zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Time Machine "Evil"

2.11.2005  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Time Machine
Tytuł płyty: "Evil"
Utwory: Gerona; Where's My Heaven?; Army Of The Dead; Kiss Of Fire; Ecclesia Spiritualis; Neghentropia; Evil Lies; Angel Of Death; Hailing Souls; Silent Bells; Eyes Of Fire (daemon mix)
Wykonawcy: Lorenzo Deho - gitara basowa, instrumenty klawiszowe; Joe Taccone - gitara; Gianluca Ferro - gitara; Claudio Riotti - instrumenty perkusyjne; Pino Tozzi - wokal
Wydawcy: Lucretia Records
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Time Machine nowicjuszem na muzycznej scenie nie są, gdyż ich pierwsze dokonania ukazały się na rynku już na początku lat dziewięćdziesiątych i zespół ma na koncie całkiem pokaźną ilość wydawnictw. Omawiana płyta jest wznowieniem krążka wydanego w roku 2001, a za powód reedycji należałoby chyba uznać wypuszczenie na rynek albumu "Reviviscence", który jest kontynuacją konceptu rozpoczętego właśnie na "Evil". Na płycie tej tytułowe "Zło" szerzy się i atakuje zewsząd. Dlatego też Bóg wskrzesza Nicholasa Eymericha, XIV-wiecznego Inkwizytora, który ma pomóc w naprawianiu świata.

Pomysł ten jest bardzo zgrabnie i bez naciągania zamknięty w zwrotki i refreny kolejnych numerów i w sumie pod względem tekstowym album robi bardzo dobre wrażenie. A co ważniejsze: również muzycznie płyta prezentuje się bardzo ciekawie, choć niespecjalnie oryginalnie. Melodyjnego progmetalu mamy bądź co bądź pod dostatkiem, a Time Machine zdecydowanie nie wymyślają w ramach gatunku nic nowego. Z drugiej strony poziom wykonawczy Włochów chwilami jest naprawdę niezwykle wysoki i bardzo udanie udaje im się ustawiać koło siebie wielkie dawki chwytliwych melodii i drapieżne riffy, dynamiczne i przejrzyste solówki, mocne klawiszowe tła i szybkie pasaże, a także nieco - średnio skomplikowanych, ale zawsze - połamańców. Muzyka, która powstaje w efekcie nie jest przełomowa, ale spróbujcie przesłuchać album kilka razy, a potem wygonić z głowy numery takie jak "Where's My Heaven?", "Eyes Of Fire", "Angel Of Death" czy "Evil Lies"! Uwierzcie mi, że jest to właściwie nie do zrobienia!

Praktycznie jedynym, co można zarzucić albumowi jest fakt, że bardzo mizerne jest rozbudowanie w stosunku do oryginalnego wydawnictwa. Jedynym bonusem jest bowiem daemon mix utworu "Eyes Of Fire", który w dodatku niespecjalnie różni się od wersji "wyjściowej". Trochę to pachnie wyciąganiem pieniędzy z kieszeni fanów...Ale pomijając ten szczegół płytę trzeba zdecydowanie polecić. Przede wszystkim fanom progresywnego metalu z dużą dawką melodii, ale z pewnością nie tylko im. Na mnie krążek zrobił bardzo dobre wrażenie i zdecydowanie zamierzam pogłębić swoją znajomość z Time Machine.

Komentarze
Dodaj komentarz »