zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Wolverine "Communication Lost"

11.09.2012  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Wolverine
Tytuł płyty: "Communication Lost"
Utwory: Downfall; Into The Great Nothing; Poison Ivy; Your Favourite War; Embrace; Pulse; What Remains; In Memory Of Me; In The Quiet Of Dawn; Communication Lost; A Beginning
Wykonawcy: Stefan Zell - wokal; Mikael Zell - gitara; Thomas Jansson - gitara basowa; Marcus Losbjer - instrumenty perkusyjne, wokal; Per Henriksson - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: Candlelight Records
Premiera: 2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Wolverine - ścieżka dźwiękowa do przygód bohatera komiksów Marvela? Side project Darskiego i kumpli sprzed kilkunastu lat? Czy Adam tutaj śpiewa i nosi sukienkę ze skóry? To jedne z "rajcowniejszych" komentów, jakie udało mi się znaleźć podczas przetrząsania netu w poszukiwaniu sklepu, w którym można zakupić płytę "Communication Lost". Tak więc odwracając do góry kopytami hasło referendum z 1946 r. - trzy razy kurwa nie! To tak dla tych, którzy szwedzkiego zespołu Wolverine nie kojarzą. Warto o tym wspomnieć, gdyż projekt ten wydaje się być mimo wszystko nieco obojętny przemysłowi muzycznemu. Powody tego można wymieniać w nieskończoność - wydanie pierwszej płyty dopiero po 6 latach istnienia, nieregularna aktywność wydawnicza czy w końcu pięcioletnia przerwa między dwoma ostatnimi krążkami, która jedynie dla kapel pokroju Metallica, Slayer, Iron Maiden czy Judas Priest wydaje się nie mieć znaczenia. Sam osobiście zetknąłem się z Rosomakiem kilkukrotnie, ale nie ukrywam, że wciąż coś mi nie pasowało w tej muzyce, o czym za chwilę.

W centrum zainteresowania Wolverine leży atmosferyczne, rockowe, czasem nawet lekko metalowe granie. Od razu więc przypina im się łatkę progressive - melodic - rock - metal. Tutaj jednak nie radziłbym się wam obnosić z takim hasłami w towarzystwie, bo zapewniam, że zaraz znajdzie się jakiś spec, który nada wam od malkontentów i gównozjadów, sypiąc z rękawa nazwami bandów określającymi wzory matematyczne, techniki malarskie, konstrukcje chmur i położenia kontynentów. Wtedy dupa. Nazwijmy więc muzykę Szwedów po prostu atmosferycznym graniem, bo klimat na "Communication Lost" gra pierwsze skrzypce i stanowi o jej wielkości.

Nie powiem, nie zająłem się tym tematem z marszu, a raczej przez podrażnione ego - kiedy ktoś z komentujących stwierdził, jak się potem okazało niezwykle trafnie, że tracę czas na jakieś Anathemy i Paradajsy, kiedy bez rozpoznania gnije pod bokiem taki kawał muzy, jak "Communication Lost". Znając wyrywkowo wcześniejsze dokonania Wolverine nie uwierzyłem, bo nie czarujmy się - prócz naprawdę fajnych momentów ich poprzednie krążki raziły ckliwością, skansenem, a czasem wręcz wiochą, której nie jestem w stanie przełknąć. Ale ok. Płytę po niemałych trudnościach zdobyłem, zapakowałem do Bejcy i ruszyłem w wakacyjną trasę. Tutaj w zasadzie zaczyna się część właściwa recenzji.

