zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Anathema "A Natural Disaster"

19.03.2004  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Anathema
Tytuł płyty: "A Natural Disaster"
Utwory: Harmonium; Balance; Closer; Are You There?; Childhood Dream; Pulled Under At 2000 Metres A Second; A Natural Disaster; Flying; Electricity; Violence
Wykonawcy: Daniel Cavanagh - gitara; Vincent Cavanagh - wokal, gitara; Jamie Cavanagh - gitara basowa; John Douglas - instrumenty perkusyjne; Les Smith - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: Music For Nations, Metal Mind Productions
Premiera: 2003
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

Od czasu swoich pierwszych płyt Anathema przeszła bardzo długą muzyczną drogę. W graniu Brytyjczyków zawsze najważniejszy był klimat i tajemniczość, ale kiedyś ich muzyka była dodatkowo ciężka, mroczna, chwilami dość przytłaczająca. Z tych ostatnich elementów zespół zrezygnował już dawno i tylko czasami odzywa się u członków kapeli bardziej zadziorna część duszy. Może nie jest to już dusza metalowa, ale rockowy pazur z pewnością daje o sobie znać. Zdecydowanie więcej jest jednak melancholii, nostalgii, spokoju.

Dokładnie taki jest też nowy album zespołu. Dominują łagodne, zamyślone, bardzo atmosferyczne nutki. Trochę rozmarzone, trochę oniryczne, trochę tajemnicze. I trzeba przyznać, że chwilami płyta jest niezwykle piękna. Najlepszy przykład to nagranie tytułowe z pięknym wokalem pani Lee Douglas, która swego czasu zauroczyła mnie swoim głosem w "Parisienne Moonlight" z płyty "Judgement". Teraz zrobiła to ponownie. Bardzo ciekawe jest też trwające ponad 10 minut "Violence", przechodzące od partii fortepianu, przez rockowe rozbudzenie, aż po lekkie, snujące się klawiszowe muśnięcia. Podobnie miłe wrażenie robi "Flying" i bardzo klimatyczne "Childhood Dream" z dziecięcym "wokalizami" i akustyczną gitarą. No i jeden bardzo różniący się od reszty nagrań kawałek: "Pulled Under At 2000 Meters A Second". Nie ukrywam, że to jest Anathema, której powrotu bym sobie życzył: niepokojące strzępienie strun i deklamacje przerywa dynamiczne wejście perkusji, po czym zaczyna się wspaniała gitarowa jazda. Nagranie na wpół histerycznie pędzi przed siebie, tylko na chwilę uspokojone szeptami wokalisty i miarowymi przejściami perkusji. Ech, szkoda, wielka szkoda, że nie ma więcej takiego grania na tej płycie...

Niestety bowiem, pomimo wszystkich tych jasnych punktów, nie da się ukryć, że trochę bije z tego albumu jakaś taka... hmm... no może nie nuda, ale pewna monotonia na pewno. Jak dla mnie płyta jest po prostu nieco zbyt jednostajna i uspokojona. Chyba po prostu, jak na mój gust, za wiele tego całego smutku i melancholii. Dodatkowo irytuje fakt, że jeśli już na płycie pojawia się przyspieszenie i bardziej zadziorne fragmenty, to dzieje się to w sposób przewidywalny i - że tak powiem - standardowy. Po prostu spora część numerów rozwija się w bardzo podobny sposób. Oto mamy przejście z mrocznych, pseudoambientowych klimatów a la Antimatter czy The Gathering z ostatniej płyty do bardziej rockowego grania. Tak wyglądają "Harmonium", "Balance" czy "Closer".

Mimo tych zarzutów "A Natural Disaster" to niezły album: bądź co bądź Brytyjczycy poniżej pewnego poziomu nigdy nie zeszli i pewnie nie zejdą. Bardzo bym sobie jednak życzył, żeby na następnej płycie było więcej numerów takich jak "Pulled Under...", a mniej takich jak "Closer"; żeby było ciekawiej, bardziej zadziornie. Bo tej płycie sporo brakuje do tego, żeby móc ją nazwać godną poprzedniczek. Może następnym razem będzie lepiej...

