zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 24 kwietnia 2024

recenzja: Crematory "Act Seven"

4.01.2000  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Crematory
Tytuł płyty: "Act Seven"
Utwory: Shining; I Never Die; Moonlight; Fly; Memory; The Holy Once; The Game; Waiting; Awake; Tale
Wykonawcy: Felix - wokal; Matthias - gitara; Harald - gitara basowa; Katrin - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: Nuclear Blast Records, Mystic Production
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Trochę trudno w to uwierzyć, ale "Act 7" to, zgodnie z tym co sugeruje tytuł, już siódme wydawnictwo Crematory. W chwili obecnej Niemcy bez wahania kojarzeni są ze sceną doomowo-gotycką. Niektórzy nawet stawiają ich na równi z Paradise Lost, My Dying Bride, czy Anathemą. Osobiście jednak nigdy nie odważyłam się zrównać ich z tymi najpotężniejszymi, największymi nazwami. Crematory raczej lokalizował się w mojej prywatnej drugiej lidze. Ale nawet tzw. "drugi szereg" jest w stanie zaintrygować swoją twórczością, objawić się jako twór oryginalny, zasługujący na wyróżnienie i zainteresowanie. Tak było z poprzednimi albumami Crematory, głównie z "Illusions" i "Awake". Tak też jest z "Act 7".

Ta płyta to bez wątpienia szczytowe osiągnięcie charyzmatycznych Niemców. Jest tu dosłownie wszystko, co dzieje się na obecnej "klimatycznej" scenie. Są urzekające, chwytliwe melodie i symfoniczne uniesienia. Klawisze umiejętnie współpracują z ciężkimi, agresywnymi gitarami, a obok growlingu pojawiają się czyste męskie wokale, no i obowiązkowo kobiecy śpiew. Niby to nic nowego, a już tym bardziej odkrywczego. I wszystko to prawda, tyle że czasem znajdzie się ktoś, kto raz jeszcze umiejętnie połączy te wszystkie elementy w jedną spójną, sensowną całość. Crematory wyszedł z tego zadania obronną ręką (nie pierwszy raz zresztą). "Act 7" to nieco oklepane już doomowo-gotyckie granie, w którym liczy się przede wszystkim mroczny nastrój, patetyczność, kontrasty. Ale granie bardzo sugestywne, ciekawe, charakterystyczne w sumie tylko dla tego zespołu. Crematory bowiem już dawno nabrał doświadczenia, stworzył swój własny wizerunek, styl, który nie pozwala ich pomylić z żadną inną kapelą. Słuchając "Act 7" trudno też nie zauważyć, że grupa wspaniale rozwija się z każdą następną płytą. Na "siódemce" uwagę zwracają klawisze, które w końcu brzmią majestatycznie, monumentalnie i klarownie, nie zaś nieco plastikowo, jak to często miało miejsce w przeszłości. Poza tym w tej muzyce nadal istnieje miejsce dla agresji, czadu, żywiołu i growlingu. Nietrudno zauważyć, że obecnie wiele "klimatycznych" kapel ucieka od tych cech, koncentrując się raczej na spokoju, melancholii i damskich wokalach. A szkoda, bo słuchając Crematory czuje się niepokonaną tęsknotę za starymi dobrymi czasami, kiedy rządził rasowy "growl" i mocne gitary. Oczywiście także na "Act 7" pojawiają się "normalne" wokale, a także żeńskie zaśpiewy, ale nie są czynnikiem dominującym, a raczej znakomicie uzupełniają całość. Tu należy dodać, że Crematory zaprosili do współpracy m.in. Kallego z Giants Causeway, Michaela z Century, czy Lisę z Dark. I właśnie ich głosy fantastycznie przeplatają się z growlingiem Felixa. Płyty od początku do końca słucha się z nieposkromioną przyjemnością. Życzyłabym sobie i wielu innym więcej takich dzieł na obecnej "klimatycznej" scenie.

Może to nie pierwsza liga, ale na pewno bardzo mocny drugi rząd. "Act 7" to wspaniała synteza współczesnych i nieco już odległych doomowo-gotyckich klimatów.

Komentarze
Dodaj komentarz »