zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Anathema "Judgement"

14.12.1999  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Anathema
Tytuł płyty: "Judgement"
Utwory: Deep; Pitiless; Forgotten Hopes; Destiny Is Dead; Make It Right (F.F.S.); One Last Goodbye; Parisienne Moonlight; Judgement; Don't Look Too Far; Emotional Winter; Wings Of God; Anyone, Anywhere; 2000 & Gone; Transacoustic (w wersji digipack)
Wykonawcy: Vincent Cavanagh - wokal, gitara; Daniel Cavanagh - instrumenty klawiszowe, gitara, gitara akustyczna; Dave Pybus - gitara basowa; John Douglas - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Music For Nations, Metal Mind Productions
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Każdy miłośnik muzyki doskonale wie jak to jest, gdy oczekiwaniu na nowe dzieło jednej z najukochańszych grup towarzyszy niepokonany strach. U mnie niepokój taki przez długi czas wzbudzała piąta płyta Anathemy - "Judgement". Pamiętałam bowiem moje skrajnie różne odczucia po przedostatnim albumie "Alternative 4". I wcale nie chodzi tu o to, że był on wyjątkowo nieudany, kiepski. Wręcz przeciwnie - muzyka jaka go wypełniła potrafiła zaintrygować, zainteresować, wzruszyć. Ale jakby na przekór - potrafiła też znużyć, rozczarować, odepchnąć... Nic więc dziwnego, że bałam się kolejnego posunięcia Brytoli. Jednak z chwilą pojawienia się "Judgement", mój sceptyzm runął w proch, rozpłynął się w otchłani najdoskonalszego z możliwych Piękna.

No właśnie - najdoskonalsze Piękno. Ten na pozór prosty zlepek słów bez wątpienia najtrafniej odzwierciedla potęgę dzieła. Anathema kolejny raz otworzyła sobie bramy do muzycznej nieśmiertelności. Kolejny raz zamienia słuchacza w zahipnotyzowanego niewolnika, targanego burzą sprzecznych emocji i przeciwieństw. "Judgement", jak zresztą sugeruje tytułi, jest płytą bardzo dekadencką w swojej wymowie, w głębi dźwięków czai się nieuchronna zagłada, strach przed przyszłością, przerażająca bezradność. I TEN przeszywający ból, który nie pozwala zapomnieć o kolcach cierpienia, brutalnie wbitych w zbyt ufne serce... Smutek, osamotnienie, tęsknota... Wszystkie te nastroje i uczucia swobodnie pływają po dźwiękach niczym fale płaczącego, wyciszonego oceanu. Czasem nad tym oceanem przejdzie sztorm, by na chwilę zburzyć stabilny ład i spokój ("Pitless", refreny "Emotional Winter", druga część bardzo symbolicznego "Judgement"...). Zupełnie tak, jak w ludzkim życiu... Bo "Judgement" jest właśnie czarującą przeprawą przez bolesne życie, zatopione w otchłani lamentu i desperacji. W zdecydowanej większości to raczej stonowana, melancholijna muzyka, odziana w szaty najuczuciowszych uczuć, najpiękniejszego piękna, najboleśniejszego bólu... Tego najbardziej brakowało mi na "Alternative 4". Tamta płyta zachwycała w połowie, w tej nie sposób się nie zakochać. Trudno bowiem nie ulec rozmarzeniu "Forgotten Hopes" i "Don't Look Too Far". Trudno zapomnieć o dołującym, przeraźliwie smutnym i PIĘKNYM "One Last Goodbye", poświęconym zmarłej matce braci Cavanagh (dramatyczne "I still feel the pain... still feel your arms", przy którym Vincent śpiewa niemal przez łzy). Ten, kogo nie wzruszy ten utwór, obdarty jest z jakichkolwiek uczuć i wrażliwości. Jak wymazać z duszy miłosne uniesienie "Parisienne Moonlight", czule wyśpiewane przez damsko-męski duet do podkładu rozpaczającego pianina ("I see you feel for me You cried with me You would die for me...")? Dlaczego "Deep", "Make it Right" i "Anyone, Anywhere" od razu stają się jednymi z najpiękniejszych kompozycji, jakie kiedykolwiek słyszałeś? Tyle pytań a wciąż brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Bo nadaremnie szukać jej wśród prostych słów. Ona kryje się w "Judgement", w głębi każdego dźwięku.

Przede wszystkim chcę podziękować Anathemie za wspaniały album. Nie sądziłam, że dane mi będzie jeszcze kiedyś obcować z TAK cudownym dziełem tego zespołu. Tym bardziej, że szeregi grupy opuścił Duncan, jakby nie patrzył jeden z głównych kompozytorów muzyki (swoją drogą, po narkotycznym oczyszczeniu powrócił John Douglas). Może jednak dlatego, że już go nie ma w Anathemie "Judgement" jest tak piękną płytą? Bo przecież charakterystyczny styl został zachowany. Wiadomo przecież, że Anathema to przede wszystkim gitara Daniela i wokal Vincenta. Czasem nad dźwiękami wznosi się duch Pink Floyd. Może to dziwne (chociaż, biorąć pod uwagę listę utworów, które zainspirowały grupę w "ciemnym czasie"...), ale pewne motywy gitarowe ("Pitless") przypominają nieco... styl Pearl Jam. Ale to nie ma żadnego znaczenia, każde skojarzenie natychmiast rozpływa się w otchłani piękna, bólu i rozpaczy. "Judgement" to dzieło, które w przerażającym strachu stanie z Wami u bram nowego tysiąclecia, niosącego zagładę ziemskiej egzystencji... "Tomorrow never comes, there was only ever one day but now it's too late..."

Komentarze
Dodaj komentarz »
Nigdy mi się nie znudzi :)
Jeżozwierz (gość, IP: 80.94.182.*), 2012-10-18 11:50:58 | odpowiedz | zgłoś
100% emocji, fantastyczna muzyka, nieziemski klimat, zastrzeżeń brak :)
....
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2012-10-17 20:54:29 | odpowiedz | zgłoś
co kto woli, jak dla mnie muzycznie szczyt ich możliwości.....
coś pieknego
mariano (gość, IP: 80.50.238.*), 2009-11-27 14:18:10 | odpowiedz | zgłoś
wspaniała klimatyczna płyta niepowtarzalnego zespołu Polecam!!!