zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

recenzja: Manowar "Gods Of War"

9.06.2007  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Manowar
Tytuł płyty: "Gods Of War"
Utwory: Overture To The Hymn Of The Immortal Warriors; The Ascension; King Of Kings; Army Of The Dead, Part I; Sleipnir; Loki God Of Fire; Blood Brothers; Overture To Odin; The Blood Of Odin; The Sons Of Odin; Glory Majesty Unity; Gods Of War; Army Of The Dead, Part II; Odin; Hymn Of The Immortal Warrior; Die For Metal
Wykonawcy: Eric Adams - wokal; Joey DeMaio - gitara basowa; Karl Logan - gitara; Scott Columbus - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Magic Circle Music, Mystic Production
Premiera: 2007
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 4

Manowar to bez wątpienia jeden z najlepiej rozpoznawalnych grup metalowych na świecie, o którym opinie należą jednocześnie do najbardziej spolaryzowanych. Osobiście muszę przyznać, że choć ich true-metalowy image (z tekstami na czele!) jest dla mnie irytującym, śmiesznym, a chwilami wręcz żenującym aspektem działalności zespołu, to wydaje mi się, że Manowar dość niesłusznie został zdemonizowany do tego stopnia, że słuchanie ich płyt może być uznane za "w złym guście". Może przemawia przeze mnie sentyment, gdyż w swoim czasie była to bodaj pierwsza metalowa kapela, której płyty (a właściwie kasety) usłyszałem i przez czas jakiś "tłukłem" non-stop, ale moim zdaniem zespół ma na swoim koncie wiele naprawdę godnych uwagi numerów. Niemal w całości można tu zaliczyć moją ulubioną, debiutancką płytę zespołu - "Battle Hymns" - będącą świetną mieszanką power metalu, klasycznego rocka i NWOBHM. A potem też trafiały się perełki, jak choćby blisko półgodzinne epickie "Achilles, Agony And Ecstasy In Eight Parts" (niestety momentami nieco nierówne), sabbathowate "The Demon's Whip", klimatyczny instrumental "Today Is A Good Day To Die" czy "Defender" z narracyjną wstawką w wykonaniu słynnego Orsona Wellesa.

Niestety, najnowszy album zespołu nie dorasta do pięt dawnym wydawnictwom. Stylistycznie na pewno nie ma tu zakoczenia. Rockowe naleciałości przebijające się na pierwszych płytach zespołu, dawno już zostały zapomniane i od lat Manowar funduje nam mocno do siebie podobne albumy. To, co można potraktować jako zmianę, to duża ilość pseudosymfonicznych wstawek oraz nieco mroczna atmosfera - ani jedno, ani drugie nie wyszło jednak w mojej opinii płycie na zdrowie. Orkiestrowych wstawek jest po pierwsze za dużo, a po drugie - są marnej jakości. Sprawia to wrażenie, jakby zespół stwierdził, że wystarczy samo brzmienie bębnów, trąb itd., żeby stworzyć klimat i zyskać nobilitację w uszach słuchaczy. No cóż, nie wystarczyło... Dość podobnie rzecz się ma z "klimatycznością" muzyki, którą kapela próbuje budować dużą ilością narracyjnych, mówionych wstawek oraz wolnymi i średnimi tempami, w których utrzymana jest większość płyty. W efekcie rozległe obszary płyty są mdłe i bez wyrazu, a tylko chwilami jest ciekawie - przypomina to łowienie perełek w zamulonym muzycznym stawie.

Dla przykładu można wziąć na tapetę trzy kolejne numery ze środkowej części płyty, opowiadające o najważniejszym bogu skandynawskiej mitologii - Odynie. I tak "Overture To Odin" to beznadziejne orkiestrowe nudziarstwo (trwa 3:41), a następujący po niej "Blood Of Odin" jest słabiutkim, pozbawionym życia i atmosfery narracyjnym gadu-gadu (3:57). A po tych usypiających marnościach jeden z najlepszych numerów na płycie - "Sons Of Odin". Ciekawy klimat, miarowe, spokojne tempo, ciężkie wejścia gitary, dobre solo, zaskakująco "zjadliwe" chóry. Niestety w końcowej partii "wchodzi" recytacja i orkiestracja, która trochę psuje efekt całości.

