zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 23 kwietnia 2024

recenzja: Skyclad "Oui Avant-Garde A Chance"

10.09.1997  autor: rick
okładka płyty
Nazwa zespołu: Skyclad
Tytuł płyty: "Oui Avant-Garde A Chance"
Utwory: If I Die Laughing, It'll Be An Act Of God; Great Blow For Day Job; Constance Eternal; Postcard Form Planet Earth; Jumping My Shadow; Bombjour!; History Lessens (The Final Examination); A Badtime Story; Come On Eileen; Master Race; Bombed Out (Instru-Mental); Penny Dreadful (Full Shilling Mix)
Wykonawcy: Martin Walkyier - wokal; Steve Ramsey - instrumenty klawiszowe, wokal, gitara prowadząca, gitara akustyczna, mandolina; George Biddle - pianino, wokal, skrzypce, wiolonczela, instrumenty klawiszowe; Graeme English - instrumenty klawiszowe, wokal, gitara basowa, gitara akustyczna; Paul Smith - instrumenty perkusyjne; Paul A. T. Kinson
Premiera: 1996
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Najnowsza w tej chwili studyjna płyta najlepszego według mnie zespołu lat dziewięćdziesiątych dotarła do mnie ze zwykłym, czyli ponad półrocznym, opóźnieniem. Czekanie oczywiście (w końcu to Skyclad!) opłaciło się. Dostałem śliczną wkładkę, odrobinę plastiku i krążek, zwykły srebrny krążek. Na nim siedem nowych utworów, dwa przypomnienia z "Irrational Anthems", jedna wersja instrumentalna, a raczej instru-mentalna i dwie cudze kompozycje. Umiesz dodawać? To oczywiście dwanaście utworów, ponad pięćdziesiąt minut folkowej, metalowej i po prostu rockowej muzyki. Cudownej muzyki, takiej, jaką najbardziej lubię, inteligentnie skomponowanej, zaaranżowanej i zagranej. Martin nie byłby sobą, gdyby nie uraczył mnie kolejną dawką swoich przemyśleń i obserwacji, jest więc kilka słów, wbijających się w pamięć.

Opowiem teraz, co sądzę o poszczególnych utworach. Najlepiej nie zachowam żadnej kolejności, tak będzie ciekawiej, przynajmniej dla mnie. Jak pewnie widać, nie oceniłem zbyt wysoko tej płyty, chodzi mi o ocenę dla szarego słuchacza. Przyczyna? "Oui Avant-Garde A Chance" jest nierówna. Chciałbym się dowiedzieć, co spowodowało nagranie "Come On Eileen" z repertuaru Dexy's Midnight Runners. Nie znam oryginału, wersja Skyclad sugeruje, że jest popowym przebojem, nieco zbyt słodkim i... przebojowym jak dla mnie. Chwilę później zespół udowadnia, że można wspaniale wykonać cudzy utwór, mam na myśli kompozycję New Model Army zatytułowaną "Master Race". Doskonale pasuje muzycznie i tekstowo do twórczości Skyclad. Zbliżone gitary, więcej skrzypiec, zachrypnięty głos bardziej niż Justina, to moje uwagi. Warto posłuchać oryginału (możesz go znaleźć na "The Ghost Of Cain"), warto zapoznać się ze skycladową interpretacją.

Jest jeszcze jeden utwór nieco niższych lotów. Tym razem zespół zabrał się za ulepszanie własnej twórczości - powstała nowa wersja "History Lessens", nazwana "Egzaminem Końcowym". Nie mogę powiedzieć, że to brzydka piosenka, tyle, że oryginał z "Irrational Anthems" robi na mnie większe wrażenie, jest w pełni elektryczny, nie ma charakterystycznych akustycznych smaczków, ale ma za to jedną niepodważalną zaletę: ma w sobie więcej magii i tak zwanego czadu. Skyclad potrafi zinterpretować swój utwór na nowo i to całkiem ładnie. Dowód mamy na końcu płyty w postaci "Penny Dreadful (Full Shilling Mix)". Może nie jest to wersja specjalnie odkrywcza, ale na pewno bogatsza dzwiękowo i conajmniej nie gorsza od oryginalnej.

