zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

recenzja: My Dying Bride "A Map of All Our Failures"

7.11.2012  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: My Dying Bride
Tytuł płyty: "A Map of All Our Failures"
Utwory: Kneel Till Doomsday; The Poorest Waltz; A Tapestry Scorned; Like A Perpetual Funeral; A Map Of All Our Failures; Hail Odysseus; Within The Presence Of Absence; Abandoned As Christ
Wykonawcy: Aaron "Aaron" Stainthorpe - wokal; Andrew Craighan - gitara; Hamish Glencross - gitara; Lena Abe - gitara basowa; Shaun Macgowan - instrumenty klawiszowe, skrzypce; Shaun Steels - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Peaceville Records
Premiera: 15.10.2012
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Heh, "Mapa Wszystkich Naszych Porażek" - ci to mają tupet. Nie wiem jak wy drodzy czytelnicy, ale akurat w przepastnej niczym obszar Chińskiej Republiki Ludowej dyskografii My Dying Bride zbyt wielu wpadek nie odnotowuję. Oczywiście wielu się żachnie: gdzie obecne Zgony Panny Młodej, a gdzie "Turn Loose The Swansy", "As The Flowers Withersy" czy inne "Angele And Dark Rivery"? No właśnie - nigdzie. Jak już kiedyś wspominałem, na własny użytek odkreśliłem sobie ich dokonania grubą krechą, gdzieś na wysokości bridowego renesansu pamiętnej "The Light At The End Of The World" i tego twardo się trzymam, przyjmując na klatę kolejne tragiczne zawodzenia Brytoli. To wciąż jest My Dying Bride w swoim charakterystycznym stylu, ale jakby pełniejszy, poniesiony nieco dalej, śmiem twierdzić, że nawet bardziej przystępny, ale czy gorszy? Jak dla mnie na pewno nie.

Już przy okazji bardzo dobrej "For Lies I Sire" (2009) zarówno wydawca, jak i fani popełnili oczywisty błąd, stwierdzając że jeśli zespół wraca do partii skrzypiec, to już lezie na całego w kierunku swoich korzeni. Owszem skrzypce były, ale trudno powiedzieć, że cała płyta jakoś nachalnie nawiązywała do sławetnych tradycji swoich zamierzchłych poprzedniczek z tym właśnie instrumentem w tle. Jeżeli chodzi o "A Map Of All Our Failures", można by oględnie błądzić tak samo. To jednak gówno prawda. Najnowsza propozycja ekipy Andrew Craighana i Aarona Stainthorpe'a krąg swoich muzycznych odwołań zatacza wokół takich tytułów, jak "Songs Of Darkness, Words Of Light", "A Line Of Deathless Kings", "For Lies I Sire" i w pewnym promilu EP-ki "The Barghest O'Whitby", ze wskazaniem na dwa przedostatnie tytuły. Od pierwszego przesłuchania, bynajmniej, nie wyskakuję z tego powodu z butów, lubię bowiem deathmetalowe naleciałości, w jakie obfitowała pierwsza duża płyta Bride (słuchaj: "The Forever People", "Vast Choirs"), nie obraziłbym się też, gdyby znów przypierdolili, jak w momentach "Światła Na Końcu Świata" (słuchaj: "The Fever Sea"), na co mogłaby wskazywać ostatnia część suity ostatniego mini albumu (2011) - nic jednak z tego, a przynajmniej nie do końca.