Po pierwszych sekundach trwania intro "Downfall", po słowach "I saw you die..." - otulonych hipnotyzującym akompaniamentem zawodzącej wiolonczeli, majestatycznego wiatru i uderzeń jakiegoś gongu - już wiedziałem, że mam do czynienia z czymś niemal transcendentnym, a przy wstępnych taktach "Into Great Nothing" stało się jasnym, że "Communication Lost" z całym otaczającym, nic nieznaczącym, gówno wartym światem rzeczywiście nic wspólnego nie ma. Delikatne szarpania akustycznej gitary, w tle natchniony, niezwykle przestrzenne tło klawiszowe i doskonały, niemal łkający wokal Stefana Zella - od razu pociągnęły mnie, niczym magma, w wielką nicość. Oczywiście koncentrację na tych niezwykłych odcieniach uczuć nieco rozprasza rewelacyjny pod względem technicznym warsztat muzyków, który prezentują we wplecionych w całą tę impresję przejściach gitary, zawijasach klawa, ale jest to tylko rama spinająca krzyk więdnących kolorów, chcących uwolnić się z obrazu "Komunikacji". Dalej niepostrzeżenie przechodzę w kolejny rozdział melancholii w postaci stanowiących tematycznie całość dwóch numerów - "Poison Ivy" oraz "Your Favourite War". Pierwszy jest prawie stuprocentowo akustyczny, zagrany za pomocą "pudła" i smyków, i stanowi idealne wprowadzenie do mocnego, przebojowego, przy tym wręcz metalowego uderzenia drugiego. W ten sposób niepostrzeżenie mija ponad 20 minut płyty, a ziewania zapewniam nie doświadczy nikt, również w dalszej części albumu. Czy to z przepięknie, nonszalancko rozkręcającej się ballady "Embrace", czy na taktowanym komputerowym klikaniem "Pulse" (którego refrenu nie powstydziliby się nawet niemieccy piewcy bombastic rocka) biją takie pokłady szczerze zaangażowanych emocji, że nie sposób wydobyć się z transu trwającego nieprzerwanie od początku "Communiaction Lost". Prawdziwe przysmaki jednak wciąż przed nami. Znów po kilkukrotnym odsłuchu naszło mnie olśnienie. Z kończących rzecz tytułów - "What Remains", "In Quiet Of Dawn", "Communication Lost" - układa się epilog. Nie chodzi o to, że ktoś tutaj stosuje zabieg dzielenia jednej piosenki na kilka innych "title tracks", znany z twórczości Dream Theater. To raczej unikalna zdolność Wolverine do tworzenia kawałków wręcz niepostrzeżenie i nienamacalnie wynikających z siebie. Wiem, że brzmi to jak bełkot. Ale inaczej nie potrafię tego opisać. Sami spróbujcie przejść ten szlak, zaczynając znów od przejmującego, delikatnego "What...", a na rozbudowanym, twardym niczym sumienie Freuda "Communication..." kończąc. Zauważycie, jak genialnie te motywy się uzupełniają, klimat wypływa z klimatu, barwy tworzą spójne kolaże, by ostatecznie przeminąć niczym płomień dogorywającej powoli świecy. Coś pięknego.

Najlepszym jednak jest to, że zupełnie się po tym zespole takiego majstersztyku nie spodziewałem. Mimo zawodowego wykonania, wspaniale zbalansowanego, ciepłego brzmienia, rewelacyjnie dopasowanej okładki, rządzi tutaj rozdarte wątpliwościami, uczuciami, tragiczne wręcz, ludzkie serce. Godzina i dziesięć minut trwania, które zmuszają do refleksji, które wciągają i nie pozwalają się od siebie uwolnić. Żadnych tanich trików, durnych melodyjek, wsadzania języka w dupę rozwrzeszczanemu marketowi i jego wyznawcom, za to sama esencja emocji. To dla takich właśnie płyt się żyje, to dzięki takim właśnie płytom się oddycha. I może jeszcze jedna wycieczka osobista. "Communication Lost" konsumowałem w każdej wolnej chwili minionych wakacji. Jej sedno muzyczne i tekstowe odkrywałem przemierzając samochodem, magiczne, pokryte lasami, górzyste drogi Dolnego Śląska, między Karpaczem, Kamienną Górą czy Szklarską Porębą. Kiedy wjeżdżasz w taką zacienioną serpentynę, gdzie adrenalina miesza się z zadumą nad niezwykłością otaczającego świata, a więc kiedy "zrywasz kontakt", czujesz jak bardzo chcesz być z tą muzyką sam na sam. Rewelacja.

P.S. Przy okazji pozdrawiam wszystkich niezwykle serdecznych ludzi, jakich spotkałem na tamtych terenach. Odkrywanie "karkonoskiej części" Dolnego Śląska jest tak atrakcyjne dla duszy, jak odkrywanie muzyki, szczególnie tak niezwykłej, jak ta zawarta na "Communication Lost".

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Wolverine "Communication Lost"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2016-09-06 21:39:53 | odpowiedz | zgłoś
Mimo powszechnych dobrych opinii o 'Machina Viva' spróbuję wyłamać się z tego chóru zachwytów. IMHO 'Communication Lost'
jest lepsza.

