jest najlepiej sprzedającą się płytą black metalową w historii, ciekawe na jak długo. Aż do czasu ukazania się "Bitter Suites To Succubi" Cradle of Filth? "Puritanical Euphoric Misanthropia" to na pewno jedna z najciekawszych tegorocznych pozycji w metalowym światku i na pewno warto ją usłyszeć, nawet jeśli nienawidzisz Mrocznej Twierdzy

P.S. Ciekawe kiedy Dimmu Borgir albo Cradle of Filth wydadzą jakiś koncertowy album? Kiedy taki wyjdzie, wydam na niego ostatnie pieniądze, bo to według mnie jedne z najlepiej grających na żywo zespołów.

Komentarze
Dodaj komentarz »