zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

recenzja: Amorphis "Skyforger"

15.09.2009  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Amorphis
Tytuł płyty: "Skyforger"
Utwory: Sampo; Silver Bride; From the Heaven of My Heart; Sky is Mine; Majestic Beast; My Sun; Highest Star; Skyforger; Course of Fate; From Earth I Rose
Wykonawcy: Tomi Joutsen - wokal; Esa Holopainen - gitara; Tomi Koivusaari - gitara; Niclas Etelavuori - gitara basowa; Santeri Kallio - instrumenty klawiszowe; Jan Rechberger - instrumenty perkusyjne; Marco Hietala - wokal
Wydawcy: Nuclear Blast Records
Premiera: 29.05.2009
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Kocham czytać prasówki Nuclear Blast. Z tego, co widzę, nic się tam nie zmienia. Ciągle wszystko jest super cool. Jak nie wiekopomne odkrycie, to kolejny majstersztyk weteranów. Śledzę poczynania tej firmy jeszcze od czasu, kiedy ich flagowym wydawnictwem był składak "Death... Is Just The Begining" z drugiej połowy lat 90 i już wtedy tak było. Cóż jednak się biesić, skoro to działa. Nuclear dalej przędzie i to całkiem nieźle, a wraz z nim wierne im brygady albo, jak by raczej woleli dajmy na to Finowie z Amorphis, załogi. Co więc czytamy? "Skyforger" - kolejne dzieło, "meisterwerk" itd. Władcy melodic -death - doom i ciul wie, jakiego jeszcze metalu wracają, by przebić sukces (dyskusyjny) "Silent Waters" i w ogóle wszystkiego, co tam sobie wcześniej nagrali. Może z wyjątkiem momentów na ich debiucie oraz następnej "Tales From The Thousand Lakes", zawsze miałem to ich granie za nieco ułomne. Za dużo badziewnych, niby folkowych melodyjek i przeraźliwego łączenia growlu z miauczeniem i stękaniem. Nie za bardzo wiem, co w tym wszystkim widzieli ludzie z Relapse, którzy przygarnęli Amorphis, natomiast z opisanych powyżej powodów, wiem co robi zespół w Nuclear Blast. Sprawiają, że księgowa Marcusa Steigera śpi spokojniej.

Patent gdzieś od albumu "Tuonela" był i jest nadal prosty. Dopieścić, złagodzić, gdzie niegdzie podlać posępnym klimatem, żeby nie było, że to już zupełnie nie jest mroczne, czy wręcz... bleh... konformistyczne. Tym razem nawet ten ostatni klimat wyparował z muzyki chłopców z Helsinek. "Skyforger" to chyba najbardziej melodyjna i przyjazna płyta w ich dorobku. Niby Tomi Joutsen zaryczy tu i ówdzie, ale to nie robi z muzyki metalu, tak samo, jak użycie stali w konstrukcji nie czyni od razu kombajnu czołgiem. Już "Sampo", pierwszy w szeregu tych, nie bójmy się użyć tego słowa, hitów, wręcz "apriorycznie" skosi niejedno niewieście serce. Wstęp na klawiszu, gitarka wchodząca nutą podprowadzoną zapewne z jakiejś fińskiej przyśpiewki ludowej i topiący nawet najtwardsze lody, ciepły niczym powiew wiosny, głos Tomiego w refrenie, doskonale pasują do tekstu, w dużym uproszczeniu i jednoczesnym parafrazowaniu traktującego o iskierkach (sic!), błyszczkach, ehem tj. błyskach i ognikach. Normalnie za takie konstrukcje posyłam grajków prosto do piachu, ale Amorphis rzecz ta wychodzi zaskakująco dobrze i, co ważne, temperatura w dalszych piosnkach prawie nie opada. Wybierajta - "Silver Bride", "Sky Is Mine"? Cukierek miętowy czy może krówka? Każde wrażliwe podniebienie znajdzie coś dla siebie. Pierwsze potknięcie mamy stosunkowo późno, bo dopiero na płotku nr 5, czyli paradoksalnie w najcięższym na krążku "Majestic Beast". Nie wiem, może chcieli chłopaki zaszpanować, że nadal pamiętają skąd przytupali do swojej obecnej pozycji, ale zwyczajnie już do takiej zabawy z wolnym patetycznym riffem i głębokim growlingiem się nie nadają. Ani to "majestic", ani tym bardziej "beast". W obecnym składzie podążenie tym tropem niechybnie muzykę Amorphis wywaliłoby zwyczajnie na ryj, a tak okazuje się, że wybrali dobrze i zaciągnęli "Skyforger" do końca kombinacją melodii i chwytliwych riffów. Nawet wiejskie zagrywki, takie jak w numerze tytułowym czy jego sąsiedzie "Course Of Fate", przypominające hymny Niziołków poszukujących wiadomej biżuterii, nie są w stanie zepsuć dobrego wrażenia. Granica między tym, co jest elementem folk, a co przyśpiewką przy rozrzucaniu gnoju na polach, nie została w tym przypadku znacznie przekroczona, a okraszenie powyższych skądinąd doskonałymi solówkami udowadnia, że nie do grabi chłopaki zostali stworzeni. Tylko wypada wspomnieć, że to solówki nie jeno gitarowe, ale także na "parapecie".

