zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Różni Wykonawcy "Oblicza rocka"

5.01.2011  autor: Do diabła
okładka płyty
Nazwa zespołu: Różni Wykonawcy
Tytuł płyty: "Oblicza rocka"
Premiera: 2010
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

"Oblicza rocka" to zestaw trzech dokumentów o muzyce rockowej, w którego skład wchodzą filmy stosunkowo nowe i głośne: "Będzie głośno" (nomen omen) z 2008 roku, "Full metalowa wiocha" (2006) i "Patti Smith - Sen życia" (2008).

"Będzie głośno" to film o spotkaniu trzech słynnych gitarzystów: Jimmiego Page'a (Led Zeppelin), The Edge'a (U2) i Jacka White'a (The White Stripes). Jak dowiadujemy się w intrygującym wstępie, chodzi o zebranie ich w jednym miejscu i sprowokowanie do dyskusji o gitarze. Pomysł znakomity, zwłaszcza, że ci trzej muzycy reprezentują zgoła różne podejścia do tematu - White to zwolennik prostych rozwiązań, zafascynowany starym bluesem, The Edge zaś to jego zupełne przeciwieństwo, architekt brzmienia z wielką szafą elektronicznych efektów. Page sytuuje się na jeszcze innym biegunie, jako hardrockowy wirtuoz z bogatą przeszłością pracy w charakterze muzyka sesyjnego. Niestety po narobieniu apetytu, film rozczarowuje jako chaotyczna mozaika wypowiedzi, głównie o początkach muzycznej działalności trzech gitarzystów. Potencjał spotkania jest totalnie niewykorzystany, bo praktycznie nie ma tu dyskusji - są tylko trzy opowieści, które każdy z muzyków mógłby spokojnie snuć nie ruszając się z domu. Pojawia się kilka scenek, w których cała trójka uczy się od siebie nawzajem fragmentów utworów macierzystych zespołów, a nawet komponuje i wykonuje wspólnie piosenkę, ale nic ciekawego z tego przedsięwzięcia nie wynika. Osoby niezaznajomione z historią rocka, niewiedzące jak wygląda proces twórczy czy jak działa cały gitarowy osprzęt, znajdą tu na pewno coś dla siebie, jest tu też niewątpliwie kilka smaczków dla wnikliwych studentów biografii bohaterów, ale ostatecznie - z dużej chmury mały deszcz. Bo nie o to przecież w całej koncepcji chodziło.

Drugi punkt programu to "Full metalowa wiocha". Nie chodzi tu bynajmniej o najbardziej obciachowe metalowe zespoły, lecz o niemiecką wieś Wacken, w której odbywają się wielkie doroczne metalowe festiwale "Wacken Open Air". Reżyserka Sung-Hyung Cho w niespiesznej narracji pokazuje mieszkańców Wacken i ich codzienne życie. Jeśli można tu mówić o napięciu, podtrzymuje je kilka kontrowersyjnych wypowiedzi oraz garść szczegółów z historii początków festiwalu. Pod koniec filmu możemy zobaczyć, jak życie w Wacken zmienia się w czasie przygotowań do imprezy i podczas samego festiwalu, i przez chwilę pooglądać WOA "od kuchni". "Full metalowa wiocha" to specyficzny, ale bardzo udany film. Jeśli kogoś nie nudzą szczegóły dotyczące technologii produkcji mleka czy nazewnictwa bydła, będzie mógł z przyjemnością zanurzyć się w sennej atmosferze niemieckiej wsi i poznać środowisko, w którym odbywa się jeden z największych metalowych festiwali. Ci, którzy byli na WOA, z pewnością odnajdą w tym filmie dodatkowo ciekawe, szczegółowe odmalowanie tego, co widzieli tylko przelotem w drodze do sklepu po piwo.

Ostatni z dokumentów, "Patti Smith - Sen życia", pokazuje Patti Smith przede wszystkim jako osobę. Zobaczymy artystkę podróżującą, przeglądającą pamiątki z dzieciństwa czy zajmującą głos w kwestiach politycznych. Oczywiście nie brakuje wątków związanych z muzyką i poezją - Smith nad grobami Rimbauda i Blake'a, recytująca wiersz Ginsberga do akompaniamentu Phillipa Glassa, wreszcie podczas trasy koncertowej. Konstrukcja filmu nawiązuje do obrazu zabałaganionego pokoju, który widzimy na początku - to seria urywków z różnych miejsc i czasów, powiązana tylko osobą artystki. Niestety, choć fani znający dogłębnie twórczość i biografię Patti Smith z pewnością odnajdą się w tym gąszczu obrazów, reszcie pozostają próby zgadywania, jaka jest ich chronologia i znaczenie. "Sen życia" trzeba potraktować raczej jako film artystyczny, a nie dokument sensu stricto, zresztą Smith w jednej scenie odwołuje się do "Dont Look Back" Boba Dylana, które można wziąć za punkt odniesienia. Jak dla mnie, taki dadaistyczny artyzm jest jednak mało przekonujący i nadużywany.

