zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 18 sierpnia 2025

recenzja: Chainsword "Chapter XII"

18.08.2025  autor: Krasnal Adamu
okładka płyty
Nazwa zespołu: Chainsword
Tytuł płyty: "Chapter XII"
Utwory: Primarch; Butcherhorde; Contemptor; Gorechild; Foresworn; Good Mourning, Vietnam; Fox, Rats, Blood & Guts
Wykonawcy: Herr Brummbar - wokal; Sarin Spreizer - gitara; Herr Hoffmann - gitara; Wutender Ente - gitara basowa; Herr Feldgrau - instrumenty perkusyjne; Grzegorz "Mroku" Pawłowski - gitara; Paweł "Miodek" Mioduchowski - wokal
Premiera: 6.05.2025
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Wśród informacji o Chainsword i jego dwóch pierwszych albumach chyba najczęściej powtarzały się te o inspiracjach grą "Warhammer 40,000" i XX-wiecznymi konfliktami zbrojnymi. Wśród opinii - że to taki polski Bolt Thrower. Nie inaczej zapowiadał się "Chapter XII". Minialbum można zresztą było częściowo traktować jako uzupełnienie wydanego niewiele ponad rok wcześniej "Born Triumphant", skoro oprócz pięciu zupełnie nowych kawałków zawierać miał dwa odrzuty z poprzedniej sesji.

Razem z bonusami na "Chapter XII" znalazło się 32 i pół minuty muzyki. Do dwóch ostatnich utworów tekstów w książeczce nie zamieszczono. Te do pozostałych trudno jest odczytać, podobnie jak np. skład zespołu - wszystko napisane zostało odręcznie, na czerwono i czarno, jakby na nadpalonych, pożółkłych kartkach. Niezbyt to funkcjonalne, ale za to klimatyczne, a przy tym nie odbiega mocno od oprawy graficznej "Born Triumphant". Obrobione zdjęcia zespołu na scenie też mają swój nastrój. Muzycznie tymczasem Chainsword również rzeczywiście niczym na "Chapter XII" nie zaskoczył. W żaden sposób nie zmienił swoich dźwiękowych upodobań. To wciąż ten sam death metal w starym stylu, nadal z lekkimi domieszkami blackowymi. Do blackened death metalu szczególnie zbliża się "Primarch" - dobra, ponura jazda na otwarcie. Ponownie w niektórych utworach - tu w "Butcherhorde" - zespół sięga też po przyjemne groove'owe zagrywki. Wokale nadal są dwa, często nachodzące na siebie w refrenach: niski growling jako prowadzący i wyższy jako wspierający. W "Foresworn" ten drugi z pozytywnym efektem momentami wychodzi na pierwszy plan. Tradycyjnie nie zabrakło również wojennych odgłosów - na nowym minialbumie kapela wykorzystała jako tego rodzaju urozmaicenia helikopter i karabin maszynowy w "Good Mourning, Vietnam". Gośćmi tym razem są dwaj członkowie zespołu Dopelord. Paweł "Miodek" Mioduchowski jako dodatkowy wokalista w "Butcherhorde" akurat nie zwrócił mojej uwagi - może bardziej się wyróżnił jako osoba odpowiedzialna za część szaty graficznej "Chapter XII". Gitarzysta Grzegorz "Mroku" Pawłowski melodyjną, stosunkowo tradycyjną solówką w finiszu "Foresworn" zostawił już jednak silniejsze wrażenie, zdecydowanie pozytywne.

Muzycy warszawskiej kapeli dalej robią swoje, ale też są w tym coraz lepsi. Efektowne zmiany tempa - szczególnie spowolnienia, z których najmocniej do headbangingu pobudza chyba to w "Primarch" - to tu już norma. Najwyraźniejszym przykładem jest zakończenie "Fox, Rats, Blood & Guts" - ostatniego kawałka w zestawie. Album "Born Triumphant" miał podobnego rodzaju finisz, ale na nowszej publikacji stopniowe spowolnienie jest jeszcze przeciągane. Coraz lepsze wrażenie robi też współpraca gitar. Świetnie wypada zwłaszcza w powolnych, melodyjnych riffach: w "Fox, Rats, Blood & Guts" i na początku "Gorechild". Co do solówek, obaj gitarzyści grają niezłe, ale Herr Hoffmann, wykonawca większości z nich, tworzy nie tylko zwykłe urozmaicenia, lecz wręcz ozdoby utworów. Nie mogę nie docenić też perkusisty. Herr Feldgrau ze swoją skłonnością do grania czego innego niż zwyczajne blasty popisał się bardzo dobrą robotą np. w "Contemptor".

Z niewymienionych momentów uwagę zwraca jeszcze m.in. początek "Butcherhorde", z dzielącymi się po kolei pierwszym planem dwoma gitarzystami i basistą. Jeśli chodzi o całe utwory, moim ulubionym z części podstawowej "Chapter XII" jest "Contemptor". W stosunkowo ostrym początku perkusista nieźle kombinuje, znęcając się nad swoim zestawem. Świetnym momentem jest też spowolnienie i wchodząca zaraz potem, dość finezyjna solówka Herr Hoffmanna, a dobrym jego uzupełnieniem - powrót na szybsze obroty i drugie solo tego samego gitarzysty. Jeszcze wyżej stawiam "Fox, Rats, Blood & Guts" z części bonusowej. Przewaga wolnego tempa, świetny riff i chyba najlepsza na "Chapter XII" solówka gitarowa - to jego zalety. Niestety drugi bonus, "Good Mourning, Vietnam", to najsłabszy punkt całego zestawu. Nie mam nic do chaotyczniejszych solówek. Słuchaczom może się podobać, że Chainsword gra tu ostrzej i brutalniej. Kawałek jednak najmniej zapada w pamięć. Dodatkowo dźwięki śmigłowca są tu trochę jak zakłócenia rytmu perkusji, a karabin też nieco przeszkadza w odbiorze - bez nich byłoby lepiej.

Chainsword na "Chapter XII" żadnej rewolucji nie dokonał - i dobrze. Jako słuchacz mógłbym poczekać jeszcze rok, żeby zespół nagrał o kilka kawałków więcej i wydał pełny album, ale w nieznaną mi motywację grupy nie potrzebuję wnikać, a czas trwania i poziom tej pozycji w dyskografii uważam za wystarczające. Kapela dorzuciła do swojego repertuaru kolejną garść utworów, które wszystkim fanom powinny przypaść do gustu. Ta wojenna maszynka jest dobrze naoliwiona i rwie się do boju.

Komentarze
Dodaj komentarz »