zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Sabaton "World War Live: Battle Of The Baltic Sea"

10.11.2011  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Sabaton
Tytuł płyty: "World War Live: Battle Of The Baltic Sea"
Utwory: The March To War; Ghost Division; Uprising; Aces In Exile; Cliffs Of Gallipoli; White Death; Swedish Pagans; Wolfpack; 40:1; The Art Of War; Attero Dominatus; The Price Of A Mile; Primo Victoria; Metal Medley; Dead Soldiers Waltz
Wykonawcy: Joakim Broden - wokal; Rikard Sunden - gitara; Oskar Montelius - gitara; Par Sundstrom - gitara basowa; Daniel Mullback - instrumenty perkusyjne; Daniel Myhr - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: Nuclear Blast Records
Premiera: 2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Kilka lat temu trafiła mi się do recenzji płyta "Primo Victoria" pierwszy/drugi (historia jest bardzo skomplikowana...) album w historii zespołu Sabaton. Krążek mi się podobał i jak miało się okazać, był początkiem całkiem nieźle rozwijającej się kariery zespołu. Granie specjalnie odkrywcze to wprawdzie nie jest, bo to po prostu podniosły power - heavy metal ze sporą ilością klawiszy, ale zespołowi w jakiś sposób udało się przebić przez tłum podobnie grających kapel. Raz, że nie ma tu słodzenia - Sabaton stawia na konkret i energię, w brzmieniu gitar i szczególnie w wokalu jest sporo brudu i chropowatości, a klawisze podbijają bębenek patetyczności w dość wyważony sposób. Dwa - zawarty jest w tej muzyce jakiś specyficzny, skandynawski klimat. Trzy - może najbardziej charakterystyczne - to tematyka, której trzymają się Szwedzi - czyli klimaty wojenne, ale nie tylko w ujęciu ogólnym, ale ze skupieniem się na poszczególnych bitwach i wydarzeniach, w szczególności z czasów II WW. Manewr bardzo prosty, a jakże skuteczny od strony marketingowej - u nas zrobiło się głośno o Sabaton przy okazji utworu "40:1" opisującego bitwę nad Wizną (tzw. polskie Termopile), a potem było jeszcze głośniej, gdy muzycy nagrali "Uprising", którego tematem jest powstanie warszawskie.

W każdym razie po zarejestrowaniu sześciu płyt studyjnych czas najwyższy przyszedł na album koncertowy - pojawia się on w kilku wersjach. Mamy więc opcję 1 CD lub 2 LP z 15 numerami albo 2 CD plus DVD. Ta ostatnia jest zdecydowanie najciekawsza - w sumie mamy 27 kawałków audio oraz 19 numerów na DVD, w większości dokumentujących występ zespołu w 2008 roku w Falun. Do mnie trafiła jednak wersja z 15 numerami zarejestrowanymi w grudniu 2010.

Co do samej zawartości muzycznej, to Sabaton podszedł do tematu przekrojowo i możemy tu usłyszeć kawałki ze wszystkich płyt zespołu, z największym naciskiem na "Art Of War". Koncertu słucha się - najkrócej rzecz ujmując - bardzo dobrze. Jako rzecz skierowana przede wszystkim do fanów znających styl grania zespołu, sprawdza się świetnie. Ta muzyka nie wymaga jakiejś specjalnej finezji wykonawczej, ani genialnej jakości dźwięku. Nie ma tu też improwizacji i zmian w stosunku do wersji studyjnych. Liczy się energia, żywioł i czad, a jeśli wkradnie się jakaś chropowatość, to jest nawet mile widziana. I taka jest też ta płyta. Brzmienie nie jest idealne, momentami instrumenty nieco się zlewają, czasami też giną klawisze albo wokal. Ale za to muzyka brzmi jeszcze ostrzej i bardziej agresywnie niż na płytach studyjnych, a wiszącą w powietrzu energię można po prostu kroić.

Co do poszczególnych nagrań, to najbardziej zapada w pamięć "Cliffs Of Gallipoli" - jeden z najlepszych utworów zespołu, chóralnie odśpiewany przez fanów - oraz poszarpane i zadziorne "Primo Victoria". Co do minusów, to tylko jeden - "Ghost Division", które nie podobało mi się już na płycie, bo brzmiało mi plastikowo i topornie - i tu się sytuacja nie poprawiła.

Z rzeczy irytujących wymieniłbym jeszcze "konferansjerkę" Joakima, prowadzoną w większości po szwedzku. Fajnie, że zespół ma dobry kontakt z widownią (co wyraźnie słychać), ale chyba warto było spojrzeć na temat bardziej uniwersalnie i pozostać przy języku angielskim, bo wtedy znacznie więcej ludzi rozumiałoby o co chodzi.

W sumie jednak mamy bardzo fajnie brzmiącą koncertówkę, bez ozdobników, bez improwizacji - po prostu 15 numerów wykonanych z odpowiednią żywiołowością i energią. Jak ktoś lubił zespół - to na pewno mu się spodoba; kto nie lubił - "World War Live" raczej go do zmiany zdania nie przekona. Dla osób nieznających kapeli - całkiem rozsądny pomysł na pierwszy kontakt z Sabaton.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Nigga, please.
minus
minus (wyślij pw), 2011-11-10 12:15:34 | odpowiedz | zgłoś
Nigga, please.