zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Pestilence "Doctrine"

28.09.2011  autor: Szamrynquie
okładka płyty
Nazwa zespołu: Pestilence
Tytuł płyty: "Doctrine"
Utwory: The Predication; Amgod; Doctrine; Salvation; Dissolve; Absolution; Sinister; Divinity; Deception; Malignant; Confusion
Wykonawcy: Patrick Mameli - wokal, gitara prowadząca; Patrick Uterwijk - gitara prowadząca; Jeroen Paul Thesseling - gitara basowa; Yuma Van Eekelen - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Mascot Records
Premiera: 24.04.2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

"Doctrine" to drugi album Pestilence od czasu zmartwychwstania kapeli w 2008 roku. Przed jego nagraniem do składu powrócił basista Jeroen Paul Thesseling, który udzielał się na płycie "Spheres" z 1993 roku. Grupę zasilił także nowy perkusista, najmłodszy obecnie w Pestilence Yuma van Eekelen. Z kilku wywiadów z niekwestionowanym liderem zespołu Patrickiem Mamelim wynika, że Pestilence to dla niego obecnie odskocznia od codziennej pracy zawodowej. Ponoć jego żona dowiedziała się z internetu o tym, że był on kiedyś dość znanym muzykiem. Zespół od czasu reaktywacji nie gra długich tras koncertowych. Czyli pogrywają sobie panowie w wolnych chwilach. Na szczęście z dobrym skutkiem.

Album otwiera ciekawe intro z nadpobudliwym kapłanem w roli głównej. Dobry pomysł i równie dobre wykonanie. Potem zaś... świetny death metal, ciężki i finezyjny zarazem. To chyba najlepsza cecha tego albumu, połączenie ciężkich jak cały ołów tej planety riffów z ciekawymi zagrywkami i kosmicznymi solówkami gitar. Nie odnosi się jednak wrażenia, że muzycy szpanują warsztatem. Ich wyobraźnia po prostu odpływa czasem w dziwne rejony. Samo brzmienie riffów, zwłaszcza tych najcięższych, jest nietypowe. Ale Patrykowie używają 8-strunowych gitar Ibanez RG2228GK, więc eksperymentują. W kawałku "Dissolve" są jakieś zmodyfikowane genetycznie akordy, w połączeniu z powolnym tempem i akcentami przypominającymi ciosy Nikołaja Wałujewa daje to dźwiękową pełzającą chorobę. Większość riffów jest grubo ciosana, czyli więcej akordów niż przebierania palcami. Zdarzają się jednak także bardziej thrashowe. Wspomniana pozaziemskość solówek również nie wynika z szaleńczej prędkości. Gitarzyści używają jakiś dziwacznych skal, np. w "Absolution" solówka jest w zasadzie jazzowa. Do nietypowych gitar dodajmy bezprogowy bas Thesselinga, który wyłania się z gitarowego grzęzawiska raz po raz, np. w powracającej zagrywce między mocarnymi riffami utworu "Sinister". W kawałku "Deception" bas odgrywa nawet solo.

Warto też zwrócić uwagę na ciekawą pracę Thesselinga w "Malignant". Yuma van Eekelen świetnie się spisał, nagrywając bardzo dynamiczną jak na death metal perkusję. Weźmy kawałek "Salvation", gdzie powtarzany świetny riff nabiera kolorytu dzięki zmiennej perkusji. Genialnie prosta i skuteczna jest też współpraca perkusji i wokalu w trzeciej zwrotce tego utworu. Patrząc na zdjęcia Mameliego i słuchając najnowszej płyty Pestilence, można dojść do wniosku, że podczas nagrywania wokali Patrick wyrywał sobie włosy z prawej brwi. W "Sinister" Mameli pokazuje skalę swojego chorego głosu. Wokal ma podobny do Martina Ivan Drunena (obecnie Hail Of Bullets i Asphyx a wcześniej Pestilence) i Johna Tardyego (Obituary). Niektórym zapewne nie spodoba się powtarzanie tytułu w refrenie każdej piosenki, ale z drugiej strony w sytuacji, gdy tytuły są tak proste i jednocześnie zachęcające, aby zwrócić uwagę na treść tekstów, może mieć to sens. Ma to też walor koncertowy.

Teksty ogólnie rzecz biorąc krążą wokół tematyki religijnej. Szczególnie podkreślono część tekstu do piosenki "Deception", powtarzając po tym jak instrumenty wybrzmiały następujące słowa:

"Seeing is believing
Believing is following
Following is religion
Religion is deception
Deception is LIFE"

Z tekstami koresponduje też okładka przedstawiającego wrednego typa w biskupim stroju, zapewne tego samego, który przemawia do nas w intro otwierającym album. Oczywiście można się zastanawiać, czy na okładce równie dobrze nie mógłby być wredny typ w stroju imama. Ale diabli wiedzą, kto tam w Holandii stanowi lepszą wodę na młyn ateistów: księża pedofile czy imamowie w wolnym czasie składający bomby.

"Doctrine" raczej nie sprawi, że ktoś spadnie z fotela przy pierwszym przesłuchaniu, myśląc iż właśnie odkrył Amerykę. Niemniej jednak jest to bardzo dobra płyta, na której muzyka balansuje między klarownością i zagmatwaniem, brutalnością i finezją. Z tym, że klarowna brutalność ostatecznie przeważa. Znajdziemy tu metalowy trzon wspólny z Obituary czy Morbid Angel, atonalność jak w Primus i jazzrockowe wyprawy jak w Cynic, dla dodania smaku. Płyta nie zaczyna się nudzić po kilku przesłuchaniach i ma takie momenty, na które się czeka. Dodatkowo wzbudza nadzieję i ciekawość: co też wyczarują z tych 8-strunowych gitar następnym razem?

Komentarze
Dodaj komentarz »
OK
Hat (gość, IP: 212.180.202.*), 2011-09-28 22:06:22 | odpowiedz | zgłoś
Mnie pasuje właśnie taki czytelny death
Świetny materiał
bandrew78
bandrew78 (wyślij pw), 2011-09-28 19:09:11 | odpowiedz | zgłoś
Początkowo byłem trochę zawiedziony, że porzucili to totalne napierdzielanie z "Resurrection Macabre", ale to w końcu kapela, która zawsze chodzi własnymi ścieżkami i wątpię, aby Mameli i spółka przejmowali się, czego oczekują od nich fani. Po kilku przesłuchaniach "Doctrine" chwyta i nie puszcza, dla mnie jedna z najlepszych płyt tego roku, ale plytą roku nie będzie, bo właśnie wyszedł nowy Mastodon:)
2
Starsze »