zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 29 marca 2024

recenzja: Piotr Rogucki "Loki - wizja dźwięku"

8.04.2011  autor: Kępol
okładka płyty
Nazwa zespołu: Piotr Rogucki
Tytuł płyty: "Loki - wizja dźwięku"
Utwory: Wizja dźwięku; Nie Bielsko; Argonauci; Sopot; Plaster miodu 1; Szatany; Witaminki; Wielkie K; Mała; Plaster miodu 2; Piegi w locie; Szwajcarski nóż; Plaster miodu 3; Ruda wstążka; I'm Not Afraid of Your Soul
Wydawcy: Mystic Production
Premiera: 21.03.2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 5

Piotr Rogucki to dla większości najpierw wokalista Comy, a dopiero później autor poezji śpiewanej czy aktor (choć chronologicznie kolejność winna być raczej odwrócona). Pozwólcie więc, iż zacznę od tego, że trzeba być prawdziwie bezkrytycznym fanem łódzkiej formacji, by śledząc wszystko to, co nastąpiło po premierze albumu "Hipertrofia", nie odczuć sporego niesmaku, choć kontrakt z Mistic wróżył coś zgoła innego. Paradoksalnie wyszło na to, że to właśnie dla szanowanego lejbelu Michała Wardzały Coma zarejestrowała symfoniczny koncert od siedmiu boleści, na którym, mimo obecności kilku zgrabnych symfoniczo - rockowych aranżacji, nie uświadczyliśmy Roguca choćby w zadowalającej dyspozycji wokalnej. On też jest tylko człowiekiem, a każdy (nawet jeden z najlepszych gardłowych i tekściarzy na naszym polskim łez padole) może mieć chwile słabości. Żaden zespół, który szanuje swój szyld oraz swoich fanów, nie wypuszcza jednak czegoś takiego, tym bardziej dysponując możliwościami autorów "Leszka Żukowskiego". Żart w postaci "F.T.P. (Fuck The Police)", popelinowy "F.T.M.O. (Feel The Music's Over)" czy kotlet odgrzany z tytułowych "Zaprzepaszczonych Sił Wielkiej Armii Świętych Znaków" pod tytułem "T.B.T.R. (Turn Back The River)", stanowiące całość materiału premierowego wydanej w niewiadomym celu kompilacji "Excess", jakoś nie poprawiły nastroju i o artystyczny poziom dokonań Śpiączki, zacząłem się mocno obawiać.

Choć "Loki - wizja dźwięku" stanowi zupełnie osobny rozdział w twórczości wokalisty grupy, "red alert" płonie już u mnie swym pełnym, jaskrawoczerwonym światłem. Nie licząc bowiem kilku - trzeba przyznać - imponujących i przede wszystkim udanych zabiegów kompozytorsko - aranżacyjnych (refren "Szatany", "Wielkie K", "Piegi w locie", "Szwajcarski nóż") o miłym, alternatywnym posmaku, płyta uosabia właściwie wszystko to, czego obawiałem się obserwując coraz to dziwniejsze poczynania bohatera tych paru linijek. Absolutnie nie zgadzam się z opinią, iż jest to album ryzykowny i odważny. Na "Loki - wizja dźwięku" złożyły się utwory w większości bezpieczne, które mimo eksperymentalno - oszczędnej produkcji, pachną niesamowitą wręcz sztampą. Chlubna szkoła British Rocka? Coś wam powiem... Z tych samych wzorców korzystają inni mocarze naszej rockowej reprezentacji, czyli starsi koledzy po fachu Matuszaka i Kobzy z Mysłowic. Wrzućcie na chwilkę "Mała", "Piegi W Locie", "Witaminki"... No przecież te utwory zieją na wszystkie strony ogólnie rozumianym klimatem "Miłości w czasach popkultury" czy "Heappiness Is Easy"! Lubię, a nawet uwielbiam Myslovitz, acz dziwnym trafem nie mogłem oprzeć się również złudzeniu, że "Excess" to taki współczesny odpowiednik anglojęzycznej wersji "Korova Milky Bar". Dają się też we znaki, nieprzypadkowe moim zdaniem, wpływy twórczości niejakiego Grabaża, zwłaszcza spod szyldu Strachy Na Lachy, najgłośniej upominające się o uwagę w "Nie Bielsko" czy w "Szatanach". To głównie do takich, niestety, zabiegów sprowadzona została realizacja - świetnego mym zdaniem - pomysłu wykonawcy, by na płycie solowej ukazać mniej znane, optymistycznie uśmiechnięte lico.

