zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Dreams of Sanity "Komodia"

28.12.1999  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Dreams of Sanity
Tytuł płyty: "Komodia"
Utwory: Komodia I: The Beginning; Beatrice; Komodia II: The Dream
Wydawcy: Morbid Noizz, Hall Of Sermon
Premiera: 1997
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Na pewno większość z was choć raz w życiu zetknęła się z postacią Dantego. Tak, to ten pan, który kiedyś prowadził nas przez mroczne zakamarki raju, czyśćca i piekła w "Boskiej Komedii". Jaki jednak związek ma jego dzieło z muzyką austriackiego zespołu? Spójrzcie raz jeszcze na tytuł płyty... Brzmi znajomo, prawda? Wielki średniowieczny poemat stał się inspiracją dla Dreams of Sanity.

Minęło trochę czasu zanim mogłam naprawdę poczuć smak tej muzyki. Do dziś dokładnie nie wiem, co na dobre zachęciło mnie do zagłębienia się w jej czarownej atmosferze. Może pochlebne recenzje, może fakt, że Martina w międzyczasie stała się wokalistką Theriona, a może moja intuicja głośno krzycząca, że nie są oni tylko kolejną nazwą w "klimatycznym" metalu. Cokolwiek to było, dało mi szansę poznania niezwykle ciekawej i niespotykanej muzyki. Niespotykanej głównie ze względu na skład grupy. Rzadko się zdarza, że zespół metalowy (nawet obracający się w doomowo-gotyckich klimatach) ma w swoich szeregach dwie wokalistki. Martina i Sandra dysponują pięknymi głosami, ich natchnione, pełne ekspresji i uczucia popisy wokalne nadają płycie wyśnionego, rozmarzonego wymiaru. Nie oznacza to jednak, że damy są jedynym urokiem "Komödii". Cały warsztat muzyczny także stoi na wysokim, profesjonalnym poziomie. Kompozycje są rozbudowane, w ich obrębie jak w kalejdoskopie zmienia się tempo, nastrój, klimat, koncepcja... ("The Meeting" dla przykładu to intrygująca mieszanka metalu, gotyku, folku, punku, a przez moment nawet elektroniki i... rapu; taki misz-masz, ale niezwykle efektowny i spójny). "The Beginning" i "The Prophet" wyrywają duszę płaczącym pięknem i atmosferą osamotnienia. "The Ending" dla odmiany miesza niepewność z nadzieją, a "Treester" otwiera świat utkany z niespełnionych snów... Przy tej nastrojowej otoczce Austriacy nie zapominają czym jest metal. Czuć tu gotyckiego, czasem nawet folkowo-barokowego ducha ("Beatrice"), natomiast z drugiej strony słychać potężne, doomowo-heavymetalowe granie ("The Dream"). "Komödia" jest idealnie dopasowaną układanką - raz delikatną jak intymne sny, innym razem szaleńczą jak nocna burza... Układanką prowadzącą przez senne marzenia, przez piekło i raj. Zupełnie tak jak spacer przez zamglone korytarze "Boskiej Komedii" z Dantem trzymającym za rękę...

"Komödia" to bardzo ambitne dzieło. Utkane ze wspaniałych, głębokich melodii, a jednocześnie nie pozbawione pewnego elektryzmu. Fascynacje Dreams of Sanity mogły po drodze nieświadomie otrzeć się o The Gathering (te częste porównania wynikają chyba tylko z tego, że w obu zespołach funkcję wokalisty pełni kobieta, w Dreams aż dwie). Mając jednak do wyboru ostatnią produkcję Holendrów i dzieło Dreams of Sanity, stawiam na to drugie. Bo zdarza się przecież (ostatnio dość często), że uczniowie przerastają mistrzów.

Komentarze
Dodaj komentarz »