Dochodzimy do podsumowania całego zestawu. Prawdę mówiąc najwięcej obiecywałem sobie po "Będzie głośno", który to film okazał się dla mnie największym rozczarowaniem. "Sen życia" również mnie nie zachwycił. Oba te obrazy traktuję jako zlepki ciekawostek dotyczących konkretnych artystów - z pewnością gdyby dotyczyły muzyków, których twórczość znam na wyrywki, odebrałbym je lepiej. Ale czy to usprawiedliwia reżyserów? W przypadku "Snu życia" może i tak - w końcu miał to być film o Patti Smith i tak jest. W przypadku "Będzie głośno" jednak nie mam ochoty stosować taryfy ulgowej - to typowy przypadek pracy miejscami ciekawej, ale nie na temat. Czarnym koniem okazała się niepozorna "Full metalowa wiocha", jedyny logicznie skonstruowany dokument w zestawie. Jeśli fascynuje was Patti Smith albo któryś z trzech gitarzystów, na pewno warto zaopatrzyć się w całość. Jeśli po prostu chcecie dowiedzieć się czegoś nowego o muzyce rockowej - niekoniecznie.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Będzie głośno?
Pawel P (wyślij pw), 2011-01-05 15:29:36 | odpowiedz | zgłoś
Odnośnie "Będzie głośno" to tylko Jimmy Paige może być tam przedstawiany jako prawdziwy gitarzysta. Edge i Jack White to pacynki showbiznesu. Jack white wypromowany został przez emo-recenzentów, którzy zakochali się w jego "mrocznym i oryginalnym" image. Gościu nie ma za grosz talentu. Myśli, że wygląd czarnego rebelianta zrobi wszystko i ukryje braki w grze. Odnośnie Edga to nawet ekskomunika papieża nie pomoże...będzie grał ciągle na tym samym efekcie co w latach 80 tych byleby się sprzedawało.

A gdzie Robert Fripp, Alex Lifeson czy Steve Lukather? Oni mają trochę więcej do powiedzenia o grze na gitarze.
re: Będzie głośno?
maccc (gość, IP: 91.150.222.*), 2011-01-07 10:28:08 | odpowiedz | zgłoś
A widziałeś film kolego? To zobacz, a dopiero potem wygłaszaj podobne sądy. Akurat talent Jacka White'a błyszczy tu najbardziej.
re: Będzie głośno?
nobody (gość, IP: 195.205.221.*), 2011-01-10 12:18:56 | odpowiedz | zgłoś
Czy to ma być jakaś "forumowa" prowokacja? Skład gitarzystów wybrał reżyser specjalnie dobierając utalentowanych muzyków w różnym wieku. Jack White mimo, że najmłodszy, nie jest nowicjuszem (kilkanaście albumów na koncie) i faktycznie, jak zauważył maccc, wypadł w tym filmie najbardziej przekonywująco. Za to Edge - faktycznie pomyłka.
re: Będzie głośno?
lau (gość, IP: 217.67.201.*), 2011-01-20 16:11:07 | odpowiedz | zgłoś
Nie zgadzam się w kwestii złego doboru Edge'a. Nie chodzi o to, czy jest "równie wybitny", ale reprezentuje pewne podejście do gry, odmienne od White'a czy Page'a. Każde pokolenie, każda epoka, a nawet każda jednostka może patrzeć na gitarę inaczej i wydaje mi się, że akurat dobór "reprezentantów" był dobry, niezależnie od indywidualnych osiągnięć. Tyle tylko że zamiast proponować im granie 3 akordów, powinni ich posadzić i zadać im te same pytania, które zadawali im osobno na początku filmu. Myślę, że konfrontacja podejść byłaby ciekawa. Wyobraźcie sobie: Edge mówi "Sama melodia to nie wszystko, dopiero brzmienie, które pieczołowicie wypracowałem, kształtuje moją muzykę". Na to White "A ja się nie zgadzam, mogę grać to samo i na plastikowej gitarze - mi jest wszystko jedno. Nawet lubię ten element przypadkowości". Takiej rozmowy bym chętnie posłuchała, a nie jakiejś jamującej mieszaniny na trzy gitary i frazesów typu "wszyscy bardzo się lubimy i kochamy gitarę".