I tak też słucha się tej płyty. "Uwertura do hymnu nieśmiertelnych wojowników" wzbudza śmiech patetycznym tytułem, a potem usypia orkiestrowym nudziarstwem. "The Ascension" to również głównie orkiestracje i recytacja z odbrobiną wokalu - całość jest kompletnie bezpłciowa. "King Of Kings" jest pozbawioną pomysłów, jednostajną "naparzanką". Pierwsza część "Army Of The Dead" to głównie chóralne zaśpiewy, a druga - smętne organy, smętny chór i marna melodia. "Glory Majesty Unity" to narracja, orkiestra, efekty specjalne (huki, wiejący wicher, bitewny zgiełk), a na koniec budząca ironiczny uśmiech "przysięga wojowników". "Gods Of War" to jeden z nielicznych numerów, gdzie fajnie wpleciona w muzykę jest orkiestracja - podniosłe dźwięki dobrze współgrają tu z ciężka gitarą. Ale ogólnie kawałek jest do poprawki, bo melodyka i rytm robią nieco zbyt patetyczne wrażenie, a jak na czas trwania (7,5 minuty) jest tu zbyt monotonnie. Podobnie jest z balladą "Blood Brothers" oraz "Odin" (kojarzy się z epickimi numerami z przeszłości Manowar w stylu "Bridge Of Death" czy też "March For Revenge") - oba numery niepotrzebnie "przeciągnięto". "Hymn Of The Immortal Warriors" zaskakuje w pierwszej części bardzo ciekawą melodyką, lekką akustyczną gitarą i świetnym klimatem, by potem zmienić się w przeciętniaka, a na koniec zabić dobre wrażenie fatalnym chórem. Czyli znów do korekty.

Tak naprawdę to z czystym sumieniem zostawiłbym w całości na tym albumie tylko trzy numery. Pierwszy to "Sleipnir" z ciekawą melodyką, "zanikającymi" riffami, szeptano-mówionym wokalem oraz dobrą, ostrą solówką. Drugi to bodaj najcięższe na płycie, konkretne "Loki God Of Fire" z bardzo fajnym, zwartym i mocarnym riffem (trochę przypomina "Number 1" z "Louder Than Hell"). No i mocarne "Die For Metal" ze świetnym, walcującym riffem oraz rockmetalowym klimatem w stylu pierwszych albumów.

Po chwili zastanowienia stwierdziłem, że po usunięciu ośmiu marnych nagrań, skróceniu pięciu i pozostawieniu trzech bez zmian, wyszłaby z "Gods Of War" dobra, trwająca nieco ponad pół godziny EPka. Za postawę na całej płycie mogę też z czystym sumieniem pochwalić Karla Logana, który wywija tu naprawdę na wysokim poziomie, ciekawie, z pomysłem i ikrą. Niemal każdy numer ożywa, gdy "wchodzi" gitarowa solówka w jego wykonaniu - szczególnie polecam te w "Loki God Of Fire", "Gods Of War", "Sleipnir" oraz "Odin". Niestety mam do ocenienia wszystkich muzyków i całość muzyki - i w tym kontekście wrażenie jest jednak słabe. Po średnim "Louder Than Hell" i będącym twórczym dnem "Warriors Of The World" zespół podniósł się wprawdzie z kolan, ale ciągle jest mocno wytrącony z równowagi. Całe 73 minuty muzyki nadają się raczej tylko dla zatwardziałych fanów, bo moje sentymentalne - ale mam nadzieje, że pomimo to dość obiektywne - podejście nie jest w stanie zamaskować wielkich braków "Gods Of War".