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Anathema "A Natural Disaster"
Honza (gość, IP: 194.177.29.*), 2013-11-04 20:58:48 | odpowiedz | zgłoś
Płyta jest piękna, i chyba najlepsza ich okładka.
(nie wiem tylko czemu teraz toczy się dyskusja o AND gdy ledwo co wyszedł Universal)
re: Anathema "A Natural Disaster"
pik (gość, IP: 79.163.10.*), 2013-11-04 20:30:59 | odpowiedz | zgłoś
z perspektywy czasu- taaaka sobie ta płyta. i pomysleć, że już wtedy grali akustyczne koncerty (byłem na jednym z nich) więc teraźniejsze ich gigi sobie olałem.. poza tym- czas wrócic do mocniejszego grania!
re: Anathema "A Natural Disaster"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2013-10-31 18:17:52 | odpowiedz | zgłoś
Fajna płyta, na violence wyrwałem swego czasu blond dupę.
re: Anathema "A Natural Disaster"
Wolrad (gość, IP: 89.72.64.*), 2013-11-01 16:38:15 | odpowiedz | zgłoś
Lepiej zmiast na violence to wyrywać, gdy babka sama jest chętna :)
re: Anathema "A Natural Disaster"
wac
wac (wyślij pw), 2013-11-02 12:45:51 | odpowiedz | zgłoś
nie po to się na łyso golił, żeby wiersze opowiadać i na spacery brać!
re: Anathema "A Natural Disaster"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2013-11-02 19:50:14 | odpowiedz | zgłoś
A ty co dżastyn tymberlake?
re: Anathema "A Natural Disaster"
wac
wac (wyślij pw), 2013-11-03 12:19:28 | odpowiedz | zgłoś
uczesanie w stylu angielskim klasycznym, z tego co widziałem Justin też takie ostatnio miał :)

PD wyrywam dupy na in hell i burn :D
4 popowe akordy... zaiste samo piekno hehe
Kszytofwawa (gość, IP: 178.36.197.*), 2012-08-29 09:41:03 | odpowiedz | zgłoś
czemu ludzie jak usłysza 4 akordy ktore są podstawą kazdej piosenki popowej zaczynaja mówic ze to jest piekne ? (oczywiscie tylko wtedy kiedy slysza je w muzyce nazywanej art rockiem, bo jesli w popie uslysza to sie nasmiewaja ze okropna piosenka... no tak znawcy). nowe plyty anathemy to pop niskich lotów opakowany w klimatyczny rock... slabe to i nudne strasznie
re: 4 popowe akordy... zaiste samo piekno hehe
Mikele (gość, IP: 81.18.212.*), 2012-08-29 11:20:10 | odpowiedz | zgłoś
Bo to jest tak, jak z Twoim komentarzem. Nie chodzi, że głupi czy nudny lub prostacki, ale że czyta się kiepsko ze względu na brak polskich znaków i interpunkcji. Widać nie tylko muzykom nie chce się wysilić, by coś stworzyć.
re: 4 popowe akordy... zaiste samo piekno hehe
Lukasss
Lukasss (wyślij pw), 2012-08-29 11:40:36 | odpowiedz | zgłoś
Ojej, napisałeś prawie identyczny komentarz pod dwiema płytami Anathemy, używając dwóch nicków. Ale pod "Weather Systems" pojawiła się jeszcze magiczna fraza o grze na instrumentach. Wysłuchiwanie żali mniej lub bardziej (nie)wydarzonych muzyków na temat "prostej" czy "banalnej" muzyki mnie osobiście doprowadza do stanu zwanego szałem. Choćby dlatego, że liczy się klimat i całość, a nie rozwiązania techniczne.
« Nowsze
1