zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Lynyrd Skynyrd "Vicious Cycle"

22.12.2004  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Lynyrd Skynyrd
Tytuł płyty: "Vicious Cycle"
Utwory: That's How I Like It; Pick 'Em Up; Dead Man Walking; The Way; Red White And Blue; Sweet Mama; All Funked Up; Hell Or Heaven; Mad Hatter; Rockin' Little Town; Crawl; Jake; Life's Lessons; Lucky Man; Gimme Back My Bullets
Wykonawcy: Johnny Van Zant - wokal; Gary Rossington - gitara; Rickey Medlocke - gitara; Hughie Thomasson - gitara; Billy Powell - instrumenty klawiszowe; Michael Cartellone - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Sanctuary Records, Metal Mind Productions
Premiera: 2003
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Lynyrd Skynyrd to bez wątpienia legenda amerykańskiego rocka. Zespół powstał w połowie lat 60-tych w Jacksonville, a jego założycielami była paczka szkolnych przyjaciół: Ronnie Van Zant (wokal), Bob Burns (perkusja), Gary Rossington (gitara), Allen Collins (gitara) i Larry Junstrom (bas). Jak to zwykle bywa na początku było pod górkę, tym bardziej, że chłopakom we znaki dawali się także nauczyciele, wśród których prym wiódł pan od WF - niejaki... Leonard Skinner. Co do nazwy kapeli, chyba wszystko już jasne?... ;-) Później przyszedł czas na lata "walki" i grania koncertów, aż w końcu zespołowi udało się podpisać swój pierwszy poważny kontrakt. Już pierwsza płyta odniosła spory sukces, a kolejne albumy i trasy koncertowe udowadniały dużą klasę zespołu.

W 1977 roku zespół był zajęty nagrywaniem kolejnego albumu zatytułowanego "Street Survivors". Ukazał się on 17 października 1977 roku, a na okładce umieszczono zdjęcie wszystkich członków zespołu na tle wielkich płomieni. Trzy dni później zespół ruszył w trasę, która dla kilku jego członków okazała się ostatnią... 20 października 1977 roku prywatny samolot, którym poruszała się grupa rozbił się kilkaset metrów od lotniska, na którym miał wylądować - zginęli piloci, część załogi technicznej i członkowie zespołu: Steve Gaines, Ronnie Van Zant i Cassie Gaines. Pozostali członkowie kapeli, pomimo ciężkich obrażeń, uszli z życiem. Dwa lata zajęło pozostałym członkom grupy dojście do siebie po tej tragedii. Na scenie pojawili się wraz z kilkoma przyjaciółmi dopiero w 1979 roku jako Rossington Collins Band. Później pod koniec lat osiemdziesiątych postanowiono wrócić do nazwy Lynyrd Skynyrd (okazją ku temu była dziesiąta rocznica katastrofy). Nowym wokalistą został brat Ronniego Van Zanta - Johnny. Od tamtej pory, pomimo fatum, które ciągle ciąży nad zespołem (wypadek, paraliż i w końcu śmierć Allena Collinsa) grupa co jakiś czas koncertuje oraz nagrywa płyty. Ostatnio właśnie "Vicious Cycles".

Muzyka na tym albumie to amerykański rock, przesycony bluesem i odrobinką jazzu, i nie stroniący od nieco mocniejszych akcentów (niemal metalowe "All Funked Up", ac/dc-owski riff w "Jake"). Wszystko to okraszone znakomitymi partiami pianina, smyczkami i trąbkami, które chwilami dosłownie rozbrajają (posłuchajcie "rozbieganych" klawiszy w "Rockin' Little Town", powalających smyczków w "Hell Or Heaven" albo wejścia sekcji dętej w "Pick'Em Up"!). A co jest najpiękniejsze? To, że za pomocą takich, prostych w sumie środków, udało się stworzyć płytę naprawdę znakomitą! I to niezależnie od tego z jakimi kawałkami mamy akurat do czynienia. Czy są to zadziorne, pełne niesamowicie pozytywnego "feelingu" numery w rodzaju otwierającego płytę "That's How I Like It" czy dynamicznego "Pick'Em Up", przy których zupełnie nie da się usiedzieć spokojnie i które kopią optymistyczną energią z siłą kojarzącą mi się niezmiennie z nagraniami ze ścieżki dźwiękowej do filmu "Blues Brothers". Czy też może Lynyrd Skynyrd prezentuje swoje bardziej nostalgiczne i refleksyjne wcielenie choćby pod postacią "Lucky Man" czy świetnego "Red White And Blue". Czy też prezentuje, w pewnym sensie łączące w jedno oba powyższe, znakomite "Hell Or Heaven" i "Life's Lessons" z piękną solówką, w których partie spokojne kontrastują z czadowymi.

Płyta jest zupełnie nie-odkrywcza, muzycznie nie ma żadnych nowinek czy niespodzianek. Ale ładunek pozytywnej energii i tak powala na kolana. Podobnie jest z tekstami: proste, chwilami nawet można by je określić mianem naiwnych, tudzież banalnych (jak na przykład "Mama Used to Say to Me, You Can Make Your Destiny" z "Hell Or Heaven" czy "American Flag Makes Me Proud" z "That's How I Like It"), ale wieją optymizmem i radością życia. A co poniektóre fragmenty (ciągle w prosty sposób) poruszają sprawy dające do myślenia ("Dead Man Walking") Jak dla mnie - całkowicie niespodziewanie - "Vicious Circle" to czysta rewelacja.

Komentarze
Dodaj komentarz »