Z powyższych wynika, że jestem zadowolony. Niestety nie każdy będzie. A może jednak? Starzy fani Amorphis, wzdychający do "The Karelian Isthmus" raczej już od "Tuonela" nie są ich fanami, względnie powymierali ze zgryzoty, pozostali zaś - ci względnie młodsi, rozpłyną się w zachwycie, bo od początku do końca ekipa Esy Holpainena i Tomiego Koivusaari, zrobiła tym razem płytę nie tylko przebojową, bo do tego ciągotki mieli od dawna, ale przy tym równą, nie nużącą i nie trącącą sztampą lub wieśniacką degeneracją (prawie), a to już jednak jakiś sukces jest. Tfu... nic nie poradzę - mocne 7 - przecież to nie Incantation, koniec końców przeboje też ktoś musi umieć robić.

Komentarze
Dodaj komentarz »
moja ocena 2/10
Honza (gość, IP: 194.177.28.*), 2009-09-17 10:36:13 | odpowiedz | zgłoś
Ja raz tylko przesłuchałem Skyforger, nie spodobała mi się ta płyta nic a nic. Doszedłem do wniosku, że zespół zmierza do artystycznego unicestwienia od wielu już lat. Dla mnie Amorphis skończył się.
piękna płyta
MrBeherit (gość, IP: 79.191.112.*), 2009-09-15 23:22:19 | odpowiedz | zgłoś
Nie wiem jak oni to robią, że za kazdym razem wychodzi im tak fantastyczna muzyka, a na Skyforger znajdziemy kopalnię pięknych melodii, zabójczych riffów, no i spiewu od growlu, przez krzyk do cudownego clean vocalu, hehe. Ta muzyka jest po prostu niebiańska
Dobra płyta
Winterstorm
Winterstorm (wyślij pw), 2009-09-15 21:03:14 | odpowiedz | zgłoś
Bardzo podoba mi się ten krążek, dałbym mu nawet więcej, bo aż 8. Tomi Joutsen godnie zastąpił Pasiego Koskinena, chłop ma głos jak dzwon, mimo, że inny, niż jego poprzednik. Generalnie Amorphis ciągle robi dobrą robotę.
średnia płyta
glock (gość, IP: 83.28.30.*), 2009-09-15 16:25:13 | odpowiedz | zgłoś
na pewno nie jest to najlepsza ich płyta. jak dla mnie troche nudna. nawet miło się słucha, ale na dłuższą metę pozostanie jednak jedną z wielu niezłych płyt i nic więcej. a te melodie jak dla mnie przesłodzone i proste i do czego ten growl niby pasuje?? sukces komercyjny gwarantowany.
balsam na uszy
olden73 (gość, IP: 83.23.128.*), 2009-09-15 14:34:02 | odpowiedz | zgłoś
Po prostu Apogeum Piękna i najlepsza ich płyta z nowym (już tak nie novym) vocalem, gratuluję i zazdroszczę formy i świeżości. Ktoś musi pisać piękne piosenki, a Amorphis robi to od lat perfekcyjnie. Każda ich płyta zachwyca.
2
Starsze »