Jak na zespół amatorki (amatorski w tym sensie, że rzadko wydają płyty i mało koncertują, czyli muzyka to hobby i gdzieś pewnie pracują) nagrali dobrą płytę. Materiał jest spójny, nawet przebojowy momentami, ale jakoś mnie nudzi. 'Communication Lost' przypomina tuzów gatunku, czyli Dream Theatre, czy Fates Warning. Szczególnie partie wokalne i pomysły na kompozycje jakby już znane. Niezła płytka 7/10,
ale chyba nie więcej.
re: Wolverine "Communication Lost"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2016-09-07 12:51:29 | odpowiedz | zgłoś
Dt tutaj nie słyszę, słyszę za to Fates Warning, zgoda.
re: Wolverine "Communication Lost"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2016-09-07 21:16:37 | odpowiedz | zgłoś
Słyszę DT w prawie wszystkich spokojnych kawałkach, nawet wokal brzmi jak kopia.
Ale najlepszy na płycie to mocniejszy Nemesis oraz spokojna Machina bez naleciałości DT.
re: Wolverine "Communication Lost"
saxon01 (gość, IP: 94.254.178.*), 2016-09-08 22:56:26 | odpowiedz | zgłoś
zadnego DT tutaj nie słychać ani "kszty"(chyba,że mówimy o ostatnim singlu Our new World,ale to bym napisał odwrotny wpływ),czy Fates-nie wiem nie podchodzą mi za bardzo,ale za to słychac wpływ Areny,Anathemy, troszkę Floydów,i przede wszystkim własną ambitną muzykę,własny styl,ja twierdzę,że gdyby CL wydano pod szyldem Anathemy piano by nad zachwytem nad wspaniałym powrotem do czasów Judgment czy Eternity.A co do Machiny to trzeba przesłuchać ten wspaniały album kilkanaście razy wtedy odkryjemy piekno i mrok tego albumu,mnie pochłania doszczętnie i czekam na Opeth wtedy pewno"zmienie" krążek w cd :),no i jeszcze jedna żecz produkcja-brzmienie panowie pokazali fuck'a wszechmodzie na "loudness" na kompresje dynamiki album brzmi wspaniale w porównaniu do reszty,wersja cd ma Dynamic Range DR-11 !!!
re: Wolverine "Communication Lost"
pik (gość, IP: 217.96.227.*), 2016-06-20 19:06:06 | odpowiedz | zgłoś
Megakruk, zuska wracajcie, bo nie ma co czytać na tym portalu ;-)
re: Wolverine "Communication Lost"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2016-06-21 10:58:39 | odpowiedz | zgłoś
Za to jest, co pooglądać :P
re: Wolverine "Communication Lost"
zuska (wyślij pw), 2016-03-29 14:08:02 | odpowiedz | zgłoś
No pięknie wpadłam. Megakruku masz nową groupies, która na trasie rzucałaby na scenę swój stanik (choć szału by nie było, bo mój stary rumburak ma od dobrego cycki większe ode mnie).

No, ale pod recenzją PL "plaga" wyczytałam, że jest taki fajny Wolverine. Poszukałam na spotifajce i jest. Z ciekawością i oczekiwaniem na mocne grzmotnięcie polazłam z praniem na strych i siadłam, bo to nie muzyka do tańca. Siadłam i odleciałam gdzieś na połoniny, a Wolverine tka swe pejzaże, kolaże i inne witraże. I nie jest to mdłe progowe pitolenie tylko zamaszystym ściegiem szyty kawał pledu, którym należy się nakryć i schować w innej czasoprzestrzeni.

Zupa wykipiała, młodzież drze japy i szykuje się do wyprawy poszukiwawczej, pranie czeka niewywieszone, a ja jak nie mogę przebrnąć przez Dreamtheatery i ich akolitów tak dałam się uwieść Wolverine i kupiłam ten recenzencki drogowskaz by ruszyć w góry.
re: Wolverine "Communication Lost"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2016-03-29 18:47:32 | odpowiedz | zgłoś
Ha.....to jest to! W końcu komentująca, a co ważniejsze słuchająca (muzyki) kobieta. Powiew w tym zdefeminizowanym rockmetalowym gronie. Co napisać? Jestem Władek. Żartowałem, jestem Piotrek hehe. Zapraszamy do czytania i komentowania.
re: Wolverine "Communication Lost"
pik (gość, IP: 83.31.44.*), 2016-03-30 20:24:34 | odpowiedz | zgłoś
witamy i zapraszamy :)
re: Wolverine "Communication Lost"
saxon01 (gość, IP: 176.96.149.*), 2016-04-01 20:24:06 | odpowiedz | zgłoś
w tym rocku już napewno nowy Wolverine - Machina VIVA !!!,mam nadzieje,że chłopaki nie zawiodą fanów,choć po tak wspaniałej Kommunikacji poprzedniego albumu ,bedzie ciężko ,ale 4 lata czekam już na nowe dzieło szwedów,i mam nadzieje rozpływać sie w dzwiekach z Machiny,aby brzmienie albumu było tak wspaniałe jak i Communication,nawet przy kompresji dynamiki jaka miała miejsce na albumie CL DR7,muzyka brzmiała wybornie,chciałbym Kommunikacje posłuchać z winyla heh to musi brzmieć!!!,Oby Machina miała ciut wyższą dynamike na cd np DR10.oby.pozdrawiam zuskę,cieszę sie ,że tak cie zaskoczyła płytka,pamietam jak męczyłem Megakruka o reckę długie miesiące ,aż mu wjechałem na ambicje hehehe.I byłem mile zaskoczony jego opiną na temat albumu ,a bardzo cenie sobie Kruka recki.Pozdrawiam
« Nowsze
1