zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Opeth "Watershed"

30.11.2008  autor: Tomek "BlaKcThrone" Jałukowicz
okładka płyty
Nazwa zespołu: Opeth
Tytuł płyty: "Watershed"
Utwory: Coil; Her Apparent; The Lotus Eater; Burden; Porcelain Heart; Hessian Peel; Hex Omega
Wykonawcy: Mikael Akerfeldt - wokal, gitara; Martin Axenrot - instrumenty perkusyjne; Per Wiberg - instrumenty klawiszowe; Martin Mendez - gitara basowa; Frederik Akesson - gitara; Natalia Lorichs - dodatkowy wokal
Wydawcy: Roadrunner Records
Premiera: 2008
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Odejście z Opeth Petera Lindgrena, przez lata obok Mikaela Akerfeldta jednego z filarów zespołu było dla wielu fanów sporym zaskoczeniem, ale jak się okazuje, w żadnym razie nie przełożyło się w negatywny sposób na wartość muzyczną nowego dzieła Szwedów.

Nagranie muzycznego tandemu "Deliverance" i "Damnation" wyniosło Opeth na szczyt popularności, ale jednocześnie doprowadziło do pewnej skrajności, którą było nagranie dość nijakiej płyty "Ghost Reveries". Zaskakująca analogia, ale w podobnej pułapce wydawał się znajdować Steven Wilson po nagraniu przez Porcupine Tree albumu "Deadwing". Na "Fear of Blank Planet" pokazał jednak , że jego formuła grania nie została jeszcze wyczerpana. A co na to Akerfeldt? Podobnie: ku uciesze fanów i nie tylko nagrał płytę, która jest dla twórczości Opeth tym, czym dla Porcupine Tree "Fear of Blank Planet", - próbą redefinicji fenomenu muzycznego Opeth. Dokonaną z doskonałym skutkiem, należy dodać.

Płytę otwiera akustyczny kawałek "Coil" zaśpiewany przez Akerfeldta w duecie z Nathalie Lorichs. Muzycznie przypomina akustyczne fragmenty "Morningrise", ale warto odnotować pewien krok naprzód, za który można uznać świetny głos wokalistki. Zatem już od samego początku jest dobrze. "Heir Apparent" rozpoczyna się potężnie i bez ogródek jest to najlepszy kawałek na płycie i właściwa definicja nowego stylu Opeth. "The Lotus Eater" to utwór bardzo w stylu poprzedniej płyty, potężny, ale jednak na wskroś przebojowy, z przewagą czystych wokali nad growlingiem. Akerfeldt, począwszy od przecudnego "To Bid You Farewell", ma niezwykły talent do pisania zgrabnych, chwytających za serce ballad, tak jest i tym razem. "Burden", o którym mowa, to jakby opethowa wersja "Nights In White Satin" The Moody Blues, z przepięknie wplecionymi melotronami i hammondami, klimatycznym wokalem i przede wszystkim wspaniałymi solówkami gitar. Piękna kompozycja, ale jest to też pewna granica pomiędzy muzycznym artyzmem, a popową miałkością. "Porcelain Heart" muzycznie wędruje znów w okolice albumu "Morningrise", gdzie swoboda w przechodzeniu z ostrych death metalowych fragmentów w te pochodzące wprost z krainy łagodności wydaje się wręcz nieprawdopodobna, ale doskonale wpisuje się w zamysł całości. "Hessian Peel" to w dużej części spokojny melancholijny kawałek ze ślicznymi klawiszami w tle, który powoli nabiera mocy, i wybucha z pełną mocą w finale, by potem, wraz z ostatnią na płycie kompozycją "Hex Omega" powoli ulegać wyciszeniu, nie będąc jednak pozbawionym mocniejszych akcentów.