Otwierający płytę "Kneel Till Doomsdey" rzeczywiście wart jest swej nazwy. Bicie dzwonów, wolne tempo, zawodzące, spowite krwawą mgłą gitary, skrzypce żywcem zgarnięte ze słynnej hitchckockowej sceny prysznicowej - przywodzą na myśl pielgrzymowanie na klęczkach po kamienistej golgocie ludzkiego żywota. Dodajmy do tego zawodzenia Aarona i niekontrolowany wybuch agresji w drugiej części kawałka i już leżymy... w świeżym grobie ma się rozumieć. Zaraz jednak nadchodzi zwrot akcji w postaci "The Poorest Waltz", przywodzący na myśl "I Cannot Be Loved" czy "L'Amour De Truit" z "A Line Of Deathless Kings". Przepiękne melodie, uwodzące gitary, łagodny, melancholijny głos Stainthorpe'a, minimalistyczne użycie gitary akustycznej - skutecznie odkrywają romantyczny wymiar cierpienia, przy okazji czyniąc z tej niezwykłej pieśni przebój dużej wartości. I to właśnie ten punkt rozkładu jazdy "A Map Of All Failures" jest dla mnie faktycznym wyznacznikiem wartości płyty. Choć w dalszej części nie brak bardziej psychotycznych, wręcz obskurnych zrywów, jak ten w dajmy na to "A Tapestry Scorned" - w którym obraz szalejącego umysłu łączy się z krwawiącym z rozpaczy sercem - to jednak takie numery, jak nadchodzący duet "Like A Perpetual Funeral" i "A Map Of All Failures" lub kończący dzieło "Abandoned As Christ" - w znacznej mierze wyciszone, rozbujane pojedynczymi gitarowymi melodiami i melorecytacjami, miejscami wręcz wyrzutami Aarona skierowanymi w niebiosa - sięgają samego dna podświadomości, obnażając to, co we wrażliwym słuchaczu najbardziej osobiste, kruche, ukryte, wręcz zaryzykuję stwierdzenie "na co dzień niewyrażalne". Szczególnie nagranie tytułowe stawia włosy do pionu i każe w myślach stwierdzić - o tak, też to tak widzę, też to tak czuję. Istna maestria duchowa.

Rozbieranie poszczególnych pieśni My Dying Bride na czynniki pierwsze mija się moim zdaniem z celem, każdy kto kojarzy tę kapelę wie bowiem, co w jej muzyce jest najważniejsze. Emocje i uczucia. Tych zaś na "A Map Of All Our Failures" z pewnością nie brakuje. Choć na każdej płycie grupy przybierały one inne natężenia i formy wyrazu, dryfując swobodnie od wściekłości, rozpaczliwej agresji, po romantyzm i śmiertelną bierność i wyciszenie, niezmiennie jednak towarzyszyła im szczerość i zaangażowanie. Skoro więc przy wymiarze duchowym muzyki jesteśmy, opiszę to może tak. Słuchając tej płyty, jednocześnie jakby czyniąc się nawet nie tyle jej adresatem, co może bardziej wchodząc w rolę głównego bohatera tej opowieści - nie wiję się w szaleństwie uderzając bezskutecznie w wieko przysypywanej z wolna tragediami trumny życia, a raczej leżę nagi na obsypanej pierwszym wilgotnym śniegiem trawie. Jestem pogodzony ze swoim tragicznym losem. Choć moje serce jeszcze bije, to powoli oddaję się objęciom nieuchronnego. Nie chcę z tym walczyć, po prostu poddaję się, choć gdzieś tam w głębi, ledwo słyszalnie rozchodzi się echo minionych namiętności.