No i temat sugerujący w tym przypadku przemilczenie swego zdania, czyli kwestia przelewania natchnienia na papier... Cóż, trzeba przyznać, że wciąż cechuje jego liryki doskonały, nadprzyrodzony wręcz warsztat. Świetnie, że gość nie zgrywa na siłę "ą ę poety", tylko bez pierdolenia śpiewa o pokazywaniu dupy polskiemu mainstreamowi, ale ileż, na litość demonów, śpiewać można o tym, że w kraju nad Wisłą jest gorzej, w niemal każdym innym lepiej, a przytłoczony miejskim zgiełkiem posiadacz egzystencjalnych przemyśleń w pierwszej osobie liczby pojedynczej marzy o wycieczce na wieś? Owszem - jest i koncept, o którym napisano już tyle, ile o warstwie instrumentalnej, czyli wystarczająco dużo, lecz ja dodać tutaj tylko pragnę, że mimo widocznego sfabularyzowania teksty Roguca mówią tak naprawdę ciągle o tym samym. Nawet postać gwiazdki rocka o pseudonimie Loki nie wniosła do nich cienia powietrza, a prawdziwie ilustracyjny charakter zarezerwowany jest dla pięciu, góra sześciu utworów. Nie licząc udanych przerywników, zostaje drugie tyle. Wiele do życzenia pozostawia też maniera wokalna, która częściej niż na teatralności skupia się na tanim, kuglarskim efekciarstwie.

Daleko Roguckiemu do muzycznego "profesjonalizmu" i estradowego "obycia" w towarzystwie, jakie bez ceregieli rozlicza on w utworze "Sopot", w przypadku którego sam tytuł jest w stanie powiedzieć wszystko. Tytułowa "Wizja dźwięku", "Ruda wstążka" czy pochwalone wyżej kompozycje, to momenty, dla których warto będzie, za jakiś czas, "Lokiego" wspomnieć. Powiedzcie mi jednak - o fani jego stwórcy - gdzież podziała się dziś ta elektryzująca euforia obcowania z rzeczoną teatralnością utworów takich, jak "Pierwsze Wyjście z Mroku", "Sto Tysięcy Jednakowych Miast", "Listopad", "Ostrość Na Nieskończoność", "Świadkowie Schyłku Czasu Królestwa Wiecznych Chłopców" czy "Ekhart"? Gdzież są ciary, jakie rozrywały plecy podczas kontaktu z absolutem poezji śpiewanej w postaci takich numerów, jak "Wrony", "Anioły", "Ulotność", "A My"...? To, co czuję słuchając najsilniejszych pozycji z "Loki - wizja dźwięku", to marny substytut tamtych emocji.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Ech ech ech smuty nie artykuł
Kris007 (gość, IP: 95.49.105.*), 2011-04-09 00:58:18 | odpowiedz | zgłoś
Jak ja uwielbiam jak się osobiste wrażenia ubiera w ramy obiektywnych prawd o czymś.
bla bla bla
glock (gość, IP: 95.49.243.*), 2011-04-08 10:40:43 | odpowiedz | zgłoś
Jak ja lubię słuchać natchnionych bzdur zawiedzionego fana ulubionego twórcy. Jeszcze tego brakowało, żeby Rogucki ciągle, nieprzerwanie równał do poprzednich dokonań próbując wskrzesić klimat wcześniejszych nagrań. Moim zdaniem jest to zupełnie przyzwoita produkcja , która wydaje się być naturalną kontynuacją muzycznej drogi Roguckiego i tyle.
re: bla bla bla
sanguina (gość, IP: 78.28.18.*), 2011-04-11 21:38:48 | odpowiedz | zgłoś
no właśnie!
2
Starsze »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (228 głosów):

 
 
54%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?