- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Masachist "Death March Fury"

Ten materiał był zapowiadany od dość dawna. W końcu jest! Dziewięć morderczych wałków! Sądzę, że mam już swoją deathmetalową płytę roku.
"Death March Fury" zaczyna się od słów "You will die!", zapowiadających to, z czym słuchacz będzie miał do czynienia. Pełnokrwisty death metal! Masachist nie bierze jeńców! Wielu porównuje tę kapelę do Hate Eternal. Nagrania amerykanów charakteryzuje jednak większa gęstość i bardziej wypolerowane brzmienie. Masachist ponadto gra z zupełnie innym feelingiem. Oczywiście podobieństwa są słyszalne, ale nie określałbym kapeli Thrufla mianem kopii Hate Eternal, jak niektórzy to czynią. W wielu fragmentach załoga Thrufla nawiązuje muzycznie także do Yattering, Azarath i Shadows Land, ale mimo to Masachist dysponuje własnym brzmieniem i charakterem.
Lubię płyty, na których każdy odrębny element jest dopracowany, a jednocześnie słychać, że żaden z muzyków nie dominuje w zespole. Tak też jest w przypadku "Death March Fury". Pig zasługuje na wielkie brawa za wokale pełne gniewu i nienawiści - genialny growl. Ponadto należy zwrócić uwagę na konkretny bas, m.in. w takich wałkach jak "Womb" i "Open The Wounds". Najczęściej na płytach z death metalem gitara basowa jest schowana za ścianą gitar i ledwo słyszalna. Tu bas jest wyeksponowany odpowiednio, dodając utworom potężnego dołu. Gitary Thrufla i Aro są zakręcone, połamane, a w wielu miejscach wręcz transowe, nadal pozostając w deathmetalowej stylistyce. Daray to sprawdzony rzemieślnik, na "Death March Fury" gra na perkusji dokładnie tak, jak powinien. Materiał utrzymany jest w średnich i szybkich tempach, ale kilka fragmentów to walcowate zwolnienia. Jest duszno, gęsto, dynamicznie i niejednostajnie, więc nie ma mowy o nudzie.
Cieszę się, że kapela jest pod skrzydłami Witching Hour, bo Bart lubi porządnie wydane materiały. Tak też jest w tym przypadku. Za oprawę odpowiada Eliran Kantos, który popełnił m.in. artwork do ostatniej płyty Testament. Oprawa graficzna "Death March Fury" bardzo dobrze komponuje się z zawartością muzyczną albumu.
Masachist to kolejny rewelacyjny polski zespół deathmetalowy, który spokojnie może konkurować z największymi tuzami gatunku. Mam nadzieję, że nie skończy się tylko na jednym albumie, że muzycy będą mieli wystarczająco dużo energii poza swoimi macierzystymi formacjami, aby dalej prowadzić rzeźnię Masachist!
Oceń płytę:
Aktualna ocena (101 głosów):
Dzięki za ocenę!