zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Freedom Call "The Circle Of Life"

5.06.2005  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Freedom Call
Tytuł płyty: "The Circle Of Life"
Utwory: Mother Earth; Carry On; Rhythm Of Life; Hunting High And Low; Starlight; The Gathering; Kings & Queens; Hero Nation; High Enough; Starchild; Eternal Flame; The Circle of Life
Wykonawcy: Chris Bay - wokal, gitara; Cede Dupoint - gitara; Ilker Ersin - gitara basowa; Dan Zimmerman - instrumenty perkusyjne; Nils Neumann - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: SPV Records, Mystic Production
Premiera: 2005
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Freedom Call powstał w roku 1998, choć jego założyciele - Chris Bay i Dan Zimmermann - spotkali się po raz pierwszy już dziesięć lat wcześniej. Jednak dopiero pod koniec lat 90-tych udało im znaleźć odpowiednich ludzi, a także ilość czasu na tyle dużą (szczególnie dotyczy to Zimmermanna, którego Gamma Ray miała właśnie coś na kształt wakacji), by stworzyć pełnoprawny zespół. Od tamtej pory pojawiły się trzy albumy studyjne ("Stairway To Fairyland" (1999), "Crystal Empire" (2001) i "Eternity" (2002)), jedna EPka "Taragon" (1999) oraz jedna płyta koncertowa "Live Invasion" (2004). A teraz pojawia się nowe wydawnictwo - "The Circle Of Life". Muszę się przyznać, że nie słyszałem poprzednich dokonań Freedom Call (jeśli ktoś chciałby wypatrywać w niniejszych "wypocinach" porównań nowej płyty zespołu z poprzednimi - to od razu może przestać wytężać wzrok :)). Taka sytuacja, jak wiadomo, ma zarówno swoje plusy jak i minusy, więc wszystko gdzieś tam się bilansuje. Zatem - oto moje odczucia związane z "Kręgiem życia".

Muzyka, jaką można znaleźć na tej płycie nazwałbym pozytywnie-nastrajającym power metalem. Tak, wiem, że te słowa wyglądają cokolwiek dziwnie, jeśli widzi się je zestawione obok siebie, ale cóż poradzić... Po prostu z jednej strony jest tu motoryka i dynamiczne, cięte riffy gitar, a z drugiej - zamiast podniosłości - zaskakującą dawkę pozytywnego feelingu. Jest też nieco klimatu, trochę elektroniki (pierwsze sekundy "Hunting High..." i "Starlight" uporczywie kojarzą mi się z ostatnim albumem Lacuna Coil), a czasami - gdy w mocarnym duecie brzmią gitary i klawisze - muzyka sympatycznie pachnie Rammsteinem (otwarcie "Mother Earth" czy też "Rhythm Of Life"). Freedom Call nie udało się niestety całkowicie uniknąć bardziej patatajkowatych fragmentów - konkretnie mowa o "Carry On" oraz "Starchild". Ale po pierwsze są to tylko dwie piosenki z dwunastu, a po drugie - obie mają w sobie także coś fajnego: w "Carry On" obok irytującego refrenu, są ciekawie brzmiące zwrotki, a w "Starchild" przez cały numer przewijają się bardzo fajne "fanfarki". A patrząc na pozostałe numery, to już w ogóle jest bardzo fajnie. Dynamiczne i niemalże radosne w brzmieniu "Starlight" oraz "Hunting High And Low" (nie wiem, może to te upały sprawiają, że takie lekkie numery tak dobrze mi "wchodzą"?), świetne "Rhythm Of Life" z najcięższym na płycie riffem, oraz "Hero Nation" z rozkołysanym, folkowym motywem. Niezwykle motoryczne "Kings & Queens", "High Enough" ze smakowitą solówką, "Eternal Flame" z lekkim motywem gitarowym i wspaniałe "The Circle Of Life", w którym dźwięki pozytywki, akustycznej gitary oraz skrzypiec pięknie budują nastrój i przygotowują "teren" pod mocarnie brzmiący refren. I mój ulubieniec na płycie: "Mother Earth" - zabójczy riff, potem piękne, bardzo lekkie klawiszowe ozdobniki i świetny refren.

Powiem szczerze, że w życiu bym się nie spodziewał, że ta płyta tak mi przypadnie do gustu! Ale ma ona po prostu w sobie coś tak fajnego i rozbrajającego, a refreny tak uparcie chodzą po głowie, że... No, po prostu nic już więcej nie będę pisał i idę szukać wcześniejszych dokonań Freedom Call...

Komentarze
Dodaj komentarz »