To pojechałem. Na koniec tylko dodam, że warto zdobyć rozszerzoną wersję płyty z dodatkowym kawałkiem "My Faults Are Your Reward" i dokumentalne DVD dopełniającymi obraz "A Map Of All Failures" - ale to rzecz dla fanów stricte. Reasumując - wielce udana propozycja My Dying Bride. Czy coś bym zmienił? Może nie do końca zgadzam się z koncepcją brzmieniową krążka, który nabrałby jeszcze bardziej na wyrazistości nosząc skazę pewnej zamierzonej niechlujności, jaką prezentował "The Barghest O'Whitby" - wszystkiego jednak mieć nie można.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Średnio z naciskiem na kiepsko
pik (gość, IP: 79.163.23.*), 2012-11-11 12:14:20 | odpowiedz | zgłoś
''Od czasy "For Lies I Sire" dzieją się z tym zespołem naprawdę złe rzeczy'' - bzdury gadasz kolego, wacek- Ty też sie nie znasz ;P
re: Średnio z naciskiem na kiepsko
jg_ (gość, IP: 217.197.74.*), 2012-11-11 12:45:33 | odpowiedz | zgłoś
zgadzam sie w rozciaglosci. ze szczegolnym naciskiem na malo ciekawe i nuzace wokalizy. jak do LightATEOTW wlacznie mi sie podobalo mocno, ostatnie FLISire tez bylo git to to na mnie wrazenia nie robi.
re: Średnio z naciskiem na kiepsko
artt (gość, IP: 37.8.235.*), 2012-11-12 22:29:46 | odpowiedz | zgłoś
ja tez po kilku razach nie mogłem do konca sie przekonac :) ale im dalej tym bardziej ta płyta mi się spodobała.. jezeli sie wychowałeś na MDB to trochę Cie nie rozumiem (ale to oczywiscie Twoja opinia). I ludzie, podstawowa uważam rzecz - nie ma co porównywac płyt (w dodatku jeżeli zespół nagrał ich sporo) do siebie za bardzo - bo kazdy by chciał aby wygladala jak jego ulubiona, a czas idzie do przodu.. MDB słucham od poczatku i również nie kazda płyta przypadła mi do gustu.. Uważam ze płyta jest mocno poprawna. I fakt, od ostatniego wystepu w spodku minęło sporo czasu i moze ktos w koncu wpadnie na pomysl aby zaprosic zespół na koncert do Polski.
re: Średnio z naciskiem na kiepsko
looom (gość, IP: 199.67.203.*), 2012-11-15 10:04:19 | odpowiedz | zgłoś
Hmmm... Trochę Ciebie rozumiem ale.. Dla mnie to najlepsza płyta MDB od "Light..." Wcześniejsze płyty słuchałem z przymusu a juz in "In Lies..." to już były maksymalne nudy. Może właśnie te tanie triki ze skrzypcami, przestrzeń jaka jest stworzona na płycie sprawiły że od 2ch tygodni słucham tej płyty z niekłamana przyjemnośćią. Może właśnie dlatego mi sie tak strasznie podoba bo odeszli od schematu ze swoich kilku ostatnich płyt. Absolutnie zabijające sa utwory 1,2,3,5,8 - reszta jest ok;)
Na minus tej płyty ( i wcześniejszych też) jest D-Drum. Gitary,skrzypce, wokal brzmią fantastycznie ale dlaczego to takiej muzyki, czesto mocno akustycznej nie można dobrze nagrać akustycznych garów! Jak słyszę triggery na stopach które wcale nie wybrzmiewają to mi sie serce kraja. Weźcie panowie w pizdu wyrzućcie te komputery ze studia!:D
Skąd wiedziałem?
RadomirW (gość, IP: 193.219.114.*), 2012-11-09 09:42:56 | odpowiedz | zgłoś
Tak jak przypuszczałem Megakrukowi się ten album spodobał hehehe. Ja niestety nie byłem w stanie dotrwać do końca tej płyty. Takich nudów i flaków z olejem w wykonaniu MDB jeszcze nigdy nie słyszałem. Nawet poprzednia płyta, która do tej pory była najsłabsza w ich karierze przy tej jawi się jako całkiem niezła. Przecież tych smętów i opartych na jednym czy dwóch motywach utworów bez żadnych przyśpieszeń czy zmian akcji nie da się kompletnie słuchać bez ziewania przy tym. I jeszcze ten użalający się nad sobą głos Aarona. Może jak osiągnę czterdziestkę i wejdę w kryzys wieku średniego to zacznę takich rzeczy słuchać. Na razie mam w sobie zbyt dużo woli życia.
re: Skąd wiedziałem?
pik (gość, IP: 79.163.8.*), 2012-11-09 13:53:33 | odpowiedz | zgłoś
mam znowu doła, slonce od wielu dni nie swieci, koniec świata sie zbliża, do wypłaty daleko i tylko dzieki muzyce m.in. my dying bride chce sie dalej zyć :)))
Azali to Kruk?
The Dreamlord
The Dreamlord (wyślij pw), 2012-11-08 22:33:47 | odpowiedz | zgłoś
Faktycznie pojechałeś w tym zakończeniu... Aż musiałem sobie kilka razy przeliterować "autor: Megakruk", bo wydawało mi się, że Margaret wróciła ;P
re: Azali to Kruk?
wac (gość, IP: 62.21.42.*), 2012-11-10 19:41:09 | odpowiedz | zgłoś
to jedna i tam sama osoba i jej dwa oblicza - egzaltowane i garażowe
re: Azali to Kruk?
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2012-11-11 10:59:31 | odpowiedz | zgłoś
Heh...Wacek...daj spokój kolego.
MDB
pik (gość, IP: 79.163.47.*), 2012-11-08 14:34:20 | odpowiedz | zgłoś
Wspaniała muza, wspaniały zespół, i właśnie: kiedy do cholery będzieta grac w Polsce-od pamiętnego występu na metalmanii w środku nocy, mineło juz sporo czasu. zamiast po raz n-ty na moonspell czy katatonie wolałbym pójść(teraz) na koncert angoli.. no cóż może w przyszlym roku.. może na brutalu. nawiasem mówiąc polecam zespól Torture Garden i płytę Dead Romantic (do sciągniecia za darmo chocby z portalu last.fm )która przypomina nagrania- zwłascza stare- MDB. mało kto to zna- prawdziwy underground:)