zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Ozzy Osbourne "No Rest for the Wicked"

23.08.2001  autor: Elwood
okładka płyty
Nazwa zespołu: Ozzy Osbourne
Tytuł płyty: "No Rest for the Wicked"
Utwory: Miracle Man; Devil's Daughter; Crazy Babies; Breaking All The Rules; Bloodbath In Paradise; Fire In The Sky; Tattooed Dancer; Demon Alcohol; Hero
Wykonawcy: Ozzy Osbourne - wokal; Zakk Wylde - gitara; Bob Daisley - gitara basowa; Randy Castillo - instrumenty perkusyjne
Premiera: 1988
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Po ukazaniu się albumu "The Ultimate Sin" wielu fanów i muzycznych "speców" postawiło "krzyżyk" na Ozzym Osbournie, twierdząc że popadł on w totalną przeciętność i już się z niej nie wydźwignie. Tymczasem niezrażony niepowodzeniem Ozzy (tylko artystycznym, bo poprzedni album był wielkim sukcesem komercyjnym) rozpoczął pracę nad kolejnym longplayem. W miejsce Jake'a E. Lee zatrudnił młodziutkiego, niespełna 21-letniego Zakka Wylde z New Jersey i jak zwykle z wyborem nowego "wioślarza" "trafił w dziesiątkę". Jak ten facet to robi, że zawsze, gdy tego potrzebuje, znajdzie młodego i nieznanego światu gitarowego geniusza? Pan Wylde, oprócz niesamowitych umiejętności, wniósł do zespołu przede wszystkim młodzieńczy entuzjazm, znacznie "odświeżając" i ożywiając grupę. Nie możemy zapominać o zmianie basisty, Phila Soussana zastąpił doskonale znany z poprzednich albumów Ozza Bob Daisley. Pojawił się też nowy klawiszowiec - John Sinclair, który nie ograniczył się tylko do nagrania swoich partii, lecz współtworzył aż 5 utworów. Pojawienie się takiej ekipy instrumentalistów miało zbawczy wpływ na muzykę Ozzy'ego, a w zespole wreszcie pojawiła się odpowiednia "chemia".

"No Rest For The Wicked" to zdecydowanie najszybszy i najostrzejszy ze wszystkich albumów Ozzy'ego. Wpłynęły na to dwa czynniki - po pierwsze pojawienie się Zakka W., a po drugie tak chciał Ozzy (miał to być album zupełnie inny niż poprzednie). W wyniku tego w większości piosenek króluje ponaddźwiękowa gitara Zakka, wspomagana ciężką i równie szybką perkusją Castilla. Sam Ozzy wrócił do doskonałej formy wokalnej, do jakiej wszyscy byli przyzwyczajeni i znów napisał świetne teksty. Tym razem utwory nie są zbyt optymistyczne, wystarczy przeczytać ich tytuły. Mamy tutaj m.in. opowiadania o: dwulicowym kaznodziei Jimmym Preacherze ("Miracle Man"), seryjnym zabójcy Charlesie Mansonie ("Bloodbath In Paradise) oraz zgubnym wpływie narkotyków i alkoholu. Na samym końcu jest jeszcze tekstowa "perełka" - "Hero", ale o tym później...

Album otwiera świetny "Miracle Man" - już na samym początku gitarzysta odkrywa swoje karty, niesamowicie pędząc do przodu w linii melodycznej i solówce. Na uwagę zasługuje także świetny riff oraz czad i wielka energia bijące z tego utworu. Dla mnie to "kawałek" numer jeden płyty. Jednak mimo wszystko muszę przyczepić się do "komputerowego" wokalu w refrenie, można się było spokojnie bez tego obejść. Potem mamy równie czaderski "Devil's Daughter" z prześliczną, superszybką solówką wymiatającą wszystko z powierzchni ziemi (najlepsze solo na albumie) oraz "Crazy Babies" - najbardziej znany "kawałek" z albumu, bowiem był on najmocniej promowany, myślę że trochę na wyrost - największy jego atut to świetny riff). Nie jest to słaby utwór, jednak jest tutaj wiele znacznie lepszych. Co prawda nie możemy do takowych zaliczyć wolnego i przydługawego "Breaking All The Rules" (znów tylko i wyłącznie dobry riff), ale już wszystkie pozostałe zdecydowanie tak. Numer 5 - "Bloodbath In Paradise" - charakteryzuje się ciekawym wstępem, ciężkim i szybkim riffem, doskonałym refrenem oraz powalającą z nóg solówką o prędkośći Concorde'a.

Teraz następuje zwolnienie tempa w świetnej balladzie "Fire In The Sky" (doskonały klawiszowo-perkusyjny wstęp, riff i refren), ale potem znów wchodzimy w nadprzestrzeń. Oto następuje mój drugi faworyt - "Tatooed Dancer" z genialnym wstępem na perkusji, gwałtownie "zdmuchniętym przelatującym riffem". To właśnie m.in. ten riff świadczy o geniuszu Zakka Wylde'a, niby prostacki i banalny, ale jakże porywający! Ponadto tradycyjnie - świetny wokal i solóweczka - ale jazda! Uff, po takiej dawce energii chciałoby się chwilę odsapnąć, ale już zaczyna się równie udany "Demon Alcohol", a zaraz po nim "Hero". W tym momencie nie mogę się powstrzymać, przed zacytowaniem kilku wersów z genialnego tekstu "bohatera":

"I don't want to be your hero
I don't want to ever let you down(...)
I can try to take you higher
But I don't want to wear your broken crown
You know it brings me down
Don't think you'll ever understand me
I don't even understand me
Don't have the power to annoint you
And I don't want to disappoint(...)
I couldn't answer all your questions
And if your lost I couldn't find your way(...)
Everybody's talking crazy
Some think I'm a devil maybe
I don't want to hear about it
Don't want to have to scream and shout at fools no more(...)
I am not your destination
Or a road that's gonna lead you home"

Czyż nie jest to świetne wiadomość do fanów? A skoro już jesteśmy przy "Hero", to jak tu nie wspomnieć o... zapewne już wiecie - świetnym riffie, refrenie i solówce.

W ten sposób dobrnęliśmy do końca albumu. Z pewnością "No Rest For The Wicked" możemy zaliczyć w poczet najlepszych heavymetalowych płyt wszech czasów. Zapewniam, wciąż słucha się tego świetnie! Mało który album zapewnia tak dużą dawkę energii i czadu. Gorąco polecam wszystkim.

Komentarze
Dodaj komentarz »