Pora na kilka słów o premierach. Płytę otwiera ostre "If I Die Laughing, It'll Be An Act Of God", kolejny przyczynek do rozważań Martina na temat wiary, dlaczego Bóg dopuszcza istnienie bólu? Jeśli kiedyś znajdę w twórczości Skyclad sensowną odpowiedź na podstawowe pytania egzystencjonalne, sensowną dla mnie oczywiście, moje zdziwnienie nie będzie miało granic. Dlaczego miałym szukać takich odpowiedzi w twórczości zespołu? Po prostu Walkyier ciągle przypomina, ciągle drąży te tematy, sprawia wrażenie zagubionego i jak zwykle dzieli się swoimi przemyśleniami.

Akustyczne "Great Blow For Day Job" brzmi wspaniale, jeżeli Skyclad ma podobnie grać w przyszłości, będę dozgonnym fanem. Nawet jeśli teksty zawsze traktować będą (zupełnie żartobliwie, takie odnoszę wrażenie) o sprzedawaniu duszy diabłu i swoistym rozdwojeniu jaźni, które przeżywa podmiot liryczny - dusza się nie zgadza, ale libido krzyczy "yes, please!".

Nie wiem, kim była Constance Holmes, na pewno sporo znaczyła dla Martina, na pewno też żyła długo i prawdopodobnie zginęła w katastrofie lotniczej. Wydarzenie to stało się inspiracją "Constance Eternal", zgrabnej, wręcz ślicznej, ballady, roztańczonej i pełnej aktustycznych smaczków.

Troszkę prądu pojawia się w kolejnym utworze, swoistym raporcie dla bliżej niezidentyfikowanych obcych. Refren dobrze oddaje sens utworu, pocztówki z planety Ziemia ("Postcard From Planet Earth"):

"Planet Earth is great to visit, great to visit
(But you wouldn't want to live there)."

(dla niewtajemniczonych:

"Planeta Ziemia jest wspaniałym miejscem do odwiedzenia,
ale nie chcielibyście tu mieszkać").

Znowu spokojnie, znowu akustycznie i ładnie. "Jumping My Shadow" traktuje o braku miłości, czyżby ostatnie reminescencje rozpadku ostatniego związku Martina? Nie wiem.

Śliczny wstęp i śliczne skrzypce chwilę później, i cała reszta, do tego tytuł utworu: "Bombjour! (An Ode To Insanity)". "Oda do niepoczytalności"... Jeszcze jeden maleńki cytat:

"The obvious drawback in bulding a bomb,
is then needing somewhere (or someone) to test it on."

(dla niewtajemniczonych:

"Oczywistą konsekwencją zbudowania bomby
jest konieczność znalezienia miejsca (lub kogoś) do jej przetestowania.")

Powstaje więc niewypowiedziane bezpośrednio pytanie: po jaką cholerę budować bomby? Przecież nie ma to nic wspólnego z pokojem, jak lubią mówić politycy. Pan Jacques Chirac wyraźnie podpadł zespołowi, Francja ma krzykliwego wroga - mogła nie przeprowadzać tych próbnych wybuchów, prawda? Tutaj wspomnę o przedostatnim utworze - to "Bombjour!" pozbawione tekstu i znacznie łagodniejsze, "Bombed Out (Instru-Mental)" jest kolejnym folkowym utworem na "Oui Avant-Garde A Chance".

Nie mogę usiedzieć, kiedy słyszę "A Badtime Story", nosi mnie, całe ciało samo skacze. Po chwili uspokojenie, skrzypce, głos i refren, przy którym cały tańczę. Jeden z najjaśniejszych momentów płyty, może raczej najmroczniejszych, jeśli wziąć pod uwagę o czym traktuje. Nieważne, piosenka jest piękna. Wkładka nie zawiera całego tekstu, komuś skład nie wyszedł, a szkoda. Fragmenty, które słychać i można przyczytać, nie należą do optymistycznych, ale któż spodziewa się optymizmu w utworze o takim tytule, z tekstem napisanym przez Martina?

"A Badtime Story" to nie ostatnia piosenka, ale kolejne opisałem wcześniej, żeby utrudnić orientację. Zwykle recenzje kończy się podsumowaniem, radami na temat kupowania albo niekupowania. Chcesz czegoś podobnego? Jeśli lubisz folkowe granie, posłuchaj, jeśli preferujesz ostrzejsze klimaty i chcesz zapoznać się z twórczością zespołu, polecam poprzednie płyty.

Komentarze
Dodaj komentarz »