zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

recenzja: Soma Soul Transfusion "Albedo Adaptation"

10.10.2005  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Soma Soul Transfusion
Tytuł płyty: "Albedo Adaptation"
Utwory: And The Clouds Keep Changing; Lifeline; Darkness; Storm
Wykonawcy: Erik Skoglund - wokal, gitara; Fabian Ericson - gitara; Mattias Axelsson - instrumenty perkusyjne; Mikael Mangs Edwardsson - gitara basowa
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Historia zespołu Soma Soul Transfusion sięga roku 1998, kiedy to poznali się Mattias Axelsson oraz Fabian Ericson. Wkrótce dołączył do nich basista Claes Kjellberg, w grudniu zaczęły powstawać pierwsze nagrania, a na początku roku następnego zespół po raz pierwszy wystąpił na żywo. Swoją pierwszą EPkę, "Songs Of Passion" nagrano jednak dopiero w roku 2003 już w innym składzie, z nowym basistą Petterem Petterssonem. Wreszcie, w połowie roku 2004 uformował się nowy, aktualny skład zespołu z Mikaelem Mango Edwardssonem na basie oraz Erikiem Skoglundem na wokalu. Następnie powstaje nowe demo, zatytułowane "Albedo Adaptation". I właśnie o nim poniżej...

Muzyka nie jest odkrywcza. Czuć zainteresowanie bardziej progresywnymi i rozbudowanymi formami muzycznymi, które w wolniejszych i spokojniejszych partiach może kojarzyć się z Pain Of Salvation (fragmenty w "Lifeline"), a w bardziej konkretnych zahaczać nawet o Opeth. Ale przede wszystkim czuć tu wielkie wpływy Toola, począwszy od przygnębiającego klimatu, która bije od tych nut, przez pełen bólu wokal, na mocarnej pracy sekcji kończąc. Oczywiście panów z SST jeszcze nieco dzieli od wokalnej perfekcji Jamesa Maynarda Keenana czy znakomitych popisów Danny'ego Careya, ale nie od razu Kraków zbudowano... Najważniejsze jest przecież to, że numery są zagrane z wielkim wyczuciem i pomysłowością. Gdy trzeba, to muzyka przyspiesza, gdy trzeba - wycisza się. Sekcja raz jest niemal niesłyszalna, by nagle rozerwać sielankę ostrym wejściem. Wokal płynnie przechodzi od agresji do spokojniejszych partii. Dzięki temu wszystkie z 4 numerów, każdy co najmniej siedmiominutowy, robią świetne wrażenie. Muzykom udaje się wciągnąć słuchacza (no, a przynajmniej udało im się mnie wciągnąć :)) do swojego świata, w którym dominuje ból, gorycz i melancholia, raz zamknięta w nostalgiczne, raz we wściekłe nuty.

Świetne demo - czekam na pełny album i życzę zespołowi powodzenia.

Komentarze
Dodaj komentarz »