zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Sinergy "Beware the Heavens"

14.12.1999  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Sinergy
Tytuł płyty: "Beware the Heavens"
Utwory: Venonous Vixens; The Fourth World; Born under Fire and Passion; The Warrior Princess; Beware the Heavens; Razorblade Salvation; Swarmed; Pulsation; Virtual Future
Wykonawcy: Kimberly Goss - wokal; Jesper Stromblad - gitara; Alexi Laiho - gitara; Sharlee D'Angelo - gitara basowa; Ronny Milianowicz - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Nuclear Blast Records, Mystic Production
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Muzyka metalowa w niepokojąco szybkim tempie zmienia swojego "lidera". W przeciągu zaledwie roku nurtem dominującym był i doom/gothic, i symfoniczny black. Ostatnimi czasy natomiast zespoły zaczęły wskrzeszać tradycję, nawiązywać do klasycznego heavy metalu. W wielu przypadkach niestety nie można tego typu przeobrażeń nazwać naturalnym rozwojem. Bo to nic innego jak podążanie za trendami, za tym, co w danej chwili jest modne. Większość z tych nowych "gwiazdek" chyba nie ma pojęcia, że znacznie większą przyjemność sprawia obcowanie z mistrzem danego gatunku muzycznego. Czasem jednak w najmniej spodziewanym momencie można się miło rozczarować...

A tym miłym rozczarowaniem był (i jest nadal) intensywnie reklamowany Sinergy. Jednak czy w tym przypadku mogło być inaczej? Bo czego należy oczekiwać od profesjonalnych, utalentowanych muzyków? Na pewno nie taniej tandety i kiczu. Sinergy w pewien sposób przypomina mi zeszłoroczny fenomen jakim był Covenant (teraz już The Kovenant niestety w okrojonym składzie i totalnie inną muzyką...). Nie chodzi jednak o porównanie muzyczne, a raczej personalne. Oba zespoły, jak to określił Nuclear Blast, składają się z samych "gwiazd". I rzeczywiście, można się w tym w pewnym stopniu zgodzić. Sinergy to projekt Kimberly Goss. To nazwisko na pewno nieraz odbiło się o uszy wyznawcom Mroku. Owa pani udzielała się w wielu wyśmienitych zespołach, wystarczy wspomnieć chociażby o Dimmu Borgir (klawisze), Therion (klawisze + wokal) czy Ancient (klawisze + wokal)... Jak na profesjonalistkę przystało zaprosiła ona do współpracy równie utalentowanych i cenionych muzyków - Sharleego (Mercyful Fate), Alexi`a (Children of Bodom) i Jesper`a (In Flames). Jedynie perkusista Ronny jest tzw. "normalnym" muzykiem, nie wywodzącym się ze znanej kapeli (podobnie jak to miało miejsce w Covenant, gdzie "odlutkiem" był Blackheart).

Jaka jest muzyka proponowana przez Sinergy? Wspomniałam na początku, że nie jestem zwolenniczką wskrzeszania klasycznego heavy. Wspomniałam jednak też, że czasem można się mile rozczarować. W końcu, że to właśnie projekt Kimberly Goss był dla mnie miłą niespodzianką. Tak, Sinergy nawiązuje do prostego, tradycyjnego heavy metalu. Ale robi to tak umiejętnie, tak zgrabnie i oryginalnie, że nie sposób przejść obojętnie obok "Beware the Heavens". Nawet (a może tym bardziej) wtedy, gdy nie jest się zwolennikiem tego stylu. Ten album samoistnie żyje, kipi witalną energią i żywiołem, "drażni" nerwy dziką drapiżnością, a jednocześnie uspokaja zmysły słodkimi, niesamowitymi melodiami. Tu na pewno na wielkie uznanie zasługuje Alexi z Children of the Bodom. Jego mistrzowskie solówki, pędzące riffy i zakręcone melodie noszą znamiona geniuszu. Gitary świetnie uzupełniają się ze specyficznymi klawiszami, kojarzącymi się nieco z "Enthrone Darkness Triumphant" Dimmu Borgir. Nie ma jednak w tym nic dziwnego, w końcu styl Kimberly (mimo, że wspomagała Dimmu tylko na koncertach) jest łatwo rozpoznawalny. Skoro już o niej mowa, nie można oczywiście zapomnieć o jej wokalach. W Sinergy niewątpliwie śpiewa inaczej niż u gości, jak sama powiedziała, to jest właśnie jej naturalny głos. Co tu dużo mówić - partie wokalne wspaniale nakładają się na dźwiękową otoczkę "Beware the Heavens". To doskonała, spójna całość.

Naprawdę warto sięgnąć po to dzieło. Chociażby po to, aby odczuć miłe rozczarowanie. W potoku żenującej wtórności oryginalne i pomysłowe płyty stają się rzadkością. Na następne tak udane nawiązanie do klasycznego heavy będzie trzeba pewnie poczekać do następcy "Beware the Heavens".

Komentarze
Dodaj komentarz »