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Manowar "Gods Of War"
rlxfua (gość, IP: 94.254.206.*), 2019-12-20 15:37:29 | odpowiedz | zgłoś
Witam.
Trudno mi uwierzyć w te wszystkie rzeczy wypisywane na temat płyty i samego zespołu.
Jak dla mnie płyta jest doskonała jak i sam zespół.
Ci wszyscy tzw metalowcy którzy tak negatywnie się wypowiadają na ten temat,co wy robicie na tej stronie,to nie wasza bajka przecież.
Poza tym zapominacie o fanach których na całym świecie mają tak wielu,chcecie powiedzieć że to barany bez gustu.
Inna rzecz ma potwierdzenie wielkości zespołu jest fakt że inne znakomite zespoły grają ich covery.
Na koniec ci którym płyta nie przypadła do gustu niech ją wywalą i wyłączcie sobie to
co uważacie metal.
Oddany fan Manowar
re: Manowar "Gods Of War"
Pumpciuś (gość, IP: 80.55.193.*), 2019-12-20 15:58:47 | odpowiedz | zgłoś
A co powiesz o jeszcze większej liczbie fanów disco polo ? Że to barany ? Jazz ma za to mało fanów i co ? Jakość nie idzie na ilość. Jak to mówi Korwin-Mikke - idiotów jest 80 %
Co Manowar powinien a czego nie
Maccc (gość, IP: 91.150.222.*), 2010-12-19 19:00:35 | odpowiedz | zgłoś
Sytuacja analogiczna do "Nostradamusa", zespół wydaje koncept-operowy album, a recenzenci mieszają go z błotem pisząc, jakich numerów i w jakim tempie sobie życzą :)
Na przyszłość proponuję zespołom Manowar i Judas Priest przed wydaniem płyty zasięgać opinii światłych czy w ogóle jest sens :D
Manowar "Gods Of War"
vonsmroden (gość, IP: 178.73.48.*), 2010-10-09 17:28:01 | odpowiedz | zgłoś
Ja jestem zatwardziałym fanem Manowar, ale tej płyty słuchać się nie da! Zespół osiągnął tutaj szczyt samo nadętości, patetyzmu i nudziarstwa(tekstów się nie czepiam bo to zawsze była grafomania). DeMayo, przegiął już tak, że może całować się po własnej dupie i stworzył najdłuższego z możliwych, niestrawnego gniota!
Ten zespół nie ma być jakąś Lacrimoza, czy innym orkiestro-operowym badziewiem!
Manowar to Blood of my enemies, Thor - the Powerhead, Hail and Kill i majtki z tygrysa!
ManOwaR
Mattiasnoth (gość, IP: 79.184.76.*), 2009-12-22 17:26:30 | odpowiedz | zgłoś
Może nie jest to metal jakiego wszyscy oczekiwali, ale to jest już sztuka, nie muzyka. Album poświęcony bogom, a mimo to wszystkie kawałki nie licząc uwertur, są w moim guście ;D Epicko i mega-klimatycznie!
re: ManOwaR
Pablo Poznań (gość, IP: 79.191.112.*), 2010-01-12 17:25:14 | odpowiedz | zgłoś
Hahah "sztuka", raczej wiocha. Bogowie się tam przewracają w zaświatach jak słyszą taki badziew. Dobre dla dzieci w wieku gimnazjalnym zafascynowanych Władcą pierścieni i opowieściami z Narni.
re: ManOwaR
xxzz (gość, IP: 80.50.235.*), 2010-01-12 19:01:18 | odpowiedz | zgłoś
Proszę, nie zestawiaj Władcy Pierścieni z tym śmiesznym zespołem
re: ManOwaR
aaalleexxzz (gość, IP: 195.13.38.*), 2010-02-20 20:35:00 | odpowiedz | zgłoś
Chyba raczej - nie zestawiaj tej śmiesznej książki z tym kultowym zespołem !
Trafna recenzja.
starbreaker (wyślij pw), 2009-07-28 21:22:10 | odpowiedz | zgłoś
W zasadzie zgadzam się z powyższą recenzją. Po prostu tej płyty w całości słuchać się nie da. Dlatego wpadłem na bardzo prosty pomysł: wrzuciłem całą płytę na dysk, wyciąłem wszystkie beznadziejne "orkiestry", "patetyczne chóry", "gadki", "popierdółki" i "efekty mające wywoływać tzw. nastrój" - w ten sposób z płyty ponad 70-minutowej ostało się ok. 48 minut czystej muzyki, której da się słuchać. Wypaliłem to sobie i wsadziłem do pudełka razem z oryginalną wersją, którą traktuję jako swego rodzaju ciekawostkę. A tej skróconej 48-minutówki naprawdę można słuchać! :-)
P.S. Ciekawe ile minut "efektów" będę musiał wyciąć z następnego albumu Manowara?
re: Trafna recenzja.
MJM (gość, IP: 83.4.15.*), 2010-02-20 19:47:29 | odpowiedz | zgłoś
Tę płytę można słuchać tylko w całości :) najlepsza płyta Manowar jak dla mnie ale większość tak jedzie po niej, bo się nie zna na muzyce tylko chce łupanki. Pozdro.
« Nowsze
1