Opeth nagrał jeden z ciekawszych niewątpliwie albumów w swojej karierze. Po nieco słabszej "Ghost Reveries" Akerfeldt i spółka potwierdzili swoje miejsce w absolutnej czołówce współczesnej sceny, a że już nigdy nie powrócą w pełni do czasów, gdy nagrywali swoje genialne płyty dla Candlelight Records, to inna sprawa. Pewnie dla fanów, którzy poznali zespół na wysokości "Blackwater Park" nowa płyta może być niedużą, ale jednak oznaką niemocy, tak dla wszystkich innych to kolejny bardzo dobry album tego, swego czasu, niezwykle oryginalnego zespołu. Nie gorąco, ale polecam.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Płyta jest po prostu...
vysnafca75 (wyślij pw), 2009-11-11 17:31:29 | odpowiedz | zgłoś
Genialna. To prawda, że motyw z rozstrajającą się gitarą gryzie nieprzyjemnie w uszy,ale jest to jedyna malutka rysa na całości materiału. Dla mnie jedne z lepszych wydawnictw Opeth. Zresztą trudno doszukać się naprawdę słabych w ich dorobku.
zniewalajaca plyta
mariano (gość, IP: 87.204.126.*), 2009-02-14 22:10:57 | odpowiedz | zgłoś
to trzeba posluchac cudo!!!!!!
Ghost Reveries - b. fajna płytka
fan_opeth (gość, IP: 83.142.222.*), 2009-02-11 23:36:50 | odpowiedz | zgłoś
Ghost Reveries - b. fajna płytka i tyle
re: Ghost Reveries - b. fajna płytka
tommy22
tommy22 (wyślij pw), 2011-10-16 22:33:44 | odpowiedz | zgłoś
Zgadzam sie w 100%. Szykuje sie do przesluchania 'Heritage' i postanowilem odswierzyc w pamieci dwie ostatnie plyty. 'Watershed' jak zwykle pozostawil mnie troche obojetnym, jest dobrze ale nie genialnie, moim zdaniem to jedna z najslabszych ich plyt. A 'Ghost Reveries'? Dzizas krajst, ta plyta to dzielo skonczone, absolutne arcydzielo! Przebogate aranzacje, fantastyczna produkcja, niespotykane melodie, progresywne wstawki i jeszcze te dwie piekne ballady, po prostu wyjatkowa fantazja. 10/10
cudenko
mariano (gość, IP: 87.204.126.*), 2008-12-18 12:40:48 | odpowiedz | zgłoś
cudowna plytka ,bogactwo stylow muzycznych ,Opeth jedyny w swoim rodzaju. Obok judas priest , moonspell plyta 2008 r
Watershed
Legion (gość, IP: 78.133.194.*), 2008-12-03 11:42:48 | odpowiedz | zgłoś
Świetny album poza fragmentem z rozstrajającą się gitarą, eksperymentalny, chybiony patent, który moim zdaniem niczemu nie służy i nic nie wnosi. Przez to ostatniej minuty świetnego kawałka po prostu nie da się słuchać. Jak już wspomniałem, nie licząc tego małego niewypału Watershed może być uznane za kolejną bardzo udaną pozycją w dorobku artystycznym Opeth.
:-) Nie bijcie Ghostów
Jeżozwierz (gość, IP: 217.17.38.*), 2008-12-03 10:31:10 | odpowiedz | zgłoś
Uwielbiam Opeth, zarówno wczesne albumy jak i ostatnie dokonania, zarówno spokojne rzeczy w stylu Damnation jak i wściekłe partie z Deliverance (który jest świetnym albumem swoją drogą), Blackwater Park uważam za dzieło skończone, ale... Jakoś nie mogę się przyzwyczaić, że wszyscy tak nad Ghost Reveries się znęcają ;-). To naprawdę bardzo dobra płyta, gdyby nie nagrał jej Opeth pewnie uważana by była za doskonałość, słuchałem jej wielokrotnie i naprawdę nie umiem się specjalnie przyczepić, no ale ciężko o gustach dyskutować... Jak ktoś nie chce to słuchać nie musi ;-). A pod recenzją Watershed się podpisuję, choć wszystkim polecam zakup edycji specjalnej, cena niewiele większa, a kilka bardzo miłych bonusów... No i najnowszego DVD Opeth, które miłe oku i uchu (ale pewnie sąsiedzi za ścianą nie będą zachwyceni). Pozdrowienia
2
Starsze »